Jak powszechnie wiadomo, popularny serial animowany Pokémon został luźno oparty na wydarzeniach znanych nam przede wszystkim z gier o tym samym tytule. Podobnie zresztą jest w przypadku mangi, która z anime, jak i pozycjami przeznaczonymi na platformy Nintendo oferuje niewiele wspólnego. Oczywiście poza ogólnym zarysem uniwersum. Jednak w pewnych kwestiach idealnie się uzupełniają, odkrywając tym samym niewyjaśnione ciekawostki z telewizyjnych przygód.
Wbrew pozorom, serial z Ashem Ketchumem na czele nie oferuje większej ilości informacji o świecie pokemon. Wręcz przeciwnie. Wiem, że trudno jest sobie to wyobrazić, mając w pamięci niezliczone ilości odcinków w każdej serii, ale taka jest prawda. Twórcy zamiast uraczyć nas interesującymi przygodami, postanowili pójść na łatwiznę. No może poza pierwszym sezonem z Ligą Indigo na czele, gdzie owe zapchajdziury oglądało się z wielką przyjemnością. Później wszelkie zmagania niezwiązane bezpośrednio z pozyskiwaniem, trenowaniem pokemonów, czy też zdobywaniem odznak i wielkim finałem na arenie - powielały nudne i typowe do bólu schematy. Generalnie uważam, że miejscami twórcy sami już się w tych wyeksploatowanych do granic możliwości dziejach pogubili, bądź też nie przywiązywali do pewnych spraw swojej uwagi.
Pamiętacie może nietypowego Poké Balla o dźwięcznej nazwie GS Ball? Wątek powiązany z tą złoto-srebrną kulą pojawił się niedługo po ukończeniu ligi Indigo, kiedy to Profesor Oak zlecił Ashowi odebranie tajemniczego artefaktu od Profesor Ivy, przebywającej na Wyspach Pomarańczowych. Powodem wędrówki okazała się niemożność teleportowania tego urządzenia. Niestety nawet sam Oak nie był w stanie rozwiązać tajemnicy GS Balla, więc poprosił bohatera, aby wraz z przyjaciółmi udał się do regionu Johto, gdzie urzęduje twórca i wielki ekspert Poké Balli - Kurt. Jak się później okazało, także i on nie wiedział, co z nim począć. Jednak obiecał, że postara się wyjaśnić i rozwikłać wszelkie tajemnice z nim związane. Niestety na tym historia się skończyła, a wątek nie był już nigdy więcej kontynuowany...
Po tylu odcinkach, aż się prosiło o odpowiedź na nurtujące pytanie. Jednak tę uzyskać możemy w grze Pokémon: Crystal oraz mandze Pokémon Adventures. W przypadku elektronicznej rozrywki, za pomocą zdobytego GS Balla możemy złapać legendarnego pokemona Celebi, który pojawił się niejako w 4 kinowym filmie. Pierwotnie jednak powyższy stworek miał się ukazać w anime. Jako osobnik zamknięty w owej kuli. Jednak Masamitsu Hidaka w przeprowadzonym w 2008 roku wywiadzie, powiedział że w trakcie realizowania kolejnych odcinków oraz filmów, zmieniono zamiary. W związku z tym twórcy mieli nadzieję, że Ash dając Kurtowi GS Balla, zamknie niniejszy wątek, a widzowie z czasem o całej historii zapomną...
Jak się jednak okazało - nie zapomnieli. Wracając jednak do gier. Mówi się, że nazwa GS Ball nawiązuje do podtytułów wersji Gold & Silver Edition. Pozycji, których umiejscowienie jest adekwatne do pierwszej edycji serialu. Mamy tu zatem regiony Johto oraz Kanto (odcinki odbywające się na Wyspach Pomarańczowych to niejako fillery). Jednak tak naprawdę omawiana kula pojawiła się w ulepszonej wersji powyższych produkcji znanej jako Crystal. Tam z kolei przy pomocy mobilnego systemu GB, gracze mogli uzyskać możliwość złapania Celebi. Oczywiście w odpowiednim miejscu, czyli w pewnej skrytce postawionej w lesie.
Manga z kolei wyjaśnia, że stworzeniem GS Balla zajął się tajemniczy, zamaskowany mężczyzna. Wszystko po to, aby zdobyć tego milutkiego stworka, władającego mocą podróżowania w czasie. Do zrobienia tego specjalnego urządzenia, użył piór innych legendarnych pokemonów: Ho-Oh (złoty element kuli) oraz Lugia (srebrny element kuli).
To tyle. Osobiście żałuję, iż pierwotne plany uległy zmianie, bo wtedy widz otrzymałby spektakularny finał tej historii, nie muszą szukać odpowiedzi w pozostałych mediach. Szkoda, że tak producent serialu postąpił, zważywszy na fakt, że temat ten wałkowany był przez połowę serii. W efekcie zwieńczyli ten wątek w sposób najgorszy z możliwych. Jednak prawdę powiedziawszy, nie jest to jedyny grzech twórców anime, ale o pozostałych wspomnę dopiero w następnych częściach niniejszego cyklu.