Jeżeli jesteście graczami i chociaż raz odpaliliście tytuł multiplayer, niemalże na pewno spotkaliście się z jakimś odłamem kretynizmu w internecie. Trolle: flamerzy, „dzieci”, grieferzy, czyli ludzie uprzykrzający rozgrywkę innym. Nie do końca na poważnie, ale też nie do końca żartem: czemu to robią i jak sobie najlepiej z nimi radzić?
Dostęp do większości gier MMO, czy to społecznościowych, czy MOBA, RPG i RTS jest zupełnie darmowy, a pieniądze pobiera się od graczy tylko za pomocą mikrotransakcji. Jest to ogromna zaleta dla zainteresowanych, mają bowiem możliwość sprawdzenia tytułu i natychmiastowego odrzucenia go, jeżeli się nie spodobał, zupełnie bezstratnie. Co więcej, mogą pozostać bez wydanego na grę grosza tak długo, jak zechcą, nawet, kiedy pozostaną aktywnymi użytkownikami przez długi czas.
Z dostępem „dla wszystkich” jest niestety problem kwestii kultury zachowania. Pamiętając jeszcze zamierzchłe czasy, kiedy to wszystkim wydawało się, że w Internecie są zupełnie anonimowi, gracze przenieśli swoje zachowanie z forów, boiska, a niektórzy nawet z domów, do growej rzeczywistości. I posługując się tytułami takimi jak Tibia, LoL, czy inne, w których komunikacja nie jest niczym wzbroniona sieją zupełnie prawdziwe groźby i wyzwiska i wciąż znajdują naśladowców. Są to trolle, czyli osoby, które lubią przeszkadzać. Wdają się w rozmowy z upatrzoną sobie ofiarą, a następnie zaczynają podjudzać, obrażać, wybuchają gniewem, starają się abyśmy to my wybuchnęli gniewem i tak dalej.
Nie każdy troll jest zły. Czasami jakiś gracz zażartuje z innych w zupełnie nieszkodliwy sposób - namawianie do wpisania komendy /afk na Battlegroundzie w WoWie, „D to Dance” i „F to Fly” w LoLu, różne gagi wykręcane innym znajomym w GTA, co również uznawane jest za rodzaj trollingu, mimo, że nie wpływa negatywnie na nikogo (no, może czasami ktoś się zdenerwuje, ale to już wina jego własnej łatwowierności lub nie pomyślenia), a udany i zabawny czasami potrafi nawet spuścić nieco pary z bardziej spiętych uczestników gry. Często pojęcie trollowania jest również mylone przez osoby, które czują się zaatakowane przez komentarz/post mający ciężki wydźwięk lub taktujące o trudnym dla nich temacie.
Niektórzy gracze (i tutaj otwarcie przyznaję się, że ja również) czasami poddają się emocjom i wdają się w rozmowę z jakimś cwaniaczkiem lub sami zaczynają zachowywać się jak gówniarze, ale odstępy od normy są dozwolone. Gorzej, jak jest to dla nas codzienność. Dlatego przed trollowaniem i jego efektami trzeba nauczyć się bronić. Żeby jednak móc się bronić efektywnie, należy poznać arsenał wroga. Na jakich trolli natrafiamy podczas odwiedzin w wirtualnych światach?
Flamerzy czyli zrozpaczoni i znerwicowani. Z powodu kolejnej przegranej gry, już od samego początku meczu, lub w jego trakcie zaczynają obwiniać wszystkich w koło (ale nie siebie) o swoje niepowodzenia, żeby zaraz zrzucić na osoby trzecie tony przekleństw. Posiadają niesamowitą zdolność przewidywania przegranej w meczu już po pierwszych 5 minutach od startu i doskonale wiedzą kto jest winny tej porażki. W takim League of Legends dodatkowo zaczną dopraszać się przeciwną drużynę o raport na kogoś, kto wdał się w konwersację z nimi, a gdy przeciwnicy odmówią, straszy raportem również ich. Nerwy czasami puszczają, w końcu ile można przegrywać, ale kiedy macie wybuchnąć gniewem z tego powodu, lepiej zrobić sobie kawę/herbatę i chwilę od grania odpocząć.
„Dzieci” (od angielskiego kids, mają nieco wspólnego ze znanymi szerzej „dziećmi Neostrady”, pamiętacie ich?), często, aczkolwiek nie zawsze są również flamerami. Mają nieco spokojniejsze podejście w ataku na innych graczy, zaczynają np. od wytknięcia braku umiejętności grania, następnie nazywają kogoś dzieciakiem. Jeżeli obrażany stara się bronić, pytają o wiek, a następnie przedstawiają swój, odpowiednio wyższy od wieku nękanego i tą metodą podkreślić, że wiek równy jest z inteligencją, fajnością, umiejętnościami i w ogóle wszystkim. Zabawną sytuacją jest dwóch dzieciaków wyzywających się wzajemnie od dzieci. Czasami zamiast podania wieku mówią o swoim poziomie w szkolnictwie, co przedstawia się w ten sposób: gimnazjalista < licealista < student.
I chociaż zwykle są to osoby w wieku gimnazjalnym, zdarza się, że zachowanie dzieciaka przejmują starsi, którzy chcą wygrać przepychankę argumentów za pomocą wieku (np. „W latach czterdziestych nie było wojny, bo ja mam 15 lat a ty 14!”). Pojawia się również pytanie, czemu „dzieciak” jest uważane w sieci za wyraz obraźliwy, przecież dzieciństwo to prawdopodobnie najlepsze lata naszego życia.
Grieferzy, czyli najgorsze, na co można trafić. Czasami również są to flamerzy, czasami wszystko w jednym. Różnią się tym, że albo z powodów podobnych flamerom (zły humor, zupa za słona) albo z zupełnego braku powodów zaczynają rozwalać rozgrywkę innym. Friendly-fire, camping, kill stealing, aggroing/baiting, feeding, rzeczy, które w krótkiej chwili mogą przeważyć o wyniku meczu na naszą niekorzyść, wszystko to chętnie zrobi griefer. Następnie przełączy się na zachowanie zwyczajnego trolla: zmienia temat rozmowy (której jest tematem), odrzuca oskarżenia i mówi, że to co się wydarzyło jest winą współgraczy, a nie jego, albo wychodzi z gry. Ciężko z nim nie tylko wytrzymać, ale również walczyć. Często są to osoby, które nie mają nic lepszego do roboty niż granie, które i tak się im już znudziło, więc wpadli na pomysł poprzeszkadzania innym.
Poza tymi trzema typami, istnieją pomniejsze trolle: zaczepialscy, którzy po wygranej rundzie/walce spamują czat, wychwalając swoją wspaniałość, aby po następnej, już przegranej walce ewoluować w któregoś z powyższych; hit-and-run, czyli ludzie, którzy rzucają hasła i zdania mające zrodzić jakiś nieprzyjemny temat; miszmasz zachowania wyżej przedstawionych oraz wiele innych, których wymienianie trwałoby dłużej, niż są tego warci.
Jak się bronić przed takimi osobami?
Cóż, stare chińskie powiedzenie mówi „Nie karmić trolla”. Czyli najzwyczajniej nie wdawać się w dyskusję, nie odpowiadać na flame, ani na oskarżenia „doroślejszych” (dobrą kontrą, czy może najzwyczajniejszym zakończeniem rozmowy z kimś starającym się przekonać nas do bycia młodszym od niego jest stwierdzenie „tak, jutro kończę 10 lat” lub podobne). Jednak łatwiej mówić, niż zrobić, troll może być uparty, my możemy ulec, wtedy zaczyna się lawina. Troll denerwuje nas, my rozdrażnieni zostajemy trollami, denerwujemy następnego gracza, który również z nerwów zaczyna trollować i tak dalej. W kilku przypadkach zadziała odbicie piłeczki, lecz jest to bardzo ryzykowne zagranie, ponieważ mija się zupełnie z założeniem o nie karmieniu trolli. Warte wypróbowania jest również przekonanie przeszkadzacza do zaprzestania takiego zachowania najzwyczajniej będąc… miłym. Niestety, żadna z metod nie jest pewna, zwłaszcza kiedy trafimy na…
Prawdziwego Trolla. Zachowanie tego osobnika nie jest przypisywane żadnym zdarzeniom. Przychodzi do nas tylko i wyłącznie po to, żeby zrobić nam jakąś przykrość. Jest to postać podobna szkolnym osiłkom, z tą różnicą, że oddziela ją od nas ekran komputera. Jego zachowanie jest identyczne do griefera, z małym bonusem: jego się najzwyczajniej nie da zatrzymać. Według badań ludziom takim przypisuje się trzy złe cechy osobowości (ang „dark personality traits”, „dark triad”) i przejawiają one oznaki sadyzmu, Makiawelizmu i psychopatii. Jak widać, lepiej zupełnie zignorować taką osobę i jakoś przeboleć spotkanie z nią i unikać jakiegokolwiek kontaktu.
Prawda jest taka, że wcale nie musisz być graczem, żeby napotkać na stado trolli w Internecie. Każde forum internetowe ma swoich przedstawicieli przeszkadzaczy. Są to zarówno tacy, którzy trollują na co dzień, i samo pojawienie się ich nicku w temacie oznacza, że próbują tutaj swoich sił, a danego komentarza w ogóle nie warto czytać. Pamiętajmy też, że wielu użytkowników Internetu trolluje bezwiednie, uważając swoją wypowiedź za jak najbardziej poprawną. Za „bazy”, w których rezyduje najwięcej takich osób można wziąć strony informacyjne, takie jak onet, wp i tym podobne, gdzie w komentarzach odnalezienie zdania związanego z tematem, które nie jest krytyką polityki kraju/autora tekstu graniczy z cudem. Warto również wspomnieć strony „lajkowane” przez facebooka, na których komentarze przez nas dodawane przypisywane są do naszego nazwiska, więc nie ma mowy o jakiejkolwiek anonimowości. I teraz każdy może zobaczyć, że Andrzej Z. nawyzywał od !@#$% i gorszych Wojtka R., człowieka zupełnie mu nieznanego. A warto pamiętać, że w Internecie wszystko zostaje.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Odwiedź również stronę mojego bloga i polub mnie na fejsbuku, żeby być na bieżąco. Miło, gdybyś zostawił po sobie również ślad w komentarzu i dał znać, co sądzisz o moich wpisach.