Superbohaterowie Marvela jako spragnione ludzkiego mięsa zombie oraz jeden z najlepszych komiksów Marvela ostatnich dwudziestu lat. Dzisiaj na tapecie znalazły się bardzo ciekawe tytuły.
Tom 22: Marvel Zombies
Chociaż początkowo dodanie Marvel Zombies do kolekcji wydawało mi się cokolwiek dziwnym ruchem, po dłuższym zastanowieniu się i przeczytaniu polskiego wydania doszedłem jednak do wniosku, że był to słuszny wybór. Jest to jeden z bardziej pokręconych komiksów, jakie spłodził Marvel, na dodatek przyjęty na tyle ciepło, że dorobił się całej gamy sequeli i spin-offów. No i odpowiada za niego nie byle kto, bowiem sam Robert Kirkman – mógłbym tu wymienić całą masę wybitnych tytułów jego autorstwa, ale ograniczę się do jednego, który w zupełności wystarczy, by uzmysłowić wszystkim, jakiego kalibru jest to scenarzysta. The Walking Dead. Yup, to on odpowiada za komiks, na którego podstawie stworzono jeden z najpopularniejszych seriali ostatnich lat oraz grę, która zebrała masę tytułów GOTY. I które to komiksy przez wielu uważane są za znacznie lepsze od ich adaptacji.
Marvel Zombies to alternatywny świat, w którym superbohaterowie Marvela zostali zarażeni wirusem… A zresztą, każdy wie, czym się charakteryzują zombie. Tutejsze są na tyle wyjątkowe, że zachowały swoje nadprzyrodzone zdolności oraz umiejętność myślenia i pamięć, co w połączeniu z niemożliwym do zwalczenia głodem czyni z nich dość makabryczną zgraję. Akcja osadzona została w momencie, gdy większość świata została już pożarta, ostały się pojedyncze niedobitki, zaś superzombiaki zaczynają kombinować, jak z faktem braku pożywienia sobie poradzić. Przy czym Kirkman zachował charaktery postaci, stąd Hank Pym nawet jako zombiak wyróżnia się z tłumu byciem wybitnym dupkiem, a Spider-Man większość czasu użala się nad sobą i tym, że wykazał się brakiem odpowiedzialności. Całość wypełniona jest olbrzymią dawką niesmacznych scen i humorem czarnym jak smoła. Banner okazuje się mieć problemy żołądkowe po tym, jak przemienił się z Hulka w swoją ludzką postać i zjedzone przez potężnego goliata mięso nie mieści się w nim, Spidey zastanawia się, czy powinien oderwać przeszkadzający mu w poruszaniu się kikut nogi, zaś Kapitan, przepraszam, Porucznik Ameryka ujawnia swój prawdziwy słaby punkt. A całość czyta się naprawdę przyjemnie, choć zdecydowanie nie jest to komiks dla ludzi o słabym żołądku. Kirkman poszedł na całość, a po efekcie końcowym wyraźnie widać, że nikt nie miał ochoty go temperować. Sean Phillips rysunkami bardzo ładnie oddał kontrast między kolorowymi trykociarzami, jakich znamy na co dzień, a ich makabrycznymi postaciami – klasyczne stroje w dość interesujący sposób współgrają z makabrycznym wyglądem ciał bohaterów. Trochę sprawę zawalono z kolorami i przykładowo wnętrze czaszki Porucznika Ameryki ma taki sam niebieski kolor jak jego hełm, ale są to drobiazgi nie wpływające negatywnie na całość. Dodatki to pokaźna galeria alternatywnych okładek wzorowanych na okładkach klasycznych komiksów, dwie strony o Kirkmanie i tyleż o Phillipsie.
Czy warto? Tak, jest to jeden z ciekawszych światów alternatywnych, choć trzeba lubić czarny humor i mieć mocny żołądek.
Tom 23: Planeta Hulka – część pierwsza
Oto historia Zielonej Szramy. Oka Gniewu. Niszczyciela Światów… Harkanoona, Holku… Hulka. I tego, jak wreszcie trafił do domu.
Hulk długi, długi czas wydawał mi się jednym z mniej interesujących bohaterów Marvela i jego solowe komiksy raczej olewałem. Lawiny świetnych recenzji Planet Hulk sprawiły, że jednak dałem Sałacie szansę… i z miejsca stał się dla mnie jednym z najciekawszych bohaterów w całej superbohaterskiej komitywie. Hulk pisany przez Grega Paka to zupełnie inna postać niż klasyczne, bezrozumne monstrum. To nadal niebezpieczne i dzikie stworzenie kierowane przez gniew, które jednak potrafi wykazać się sprytem i rozwagą, które wzbudza szacunek i niepewną sympatię. Opisywany tomik stanowi dopiero pierwszą połowę całej sagi, która najwięcej zyskuje po przeczytaniu całości, jednak już na tym etapie jest to kawał świetnej lektury.
Garstka ziemskich superbohaterów dochodzi do wniosku, że alter ego Bruce’a Bannera jest zbyt niebezpieczne, by pałętać się po Ziemi, postanawiają się więc go pozbyć. Podstępem wysyłają go w kosmos, fundując podróż w jedną stronę na niezamieszkaną przez inteligentne formy życia planetę, gdzie w końcu zazna spokoju. Zamiast tego Hulk trafia jednak na Sakaar – brutalne, wypełnione wojnami miejsce, w którym trafia do niewoli i zostaje zmuszony do walk jako gladiator. Tam nawiązuje przymierze z innymi gladiatorami, wyzwala się i mimowolnie zostaje przywódcą rebelii próbującej obalić rządy krwawego Imperatora. Zarys fabuły może i jest sztampowy, wzorowa realizacja, ciekawe postacie poboczne i wspaniale wykreowany świat z barwną, wieloletnią historią i rozbudowanym systemem politycznym sprawiają jednak, że czyta się to jak naprawdę solidny tytuł fantasy. Oderwanie Sałaty od ziemskich klimatów wyszło mu naprawdę na dobre. Zielona Szrama to postać, która w ciągu zaledwie kilku numerów zyskuje głębię, o jaką nikt wcześniej jej nie podejrzewał. Całość zilustrowana została przez świetnych rysowników, którzy z powodzeniem oddali obcość i dzikość Sakaaru. Nie jest to komiks próbujący być czymś ambitnym, jest to tytuł stawiający na akcję i epickość. I w tej kategorii jest małym arcydziełem. W albumie znalazły się też bardzo apetyczne dodatki – oprócz artykułu, w którym scenarzysta opisuje, jak doszło do napisania Planety Hulka, znalazły się tu też biografie poszczególnych członków Przymierza zawartego przez Zieloną Szramę oraz dwie strony z mapkami, rozpiską frakcji politycznych na Sakaarze i krótkim opisem samej planety.
Czy kupić? Absolutnie tak! Nawet nie musisz lubić superhero – to opowieść, która powinna trafić do każdego fana dobrego fantasy.
Ciekawostka: Na podstawie komiksu stworzono też film animowany dość wiernie odpowiadający historii przedstawionej w komiksie. Niestety, liczne uproszczenia i, a właściwie to przede wszystkim, zmienione zakończenie sprawiają, że jest to średnio udana ekranizacja. |
Grafiki wykorzystane w tekscie pochodzą z nieficjalnego fanpage'a WKKM na Facebooku.
Poprzednie części cyklu:
WKKM: Tomy 10-11 plus wywiad z korektorem Kolekcji
Jeśli spodobał Ci się mój wpis, byłoby miło, gdybyś zalajkował/a moją stronę na FaceBooku. Pojawia się tam sporo zawartości, która Jaskinię omija. Za korektę odpowiada Polski Geek, zachęcam też do odwiedzenia jego serwisu.