Czy da się przebić Among Thieves? Recenzja Uncharted 3: Oszustwo Drake'a [PS3] - guy_fawkes - 7 kwietnia 2014

Czy da się przebić Among Thieves? Recenzja Uncharted 3: Oszustwo Drake'a [PS3]

Nie tak dawno, kończąc Uncharted 2, wyraziłem przypuszczenie, że przeskoczenie ustanowionej przez sequel poprzeczki będzie zadaniem karkołomnym. Rozmachem Among Thieves dałoby się obdzielić kilka skromniejszych produkcji, ale przecież – odwołując się do świata filmu – „trójki” z reguły przynoszą największy dramat, motyw porażki głównego bohatera i jego podniesienia z klęczek, na przekór przeciwnościom. A skoro seria Naughty Dog to doskonałe, interaktywne filmy przygodowe, porównanie jest co najmniej trafne. Kogo więc Drake oszukał tym razem? I który Drake?

KOBIETA MŚCIWĄ JEST
Fabularnie ostatnia część na PS3 zatacza koło, powracając do znanych z pierwowzoru bajań na temat wojaży po świecie sir Francisa Drake’a, brytyjskiego podróżnika i odkrywcy, którego rzekomo w drzewie genealogicznym swej rodziny ma Nathan, protagonista. Oczywiście w grę znów wchodzi dotarcie do ukrytego przed resztą ludzkości miejsca, odwiedzając w jego poszukiwaniu różne zakątki globu – od Londynu po Syrię. Tu postrzela, tam pogada, a skutek jego działań pozostaje niezmienny: gdzie się pojawi, tam nie ostanie kamień na kamieniu, cytując klasyka. Tym razem nabruździ niejakiej Katherine Marlowe – statecznej kobiecie, którą najłatwiej wyobrazić sobie jako pyskatą, mściwą Beatę Tyszkiewicz. Jej postaci użyto także, by przybliżyć graczowi relacje pomiędzy Nathanem a Victorem Sullivanem, jego wieloletnim przyjacielem. Takie zamykanie pewnych wątków to również kolejna cecha finałów trylogii – tutaj zrealizowano je w porządku, zaś możliwość poznania nie tylko młodszego kompana, ale i głównego bohatera to gratka dla fanów tej postaci. No i sama Marlowe, występująca w roli czarnego charakteru wraz z towarzyszącym jej gagatkiem stanowią moim zdaniem najlepszych łotrów w całej serii. Bynajmniej scenariusz i kreacja postaci nie są objawieniem, ba – można nawet mówić o tonach niewykorzystanego potencjału, ale wyrachowana kobieta to mimo wszystko zawsze mniej oklepany rywal, niż gangster czy zbrodniarz wojenny z bałaganem pod kopułą. Z drugiej strony historię jak zwykle pokrywa teflon przyjętej konwencji: po prostu ma być generyczna i kliszowa, nawet jeśli napędzający ją motyw w pewnym momencie okazuje się kompletnie bez sensu (tutaj skojarzeniem są całkowicie zbędne działania Handsome Jacka z Borderlands 2 w kontekście tego, co mógł zrobić w dowolnej chwili).

Kobieta-łotr wściekłą jest / gry-online.pl

NIE MYŚL. GRAJ
Pomimo ewidentnych głupot Uncharted 3 pozostaje dla mnie najlepszą częścią serii pod względem fabularnym: jest nieco mroczniejsza od pozostałych i dojrzalsza, odwołuje się do motywów kierujących głównym bohaterem, aczkolwiek jego wewnętrzne rozdarcie zawdzięczamy bardziej innym postaciom, niż jemu samemu. Tak czy siak nie da się traktować „trójki” poważnie, gdy sami autorzy otwarcie śmieją się z przyjętych przez siebie rozwiązań, niczym Solid Snake wymownie wskazujący na swoją bandanę. Odpalając Uncharted trzeba zwyczajnie odłożyć na bok rozważanie sensu każdej sceny – interpretacja czegokolwiek to praktycznie marnowanie czasu. Tym niemniej mózgownica kilka razy się przydaje, gdy przychodzi do rozwiązania zagadek – skromnej ilości, za to angażujących dziennik Drake’a i szare komórki najdobitniej z całej trylogii, co jest oczywiście dużym plusem. Trafi się nawet szczególnie upierdliwa zagwozdka, lecz ogólnie szkoda, że przez większość około 10h kampanii najważniejszy problem to dostanie się do wyjścia, bo na drodze albo staje tabun już nie takich głupich przeciwników, albo konieczność łażenia po gzymsach. Naturalnie, jak to w Uncharted, dwie ostatnie rzeczy są ściśle połączone i nic nie stoi na przeszkodzie, by ostrzeliwać niemilców wisząc na krawędzi ściany. Autorzy poszli o krok dalej, dodając sekwencję w stylu prawdziwego vertical shootera, przywodzące na myśl kiepskiego Dark Void – tutaj na szczęście przyjemniej rozdaje się ołów na lewo i prawo.

Drake to zabiegany człowiek, często mu coś wypada / gry-online.pl

CO NAJMNIEJ KILKA GODZIN FRAJDY. BITE
Ku mojej uciesze Naughty Dog zrezygnowało ze Sklepu, w którym w sequelu dało się kupować pukawki cheaty w dowolnym momencie, co przeczyło idei trofeów. Nie neguję samego pomysłu, bo jako adaptacja mortalowskiej Krypty z materiałami z produkcji (na szczęście są też obecne) bronił się pod każdym względem, lecz czynienie z rozgrywki placu zabaw powinno się odbywać raczej poza scenariuszem. Wraz z nim wyleciało najbardziej ekstremalne żelastwo, czyli minigun, ale w zamian pobłogosławiono nas kolejnymi karabinami, a nawet rewolwerem z lunetą. Zawsze mnie bawiło to połączenie, ale dzięki temu mamy więcej możliwości komponowania uzbrojenia – bo od biedy taka zabawka robi za snajperkę, a panów łaknących bliskości częstujemy strzelbą. W gruncie rzeczy na tym polu nie zaszły żadne istotne zmiany, za to zyskała walka wręcz – pojawiło się wyrywanie z uchwytu przeciwnika, ale znacznie ciekawsze udoskonalenia wprowadzono w samej filozofii starć: teraz to taki awanturniczy wariant free flow combat z ostatnich Batmanów. Nathanowi zdarza się uczestniczyć w bitce z kilkoma jegomościami (czasem pojawi się grubsza ryba), więc w ruch idzie sygnalizowanie kontr, a co najlepsze – kontekstowe wykorzystanie elementów otoczenia. Teraz Drake potrafi np. rozbić na głowie delikwenta butelkę, gdy obija go przy barowym kontuarze, lub też stuknąć jego łepetynką o blat, co wespół z tradycyjnie rewelacyjnymi animacjami ruchu (wpływa na nie również kondycja bohatera!) buduje znakomite wrażenie płynnej walki. Z drobnych nowalijek warto też wspomnieć możliwość odrzucania granatów.

Ręczę za zręcznie wplecioną walkę wręcz / gry-online.pl

BIERZ, CO DAJĄ
Dzięki tym niewielkim usprawnieniom gameplay w Uncharted 3 smakował mi najlepiej z całej serii, chociaż scenarzyści nieco wyhamowali po naładowanym po brzegi adrenaliną Among Thieves. Oszustwo Drake’a zaczyna się spokojniej, bardziej klimatycznie, aczkolwiek dalej czai się mnóstwo sekwencji gotujących atmosferę – dosłownie i w przenośni; ba – nawet jeśli wokół nie świszczą kule, z ekranu wylewa się odpowiedni, rajcowny nastrój. Najwidoczniej autorzy zaczęli wyczerpywać źródełko z pomysłami i trafiały się ograne motywy, lecz na szczęście nieco przebudowane. Amy Hennig wplotła także w scenariusz nowych bohaterów i dodała kilka ciekawych twistów, nie ustrzegając się jednak przy tym głupot. Pierwsze, zasadnicze pytanie, jakie sobie zadałem rozpoczynając przygodę, brzmiało: „a gdzie jest Elena….?!”. Cukierkowy happy end „dwójki” gdzieś zniknął, jakby go nigdy nie było, a Drake dalej hasa z seksowną Chloe o wywołującym ciarki na plecach akcencie. Czy ona czasem nie odpuściła wyścigu do serca poszukiwacza przygód…? Później sytuacja nieco się klaruje, ale wrażenie dysonansu pozostaje. W sumie jednak czym ja się przejmuję? Przecież gdy wracam do trzeciego akapitu niniejszego tekstu, widzę napisaną własnymi rękami przestrogę: „nie myśl, nie analizuj, nie warto”. Te scenariuszowe idiotyzmy to je growe amelinium, tego nie skrytykujesz. Taka jest konwencja i już. Liczy się, że Nathan efektownie wydziera oprychom broń podczas walki wręcz, a nie to, że checkpoint ją zabierze lub zamieni na inną. Tu się bierze, co dają.

Samolot to pikuś dla Drake'a. ND powinno się ogarnąć i dać mu większe wyzwanie, np. sześcian Borga / gry-online.pl

CELL UŚWIĘCA ŚRODKI
Mogę za to bez problemów jechać po każdym zauważonym mankamencie oprawy audiowizualnej, choć takich… praktycznie brak i musiałbym złośliwie brać je z powietrza. Naughty Dog w materiałach „making of” z produkcji Among Thieves utrzymywało, że nie ostała się żadna rezerwa mocy konsoli Sony. Wierzę, bo U3 wnosi drobne usprawnienia, głównie w cut-scenkach – modele postaci wyglądają jeszcze lepiej, zaś oświetlenie to znowu pierwsza liga; a te wszystkie poprawki przypieczętowano widocznymi spadkami prędkości animacji (i epizodycznymi bugami). Podczas samej rozgrywki zdarza się to rzadko, a najczęściej obserwowałem dropy właśnie w… filmikach przerywnikowych. Niemniej wciąż jestem pod olbrzymim wrażeniem tego, ile potrafi wycisnąć z Cella utalentowany, znający ten układ developer. I to właśnie z uwagi na te niemal nadprzyrodzone zdolności zakładam, że zwieńczenie pracy twórczej studia na PS3 – The Last of Us – prezentuje się jeszcze lepiej. Budowa lokacji, ich rozmach (ach, te nieskromne, szerokie ujęcia kamery!), detalowa rozpusta – kwintesencja gry końca generacji, kiedy wiadomo, na co stać sprzęt. W parze z tym idzie naturalnie udźwiękowienie – często zostawiałem grę na ekranie startowym, by główny motyw przygrywał mi gdzieś w tle. Dodatkowo, z uwagi na nieco mroczniejszy klimat tej części, utwory skomponowane głównie przez Grega Edmonsona również starają się dokładać swój pierwiastek do sugestywnej atmosfery, bo przecież momentów pełnych napięcia nie poszczędzono. Swoją drogą takie pozbawione wybuchów wstawki ceniłem nawet bardziej, zwłaszcza jedną, przywodzącą na myśl skojarzenia z indyczym exclusivem na tę samą platformę.

Chloe - przy niej nawet Cell dostaje zrozumiałej zadyszki / gry-online.pl

LEPSZE WROGIEM DOBREGO
Tradycyjnie też z najwyższej półki zdjęto voice-acting. Nolan North zdefiniował postać Nathana Drake’a analogicznie, jak David Hayter obu Snake’ów i choćby Jarosław Boberek dwoił się i troił, nie przebije go, nie ta klasa. Podbudowany słuszną decyzją grania z oryginalną obsadą w Among Thieves, natychmiast po odpaleniu „trójki” dokonałem stosownej zmiany, dodatkowo gnany myślą o tym, że Izabella Bukowska-Chądzyńska znów nie ustanie w wysiłkach, by obrzydzić mi Elenę Fisher. I nie muszę chyba dodatkowo wspominać Chloe Frazer, prawda? Spore nadzieje wiązałem z Krystyną Jandą, czyli nadwiślańską Katherine Marlowe, lecz jej kreacja wydała mi się zbyt dystyngowana wobec w gruncie rzeczy po prostu jadowitego oryginału. Z ciekawostek warto natomiast wspomnieć, że młodocianego Drake’a gra… syn serialowego posterunkowego, Franciszek. Wot, rodzinny biznes. Reasumując – nie uznaję polskiego dubbingu za zły czy tragiczny, bo to solidna robota, ale to tak, jakby postawić obok siebie wypracowanego ekonomicznymi czynnikami rodzinnego minivana i sportową brykę, w której zaklęto jednocześnie techniczną wirtuozerię i artystyczną duszę projektanta linii nadwozia. Sami tłumacze próbowali twórczo podejść do swego zadania (nie pierwszy raz w serii), ale czasem troszkę ich poniosło, a gdzie indziej zapomnieli, że powinni coś spolszczyć.

PUK PUK to my / gry-online.pl

ZA DARMO PRAWIE UMARŁO
Skoro już zaliczyłem całą trylogię, mogę sobie pozwolić na spostrzeżenia co do multi, realizowane przez Naughty Dog techniką żabich skoków: od kompletnego braku w pierwowzorze przez solidny kod sieciowy sequela po prawdziwą kobyłę, jaką stanowi tryb wieloosobowy Oszustwa Drake’a. Skryto go za online passem, więc jako posiadacz używanej kopii nie miałbym z niego żadnych doświadczeń (o ile nie odprowadziłbym na rzecz Sony 40 zł), gdyby nie udostępnienie jakiś czas temu samego multika na zasadach free to play, bez co-opa obecnego w pełnej wersji. Naturalnie producent i wydawca nie drą szat, by rozdawać je biednym, toteż nie obeszło się bez innych limitów – w wersji absolutnie darmowej maksymalny level postaci to 15. A ciekawsze pukawki zaczynają się od 16. Cwane. Pułap ten można zwiększyć o do 25., ale moim zdaniem lepiej wykupić wtedy całość, bo bardziej się opłaca. Poza 3 paczkami nostalgicznych mapek z poprzedników można wydawać ciężko zarobioną, realną walutę na pierdoły pokroju nakryć głowy czy skórek, lecz także odblokowanie elementów wyposażenia. System do jednego wora wrzuca ludzi grających na wersji darmowej i pełnej, co stawia na gorszej pozycji tych pierwszych, bo przecież wyższy poziom to lepsze perki (tutaj zwane Dopalaczami), giwery i Medalowe Kopy (killstreaki; co ciekawe, nabijane nie samymi fragami czy punktami, a zdobywaniem medali, co premiuje konkretne, bardziej złożone akcje!). Do okazjonalnego zabicia czasu jak znalazł, ale wystarczy trafić kilku zrzeszonych w klanie, „przypakowanych” wymiataczy, by co rusz całować glebę. Nie ma co jednak zbytnio jojczeć – w końcu darmowe, lecz ograniczone multi jakiejś gry to żaden precedens, choć mniejsze produkcje miały o tyle lepiej, że obywały się bez cięć (vide F.E.A.R. Combat).

W multi znalazło się miejsce dla elementów RPG / gry-online.pl

ZWIĄZKI PARTNERSKIE
Niedostatki związane z regularnym dostawaniem wklepy od lepszych od siebie osładzają intrygujące wtręty podczas samej rozgrywki, nieco modyfikujące jej warunki – i nawet nie myślę tutaj o trybach ze zmieniającymi się celami. Z uwagi na sztywny podział bohaterowie kontra bandyci, jedni albo drudzy co jakiś otrzymują bonus: a to zwiększoną siłę rażenia broni, informacje o pozycji przeciwników na mapie czy też zlecenia na konkretnego typa. To zdecydowanie ficzer in plus, podobnie jak Buddy System, czyli zacieśnianie więzi ze znajomym: można się na nim spawnować niczym w Battlefieldzie, ale także zdobywać razem określone medale, np. za wspólne przybicie piątki nad ciałem obalonego razem przeciwnika. Na tym nie koniec aspektów społecznościowych: gra zachęca do zapraszania znajomych nie tylko z PSN, ale również z Facebooka, kanapowej gry na podzielonym ekranie (za ekstra dopłatą) czy uczestnictwa w turniejach, do udziału w których uprawniają otrzymywane za czas spędzony w rozgrywce bilety (ewentualnie kupione na żywą gotówkę). Ich zwycięzcy otrzymywali specjalne nagrody w samej grze, więc nie ma co liczyć na fanty pokroju legendarnych już zawodów pod patronatem Johna Carmacka. Same tryby rozgrywki w module wieloosobowym to już jednak standard w stosunku do Among Thieves: od drużynowych zmagań przez Grabież (forma CTF-u) po Likwidację, a najciekawiej wypada Laboratorium z uwagi na mapki niczym wyjęte z wirtualnej rzeczywistości, zorientowane na dobrze ogarnięte poruszanie się w pionie. Powraca też Kino, teraz z opcją uploadu na YT, zaś najlepsi dostąpią zaszczytu obejrzenia przez innych w ramach Uncharted TV. Tym niemniej bardziej szkoda nieobecności w darmowej wersji co-opa, w „trójce” rozbudowanego m.in. o tryb hordy z wplecionymi zadaniami oraz czy nawet możliwość wcielenia się w czarne charaktery w DLC.

Drake jak zwykle da popalić złym ludziom / gry-online.pl

I TERAZ MUSZĘ KUPIĆ PSV. DAMN…
Tak czy siak głównym daniem Uncharted 3: Oszustwa Drake’a pozostaje kampania dla pojedynczego gracza. Oferuje angażującą, ciekawą historię, piękne widoki oraz ogromną dawkę akcji, a to wszystko bez działającej w tle pompy drenującej portfel. Niech sobie multi tkwi za finansowym firewallem – i tak dostałem, co mnie najbardziej interesowało. Teraz tylko pozostaje kupić PSV i cofnąć Drake’owi wskazówki zegara…

Trailer Uncharted 3 / www.youtube.com/user/NaughtyDog

Jeśli ktoś ma ochotę śledzić mnie na Twitterze, zapraszam tutaj: https://twitter.com/guy_fawkes_gt

Zapraszam również do mojej strony na FB, gdzie zamieszczam wszystkie linki do publikowanych przeze mnie treści i ciekawostki: http://www.facebook.com/GuyFawkes88               

guy_fawkes
7 kwietnia 2014 - 10:47