Banished – pomyliłem się z oceną? - Qualltin - 10 kwietnia 2014

Banished – pomyliłem się z oceną?

Zawsze ciężko jest przyznać się do błędu. Szczególnej trudności przysparza wszystkim zgodzenie się z faktem, że wyraziło się błędną opinię w przypadku, gdy miała ona lekki opiniotwórczy charakter, a jej wpływ na decyzje innych mógł być znaczny. Myślę o ocenie, którą przyznałem grze Banished zaraz po jej premierze. Wydaje mi się, że czas na małe sprostowanie.

Przypomnijmy szybko czym w ogóle Banished jest. Jest to typowy przedstawiciel gier niezależnych, tworzony przez jedną osobę z pasji, zamiłowania, jako forma realizacji własnych zachcianek stawianych wobec gier strategicznych. Autor gry nie mógł bowiem znaleźć dla siebie takiego tytułu, który sprostałby wykreowanym w jego głowie wymaganiom. Sim City okazało się przekombinowane, nie do końca idące odpowiednią drogą. Shining Rock Software, choć za tą organizacyjnie brzmiącą nazwą kryje się zaledwie jedna osoba, stworzyło grę, które miała być lekarstwem na wszelkiego rodzaju bolączki wynikające z niedoskonałości gier strategiczno-ekonomicznych, w których celem naszym jest tworzenie własnej osady od podstaw.

Jeśli zajrzycie tutaj, zauważycie, że poprzez moją, chyba na wyrost, ocenę, wyraziłem szczerą nadzieję na to, że Banished nie zaprzepaści szansy, jaką miało zdaniem lubujących się w takiego typu grach fanów. Miała to być gra, która faktycznie byłaby idealną kombinacją najlepszych cech kultowych w tym sektorze gier. 95, choć to zdecydowanie wartość mocno subiektywna i nie wolno porównywać jej do punktów dawanych innym grom przez innych domorosłych recenzentów, była czymś w rodzaju kredytu zaufania. Pisałem o tym, że przed autorem gry droga długa, wyboista, ale jest szansa na sukces. Wystarczyło przyjrzeć się społeczności, która dość szybko się wyklarowała i urosła w siłę, oraz uwzględnić ich pomysły przy jak najszybszej realizacji kolejnych aktualizacji i poprawek. Niestety, wydaje się, że szansa została zaprzepaszczona.

Nie znam wprawdzie całej historii, ale wiem tyle, ile potrzebuję – o Banished już dawno się nie mówi. Gdzieś w czeluściach Internetu zakopane zostały już pierwsze przesłodzone oceny i wyrażone nadzieje, a całość przyćmiła smutna rzeczywistość. O Banished się nie mówi, bo nie ma też o czym mówić. Od premiery, która miała miejsce w połowie lutego 2014 roku, w grze nie pojawiło się nic nowego. Na stronie gry w obrębie platformy Steam straszy tylko przedawniony news o pracach nad pierwszym updatem, który ostatecznie się jednak nie ukazał i nie zapowiada się, aby w najbliższym czasie miał się rzeczywiście pojawić. Na stronie samego autora z kolei jest informacja o tym, że okres popremierowy nie należy do najłatwiejszych. Zdaję sobie sprawę. Wiem, że dla pracującego w pojedynkę, a tworzącego w ramach wolnego czasu człowieka, niezwykle ciężko jest cokolwiek przedsięwziąć. Niemniej jednak jestem tylko graczem-klientem i tylko z tej perspektywy mogę całość ocenić.

Jako gracz czuję się zawiedziony, bo dla gry wydanej w ramach projektu Early Access nie ma nic gorszego, jak strasząca zewsząd posucha. Braki nie zostały uzupełnione, nadzieje nie zostały spełnione i pozostają nieuzasadnione. W związku z tym, jako że nie mam technicznej możliwości zmienić mojej nadanej wcześniej oceny, chcę tylko, w ramach drobnej aktualizacji, zwrócić uwagę na ten smucący fakt. To dobra gra i bardzo fajny pomysł, jednak rynek, szczególnie Internetowy, nie należy do najłatwiejszych. Gracze nie wybaczają. Wszystko byłoby inaczej, gdyby nie fakt, że gra od początku została sprzedana odbiorcom. Gdyby był to projekt z początku darmowy, a dostęp do niego byłby wolny, nie byłoby nawet szansy narzekać na brak uaktualnień. Nie mamy przecież prawa oczekiwać czegoś więcej od kogoś, kto oferuje coś za darmo. Jeśli jednak gra wydana zostaje we wczesnym dostępie, to na barkach sprzedającego pojawia się ciężar odpowiedzialności za produkt. A klient z kolei chce czuć, że porządny kawałek kasy zapłacił za coś więcej niż tylko podstawa o ograniczonej funkcjonalności.

Myślicie, że Banished można „wyciągnąć na prostą” w sytuacji, gdzie projekt miałby nadal być realizowany przez domorosłego pasjonata w ramach jego wolnego czasu i chęci? Jeśli o ocenę chodzi, to myślę, że powinno to być coś około 70-80 maksymalnie.

Qualltin
10 kwietnia 2014 - 20:11