Deadline - Kati - 28 kwietnia 2014

Deadline

Feed”, pierwsza część „Przeglądu Końca Świata”, wzbudziła mój umiarkowany entuzjazm, jednak – trochę pod wpływem impulsu - skusiłam się na kontynuację: poszłam na Targi Książki i nieco straciłam głowę od nadmiaru literatury. Jak na prawdziwą fetyszystkę papieru przystało, nie mogłam wyjść z pustymi rękami. No i nie wyszłam. Wśród moich nabytków znalazł się między innymi „Deadline” Miry Grant.

Rok po wydarzeniach przedstawionych w „Feed”, Shaun Mason jest cieniem dawnego siebie. Już nie drażni zombie, aby dostarczyć rozrywki czytelnikom. Przejął obowiązki Georgii, swojej zmarłej siostry, i kieruje „Przeglądem Końca Świata”. Zdradza też wyraźne objawy choroby psychicznej: rozmawia z Georgią, a czasami nawet ją widuje. Paradoksalnie chroni go to przed popadnięciem w kompletny obłęd. Względny spokój burzy pojawienie się doktor Connolly z Centrum do Zwalczania i Kontroli Chorób, która wedle doniesień prasowych powinna być martwa, tak jak cała reszta jej zespołu. Pani doktor w trakcie badań odkryła coś niepokojącego i ma poważne powody, aby sądzić, że jej pracodawca jest zamieszany w spisek i chce się jej pozbyć. Co zresztą szybko znajduje potwierdzenie w rzeczywistości – dziwnym zbiegiem okoliczności w pobliżu siedziby redakcji wybucha epidemia, a cała okolica zostaje zrównana z ziemią. Dla Shauna i reszty ekipy rozpoczyna się walka o prawdę i o przeżycie. Tym razem dostajemy thriller bardziej medyczny (nawet mamy antyrządowego doktora-renegata) niż polityczny. Niestety spisek w tej części nie jest ani specjalnie porywający ani zaskakujący.
Typowy problem środkowego tomu: znamy już świat i większość bohaterów, więc trudno czymś zaskoczyć w tej kwestii, trudno jest też tak poprowadzić akcję, aby utrzymać zainteresowanie czytelników i jednocześnie nie wyjawić za wiele. Niby dzieje się więcej i szybciej, niby spisek straszny jest, ale w sposobie przedstawienia brakuje napięcia i elementu niespodzianki – gdybym obstawiała zwroty akcji i kolejnych nieboszczyków, byłabym bogata.
Zakończenie wzbudziło u mnie mieszane uczucia: raz, że od pewnego momentu stało się dość przewidywalne, dwa, że wygląda na tani chwyt. Zobaczymy, co będzie w tomie trzecim - jeśli już przeczytałam dwa to, znając siebie, trzeci też prędzej czy później też przeczytam, jak zwykle naiwnie licząc, że będzie lepiej.

Kati
28 kwietnia 2014 - 00:05