Każdy z nas ma jakieś swoje wspomnienia związane z grami. Przeważnie dotyczą one starszych gier, w które graliśmy ładnych kilka(naście) lat temu. W większości przypadków z tymi grami wiążemy miłe dla nas chwile i wspomnienia. Wtosięgrało to cykl felietonów, który przywodzi starsze produkcje, pojedyncze misje czy momenty, które przeszły do historii elektronicznej rozrywki. Wtosięgrało to sentymentalny powrót do przeszłości i gier, które lata świetności mają już za sobą, ale o których wciąż pamiętamy. Dzisiaj chciałbym powrócić do roku 2001 i premiery gry Max Payne, będącej prawdopodobnie prekursorem efektu bullet-time w grach komputerowych. Ale czy Max Payne to gra jednego triku?
Wydany w 2001 roku Max Payne to jedna z tych gier, które mogą poszczycić się przynależnością do klubu gier kultowych (obok takich tytułów, jak Mafia, Gothic czy GTA III i Vice City). Producent gry, studio Remedy Entertainment (twórcy między innymi Alana Wake'a), dysponując budżetem tak niewielkim, że głównemu bohaterowi twarzy użyczył scenarzysta Remedy, Sam Lake, potrafiło stworzyć produkcję, którą do dziś wspomina się z sentymentem i uznaniem. Fabuła Maxa Payne'a, mimo iż trochę oklepana (heloł, wrobiony w zabójstwo szefa policjant mści się na zabójcach żony i córeczki), potrafiła zainteresować gracza i wciągnąć go w mroczny klimat nowojorskiej intrygi. Tak dobrze nie było już niestety z animacjami, dostępnym uzbrojeniem i zróżnicowaniem (jego brakiem?) odwiedzanych miejscówek. Co więc przesądziło o sukcesie gry Remedy? Zdecydowanie był to bullet-time.
W nowych grach spowolnienie czasu jest już tak oklepanym zabiegiem, że jego obecności właściwie nie dostrzegamy. Rzecz jasna nie musi tu być mowy o podążającej za pociskiem kamerą (jak na przykład w Sniper Elite V2 czy polskim Sniper: Ghost Warrior/2), ale o choćby o chwilowym zwolnieniu w chwili szturmu pomieszczenia (Call of Duty, Battlefield). Tak, bullet-time zakorzenił się już w grach na dobre. Wyobraźmy sobie teraz grę, której głównym ficzerem jest właśnie omawiane spowolnienie czasu. Co widzimy? To Max Payne.
Gdybyśmy z Maxa Payne'a wycięli ten właśnie element, to naszym oczom ukazałby się całkiem przeciętna strzelanka TPP z ciekawą, a jednocześnie przytłaczającą historią oraz mrocznym klimatem. Produkcja Remedy nie grzeszy ani zróżnicowanymi lokacjami, ani mnogością uzbrojenia, a w sytuacji swoistego obnażenia gry z bullet-time'a w jej obronie stanęłyby jeszcze wizje głównego bohatera (jedne z najbardziej charakterystycznych sekwencji w grze).
A co dzieje się, kiedy korzystamy ze spowolnienia czasu? Wówczas Max Payne nabiera rumieńców. Trudna, jak do tej pory, gra zamienia się w bezpardonowe likwidowanie rozlokowanych w kolejnych pomieszczeniach przeciwników. Wbiegnięcie do pokoju pełnego wrogów w 'czasie rzeczywistym' skończyłoby się niechybną śmiercią głównego bohatera, ale powtórzenie tej sekwencji z wykorzystaniem trybu bullet-time pozwala na (w miarę) spokojne skoncentrowanie się na poszczególnych przeciwnikach i dokładne wycelowanie. Wszystko to w biegu. Jeszcze bardziej efektowne jest wykonanie skoku w jednym z czterech kierunków (i wydaje mi się, że właśnie w ten sposób większość z nas wykorzystywała bullet-time). Tego wcześniej nie było! To ten ficzer sprawił, że Max Payne z gry całkiem dobrej awansował do grona tytułów kultowych. Czy stałoby się tak bez spowolnienia czasu? Moim zdaniem nie.
Z drugiej strony zarówno Max Payne 2: The Fall of Max Payne, jak i Max Payne 3 to świetne gry, które bez bullet-time'a również możnaby określić mianem... przeciętnych, a mimo to wspominane (czy o Max Payne 3 można mówić, że ją "wspominamy"?) są bardzo pozytywnie. Spowolnienie czasu nie było już przecież nowym ficzerem w Max Payne 2, natomiast w 2012 (to wtedy odbyła się premiera "trójki") tego typu zabiegi graczy wręcz nudziły. Może jednak to nie o bullet-time chodzi...?
A jak wy wspominacie grę Max Payne? Czy uważacie ją za produkcję jednego triku?
<Spodobał ci się tekst? Wpisy i felietony przypadły ci do gustu? Polub growo&owo na Facebooku ^^ Znajdź mnie też na Google+>