Film "Behind enemy lines" ("Za linią wroga") gościł już w jednym wpisie, o wzorowaniu Niko Bellica z GTA IV na postaci najemnika Sashy. Fabuła samego filmu, postać zestrzelonego nad Bośnią pilota Burnetta i brawurowa akcja ratunkowa - to wszystko prawdziwe wydarzenia, które rzeczywiście miały miejsce w czerwcu 1995 roku. Dobrą okazją do przytoczenia tej historii są czterdzieste urodziny jednego z najbardziej znanych samolotów na świecie: F-16.
Po opisywanych niedawno 50. urodzinach pistoletu maszynowego MP5 (klik), dziś pora na F-16, który kończy "czterdziestkę". "Sokół" jest niewątpliwie jednym z najbardziej charakterystycznych i chyba też jednym z najpiękniejszych samolotów na świecie. Jego smukły i dynamiczny kształt rozpoznaje każdy z nas i to na długo przed, zanim stał się regularnym bohaterem najnowszych wiadomości TV i zaczął latać z polską szachownicą na ogonie. Do dziś wyprodukowano ponad 4500 samolotów tego typu dla 25 krajów - od Polski po Pakistan. Całkiem sporo jak na samolot, który miał w ogóle nie powstać.
W połowie lat 60-tych zaakceptowano program i budowę ciężkiego myśliwca F-15. Niewielka grupa osób, zwana nieoficjalnie "Fighter Mafia", starała się sforsować wdrożenie również małego i lekkiego samolotu bojowego. Niechęć w siłach powietrznych była jednak zbyt duża, obawiano się, że odbędzie się to kosztem faworyzowanego F-15. "Mafia" nie zaprzestała jednak nacisków, dostała wsparcie z kręgów cywilnych, i dopięła swego. W styczniu i lutym 1974 roku, po raz pierwszy w powietrze wzbił się prototyp YF-16, by latem odbyć już regularne testy z bombardowaniem celów i treningową walką powietrzną ze zdobytymi potajemnie przez wywiad Migami 17 i 21. Zmieniono trochę role małego samolotu, aby nie rywalizować z F-15. F-16 miał być samolotem wielozadaniowym i zastąpić F-104 Starfighter i F-4 Phantom II. W 1975 roku zamówiono 650 sztuk dla US Air Force, oraz kolejne - dla innych państw.
Nie będziemy zanudzać się encyklopedyczną wiedzą na temat niezliczonej ilości wersji F-16 na przestrzeni lat i różnic między nimi - skupmy się na tym co najciekawsze, a więc na autentycznych misjach bojowych samolotu, w różnych konfliktach na świecie.
Chrzest bojowy
Pierwsze zetknięcie z wrogiem miało miejsce 28 kwietnia 1981 roku. F-16 z izraelskich sił powietrznych zestrzeliły syryjski helikopter Mi-8 w Dolinie Bekaa. Do pierwszego prawdziwego zwycięstwa "air to air" doszło w lipcu tego samego roku, kiedy strącono syryjskiego Miga-21. Izraelczycy przeprowadzali też ataki na cele naziemne.
7 czerwca 1981, osiem F-16 i sześć F-15 dokonało nalotu na cel w Iraku, bombardując reaktor jądrowy Osirak niedaleko Bagdadu, bombami Mk-84. Kontrowersyjna wtedy akcja cofnęła możliwości stworzenia broni nuklearnej przez Irak o ponad 10 lat.
Inwazja na Liban 1982
W odpowiedzi na ataki Organizacji Wyzwolenia Palestyny, Izreal wkroczył do Libanu, co następnie doprowadziło do wielu starć z syryjskimi siłami powietrznymi. W ciągu tylko kilku dni, nad Doliną Bekaa izraelskie F-16 zestrzeliły ponad czterdzieści Migów-21 i Migów-23, bez strat własnych. Była to spektakularna demonstracja przewagi, jaką miał F-16 nad sowieckimi myśliwcami.
Pod koniec lat 80-tych, F-16 był prawdziwym "koniem pociągowym", podstawowym samolotem w amerykańskich siłach powietrznych jak i wielu innych krajów. Dla US Air Force nadciągał największy sprawdzian skuteczności bojowej od czasów wojny w Wietnamie.
Operacja Pustynna Burza
W sierpniu 1990 wojska irackie wkroczył do Kuwejtu. Jedyna w swoim rodzaju i historii koalicja państw ONZ, skupiła swoje siły zbrojne w rejonie Zatoki Perskiej, by pomóc małemu krajowi. Operacja Pustynna Tarcza, zapewniająca ochronę sąsiednim krajom, po jakimś czasie przekształciła się w Pustynną Burzę. Dotychczasowe loty defensywne zmieniły się w zmasowane naloty bojowe na cele w Iraku. Od samego początku samoloty F-16 uczestniczyły w większości misji. Prawie 250 "sokołów" wykonało ponad 13 tysięcy lotów, około 300-400 dziennie - więcej niż jakiekolwiek inne samoloty koalicji. F-16 w Iraku korzystały głównie z kierowanych pocisków Maverick, oraz tradycyjnych bomb Mk-84.
Największa operacja miała miejsce 19 stycznia 1991 roku. Do nalotu na cele w centrum Bagdadu wystartowało 78 samolotów - 56 sztuk F-16s, 14 F-15C (jako eskorta), 6 F-4 Wild Weasel (atakowały stanowiska obrony przeciw-lotniczej) i 2 EF-111 (zakłócanie elektroniczne). Akcja zakończyła się sukcesem, ale zmieniono po niej taktykę nalotów. Dwa F-16 zostały stracone, a piloci wzięci do niewoli. W czasie Pustynnej Burzy F-16 nie zestrzeliły żadnego wrogiego samolotu. Do pierwszego amerykańskiego zwycięstwa powietrznego doszło podczas misji patrolowej, w 1992 roku, kiedy F-16 strącił Miga-25 rakietą AIM-120. W 1993 kolejny F-16 pokonał Miga-23.
Generał Colin Powell powiedział później, że Wojnę w Zatoce wygrały dwa pojazdy: czołg M1 Abrams i samolot F-16.
Wojna w Jugosławii
Rozpad Jugosławii i konflikt na Bałkanach spowodował interwencję NATO i sporo misji patrolowych (a później też i bojowych) zabezpieczających tzw. no-fly-zone nad Bośnią i Hercegowiną. 28 lutego 1994 roku, 6 serbskich J-21 Jastreb naruszyło strefę i zbombardowało fabrykę w Banja Luce. Kilka F-16 wystartowało, by przechwycić intruzów. Tylko jeden z pilotów, sam zestrzelił trzy J-21, inna para F-16 strąciła czwartego.
"Za linią wroga" - zestrzelenie "Basher 52" - 2 czerwca 1995
Znany wszystkim film "Za linią wroga" ("Behind Enemy Lines"), z Genem Hackmanem i Owenem Wilsonem w roli pilota Burnetta zestrzelonego nad Bośnią, oparty jest na faktach. Rzeczywistość nie była oczywiście tak bardzo spektakularna, jak wizja Hollywood, ale wiele szczegółów z filmu odpowiada autentycznym wydarzeniom. Najbardziej rzucającą się w oczy różnicą jest użycie w filmie pojedynczego samolotu F-18. Strącony pilot leciał F-16, w parze ze swoim skrzydłowym.
2 czerwca 1995, o 13.15 z bazy Aviano we Włoszech, wystartowała para F-16 z 555th Fighter Squardon, na jedną z wielu misji pilnującej strefy zakazu lotów "no-fly-zone" (Operation Deny Flight). W powietrzu przebywał kapitan Scott O'Grady i jego skrzydłowy - kapitan Bob Wright. Gdy przelatywali niedaleko miasteczka Mrkonjic, na ziemi uwijali się Serbowie. Radary przenośnych baterii rakiet przeciw-lotniczych SAM zostały uruchomione na bardzo krótko, przez co Amerykanie nie mieli pojęcia o ich obecności, aż do feralnego momentu. Gdy samoloty przelatywały bezpośrednio nad nimi, odpalono dwa pociski. Piloci mieli sygnał o nich tylko w kokpicie, przez duże zachmurzenie nie mogli dostrzec śladów rakiet. Pierwsza z nich eksplodowała pomiędzy dwoma F-16. Druga trafiła bezpośrednio w samolot, którym leciał O'Grady. Wright widział tylko kule ognia i F-16 przełamane w powietrzu na pół. Jakimś cudem jednak O'Grady zdołał się katapultować z płonącego kokpitu, oderwanego od reszty (scena z filmu).
Pilot wylądował w obszarze zamieszkałym przez Bośniackich-Serbów, terenie uznanym za "wrogi". Kilka minut zajęło mu odszukanie "torby przetrwania" (survival bag - z apteczką, wodą, pistoletem Beretta), później musiał już działać szybko. Do miejsca gdzie leżał spadochron zbliżał się oddział paramilitarnej bojówki Serbów. O'Grady wysmarował się błotem i starał się jak najlepiej ukryć przed wrogimi żołnierzami, którzy przeszukiwali okolicę wokół spadochronu. Serbowie sprawdzali teren, pobieżnie "nakłuwając" grunt karabinami lub bagnetami i strzelając na ślepo, by go "wykurzyć" - w kulminacyjnym momencie chodząc zaledwie 3-5 metrów od niego! (scena z filmu).
Dla O'Grady'ego rozpoczęła się walka o przetrwanie. Aby użyć radia, musiał po pierwsze odczekać trochę - wróg często nasłuchiwał sygnału zaraz po zestrzeleniu, i to zwykle zdradzało pozycję pilotów. Istotne było też jakieś odkryte miejsce na wzgórzu, by sygnał dotarł bez przeszkód, a teren umożliwiał lądowanie śmigłowców. Kapitan poruszał się tylko w nocy, leżąc ukryty podczas dnia. Jadł liście, trawę i owady. By pić - używał wody deszczowej, którą odsączał z gąbki i torebek. Był odwodniony, przemarznięty, pozbawiony praktycznie snu. Dla kolegów i NATO był MIA - zaginiony w akcji. Nie wiedzieli czy żyje, ale szukali go, samoloty latały nasłuchując sygnału.
Tak minęło 5 dni. Wyczerpany O'Grady poruszał się nocami w stronę jednego ze wzgórz. Co jakiś czas włączał sygnał z radia na krótkie chwile. NATO wyłapywało sygnał, ale nie miało pewności czy to swój, czy wróg - nadawano go w znacznej odległości od miejsca katapultowania. Szóstej nocy pilot dostał się w końcu na szczyt wzgórza i starał się wywołać swoich.
Major Hanford kończył już misję nad "no-fly-zone". Pomimo resztek paliwa, zdecydował się na kilka dodatkowych pętli i dalsze nasłuchiwanie, łamiąc trochę przepisy i zbliżając się do lądu. Nagle usłyszał pełen zakłóceń głos, zmienił kurs, by sygnał był jak najsilniejszy. W radiu przyzywał go Basher 52, nawiązali kontakt. Niestety, takie rozmowy słyszy również wróg, Serbowie też już wiedzieli o nim. O 2 w nocy NATO było postawione na nogi wieścią o żywym pilocie. Major Hanford, który pierwszy usłyszał O'Gradyego nie wrócił do bazy, tylko poleciał zatankować w powietrzu. Z nowym zapasem paliwa wrócił nad Bośnię, by przekazać wieści kapitanowi i podtrzymywać go na duchu.
Dowódca piechoty morskiej US Marines na pokładzie okrętu USS Kearsarge dostał wybór: rusza teraz o 3 w nocy, bez wsparcia lotnictwa, lub nad ranem - razem z całą kawalerią. Zdecydował się czekać, nie chcąc ryzykować życia kilkudziesięciu żołnierzy. Zdawali sobie sprawę, że pilota szukają też Serbowie. O 4.40 rano nadszedł rozkaz rozpoczęcia misji, o 5.01 z pokładu wystartowały dwa śmigłowce CH-53 Sea Stallion z żolnierzami 24th MEU (Marine Expeditionary Unit), dwa śmigłowce szturmowe AH-1 Cobra, cztery Harriery AV-8. Wsparcie zapewniał drugi, taki sam zestaw sił powietrznych, samoloty EA-6 Prowler i dwa EF-111 do walki elektronicznej, myśliwce F-18 i para samolotów A-10. Gdyby coś poszło nie tak, w drodze do Bośni był też oddział sił specjalnych.
Dwa myśliwce F-18 pierwsze dotarły nad lokację O'Grady'ego, dając mu znać o misji ratunkowej Search and Resuce i ustalając dokładniej jego pozycję. Teren w wielu miejscach otaczała mgła.
O 6.35 dwa potężne Stalliony zaczęły podchodzić do strefy lądowania z ogłuszającym dudnieniem silników. Otoczone drzewami miejsce było tak ciasne, że z odległości żołnierze mieli obawy, czy śmigłowiec się tam zmieści. Po wylądowaniu Marines błyskawicznie rozbiegli się zabezpieczając perymetr. Nie wiedzieli, czy będą musieli szukać go w lesie, czy bronić się przed atakiem Serbów. Nagle zobaczyli postać, wybiegającą zza linii drzew, z pistoletem w dłoni, ale też i w niezwykłej, jaskrawo pomarańczowej czapce. O'Grady chciał by łatwo i szybko go rozpoznano. Sierżant Pfister wybiegł na spotkanie. Poruszony i wyczerpany pilot mamrotał coś nieskładnie, nie chciał oddać broni - sierżant Marines zmuszony był więc go... uderzyć! Paroma sprawnymi ciosami wybił mu pistolet z dłoni (ze względów bezpieczeństwa nie mógłby wsiąść z bronią w ręku), podtrzymał na drodze do śmigłowca i posadził na fotel. Wrócił jeszcze po leżącą Berettę, pomarańczowa czapka została na trawie. Marines pośpiesznie wsiedli i śmigłowce wzbiły się w powietrze. Cała operacja zajęła kilka minut, bez jednego wystrzału. Nie oznaczało to jednak końca kłopotów.
Serbowie nie ryzykowali strzelaniny z wyszkoloną i dobrze uzbrojoną piechotą morską (lub nie dotarli na czas na miejsce), krótko po starcie otworzyli jednak ogień do lecących Stallionów. Do śmigłowców strzelano z AK, artylerii przeciwlotniczej AAA, odpalono także co najmniej dwa pociski SAM, głównie jednak z ręcznych wyrzutni SA-7, które kierowały się źródłem ciepła. Śmigłowce wykonywały tak gwałtowne manewry uników, wyrzucając flary, że kilku żołnierzy rozchorowało się na pokładzie. Piloci popisali się niesamowitym kunsztem, lecąc ogromnymi maszynami 15 metrów nad ziemią i niżej, z prędkością ponad 200 km/h. To uchroniło ich przed rakietami, helikoptery oberwały jednak ogniem z karabinów i działek, doznając drobnych uszkodzeń. Rykoszet kuli trafił w manierkę przy pasie jednego z żołnierzy. W pewnym momencie amerykanie zaczęli "odgryzać" się ogniem z karabinu pokładowego. Strzelec twierdzi, że raczej nikogo nie trafił, ale na pewno zmusił wroga, by "schował głowę", zamiast dokładniej celować. Ponieważ była to misja ściśle ratunkowa, nie angażowano do walki szturmowych Kobr i samolotów, aby nie pogorszyć sytuacji. Po kilku minutach śmigłowce wydostały się spod ognia nieprzyjaciela, by dotrzeć w końcu na pokład USS Kearsarge. Prezydent Clinton ogłosił w telewizji szczęśliwy powrót kapitana O'Grady'ego.
O'Grady pozytywnie wyrażał się o filmie "Behind Enemy Lines", ale nie podobało mu się sportretowanie jego osoby przez Owena Wilsona, jako przeklinającego i nie wykonującego rozkazów pilota. Wytoczył proces 20th Century Fox o zrobienie filmu bez jego zgody oraz procesował się z Discovery Channel, które kilka razy emitowało dokument o nim zrobiony przez BBC - jako rzekomą, nielegalną promocję filmu Foxa. Obydwa pozwy rozwiązano ugodowo, na pozostających w tajemnicy warunkach. Kapitan opisał swoje losy w książce: "Basher Five-Two: The True Story of F-16 Fighter Pilot Captain Scott O'Grady".
Osoby znające angielski mogą obejrzeć dokument o zestrzeleniu Basher 52, zrobiony dla kanału National Geographic
Wojna w Kosowie, Operacja Enduring Freedom
Na Bałkanach nadal było niespokojnie. W 1999 roku piloci F-16 wykonali wiele misji bojowych nad Kosowem, które dążyło do swojej niepodległości. W marcu i maju doszło do walk powietrznych z Migami-29, obydwa samoloty zestrzelono, stracono jedno F-16, strącone pociskiem ziemia-powietrze, pilota uratowano.
Ostatnie dziesięciolecie to czas również wypełniony niezliczonymi misjami bojowymi nad Irakiem i Afganistanem, polegającymi na bombardowaniu celów, już bez zagrożenia ze strony myśliwców czy jakiegoś znaczącego z ziemi.
F-16 w popkulturze
Chyba najbardziej znaną filmową rolą F-16 jest trylogia "Żelazny orzeł". Amerykańskie siły powietrzne, po przeczytaniu scenariusza, w którym nastolatek kradnie z bazy samolot i leci nim wywołać wojnę z arabskim krajem - popukały się w czoło z politowaniem i odprawiły producentów z kwitkiem. W filmie wystąpiły więc pomalowane w charakterystyczne, pustynne barwy - izraelskie F-16.
W świecie gier komputerowych F-16 był w swoim czasie bohaterem niezliczonej ilości symulatorów lotniczych. Pierwsze 8-bitowe wersje F-16 Combat Pilot, tytuły od Novalogic, Jane's. Niezwykłą produkcją była wyciskająca ostatnie soki z każdego procesora, epicka opowieść fabularna o pilotach - najemnikach: Strike Commander.
Wisienką na torcie pozostaje do dziś niezwykły, ultra realistyczny symulator Falcon 4.0. Firmowo wydany z instrukcją obsługi liczącą 650 stron, dziś dzięki modyfikacjom i dodatkom potrafi być jeszcze bardziej wymagający i wcale nie gorszy graficznie od współczesnych standardów. Najnowszy i najlepszy mod (nadal?) - BMS, zmienia go w praktycznie całkiem inny i nowoczesny produkt. Społeczność zgromadzona wokół kultowego sima nadal jest silna i aktywna, wystarczy spojrzeć na ten niezwykły filmik, z naszego, lokalnego "podwórka".
Pomimo 40 lat na karku, F-16 nadal nieźle sprawuje się jako wielozadaniowy samolot zdolny i do nalotów i do walk powietrznych. Od jakiegoś czasu widzę go prawie codziennie, gdy przemyka z hukiem lub podchodzi lądowania - i nigdy nie mogę oderwać oczu podziwiając. Ten kształt chyba nie jest w stanie się "opatrzeć" czy znudzić!