Crowdfunding i Early Access – nie czuję bluesa! - Qualltin - 5 sierpnia 2014

Crowdfunding i Early Access – nie czuję bluesa!

To, że w ostatnich miesiącach poszukiwanie środków u klientów jeszcze przed rozpoczęciem procesu produkcji stało się modne, jest więcej niż pewne. Daje to szansę wszystkim, którzy nie są w stanie pozyskać funduszy na start, bez których nawet nie można wytworzyć pierwszych koncepcji w stopniu zadowalającym dla potencjalnego, przyszłego inwestora. Ratunkiem są więc ci, którzy nie szczędzą pieniędzy na swego rodzaju inwestycje z dużym ryzykiem. Ryzykiem, bowiem nigdy do końca nie wiemy, co z tego wszystkiego wyjdzie. Jest to często inwestycja niepewna. Jestem takiej formie przeciwny od dawna, a na poparcie tezy o chwiejności tego podejścia mam dla Was dwa przykłady.  

Parę miesięcy temu pokusiłem się o złamanie własnych zasad dotyczących nie kupowania kota w worku. Rust jednak znalazł się na liście dostępnych gier na moim koncie Steam wbrew własnym ustaleniom. Pierwsze wrażenia były oczywiście pozytywne. Jednak gdy zauroczenie minęło, dotarło do mnie, że wydałem prawie 100 złotych na produkt niekompletny, a jak się później okazało – także produkt, który diametralnie zmieni swoje oblicze z tego, które przekonało mnie do zakupu, na takie, które w ogóle mnie nie interesuje. Tak, byłem swego czasu fanem wszelkiej „zombiady” w grze. Moda na takie rozwiązanie stała się jednak z czasem mocno męcząca. Już widzę, że od tego etapu raczej się oddalamy. Apogeum huraganu przeszło, zbierając swoje żniwa. W efekcie mamy setki gier o podobnej tematyce i podobnym założeniu, a różnią się tak błahymi szczegółami, że nie wiem jak bardzo trzeba by mieć ochotę, żeby zebrać w jednym miejscu wszystkie ich odmienności. Rust wpisywał się w ten cały śmieszny kanon zombie apokalipsy. Czasu jednak nie cofnę, grę kupiłem i ją mam, choć od dawna z niej już nie korzystam. Okazuje się jednak, że zapłaciłem za coś, co chwilę potem całkowicie zmieniło swoje oblicze. Ot, nagle z gry o zombie, stała się to gra o survivalu w innym klimacie i przy innych założeniach. A co w sytuacji, kiedy to (zakładając) motyw zombie przyciągnął mnie do gry? Tak, to jest właśnie Early Access. Płacisz z góry, a nigdy nie wiesz, czy dostaniesz to, czego chciałeś, bądź czy w ogóle cokolwiek dostaniesz. Podobnie było z grą Towns, która ni stąd ni z owąd zniknęła z rynku, pozostawiając tylko nędzną podstawę wersji beta obiecywanej gry.

Z Crowdfundingiem jest podobnie. Płacisz z góry, mając nadzieję, że dokonany przedwcześnie zakup okaże się trafioną inwestycją, bo wszelkiego rodzaju oferty na portalach typu Kickstarter oparte są o ten element, który pobudza nasz instynkt „ekonomiczności” – zapłać teraz, wyjdzie Ci taniej, niż gdybyś kupił później. Sprawa super, o ile ktoś będzie nad tym wszystkim miał kontrolę – a często nie ma. Jako przykład podać można grę Yogventures!, która miała być tworem mocno czerpiącym pomysły z Minecrafta, ale idącą o krok dalej, oferując ładniejszą oprawę graficzną. A przede wszystkim miała być też tytułem świeżym. Jak skończyła się zbiórka jednego z bardzo poniesionych falą „hype” projektów? Dwójka vlogerów, nie znając się na produkcji gier, przyszła na Kickstartera mówiąc, że mają znajomych, którzy są w stanie zrealizować taki projekt. Dostali ponad pół miliona dolarów, po czym poinformowali wszystkich, którzy wzięli udział w zbiórce, że projektu nie da się zrealizować przez czynniki od nich niezależne.

O ile Kickstarter z zasady dba o to, aby nikt środków nie przywłaszczył nie zwracając w zamian tego, co obiecał, to jednak niesmak pozostaje. Nie warto nawet odnosić się do tego, jak sprawa ma się z Early Access. Kupujesz coś w fazie produkcji z obietnicą, że dostaniesz na końcu pełnoprawny produkt, ale nikt nie kontroluje całego procesu i nie jest w stanie zapewnić jego ciągłości niezależnie od decyzji twórcy. Jeśli postanawia on zawiesić prace, to zostajesz z tym, co dotychczas zostało zrobione, a najczęściej produkt ten nie niesie ze sobą żadnej wartości w zestawieniu z ceną, jaką trzeba było zapłacić. Tracisz zaufanie w to, że Twoje pieniądze mogą być dobrze wykorzystane. Jasne, ten, kto zainwestował w udany projekt, może teraz wychwalać w niebiosa Crowdfunding, jednak moim zdaniem jest to tylko zbiorowisko często pomysłów wymyślonych tylko na siłę i tylko po to, żeby zdobyć fundusze i zrealizować coś, co w normalnym procesie gromadzenia pieniędzy w biznesie nie przeszłoby nawet połowy drogi. Nigdy więcej nie uwierzę w Crowdfunding i nigdy więcej nie uwierzę w Early Access. Pora nabrać rozsądku, poczekać, aż coś zostanie wydane i wtedy to kupić. Wierzę jednak, że ludzie nie kierują się takim skrajnym rozsądkiem, jak ja, tylko nadal będą finansować te projekty. Może i dobrze dla tych dobrych projektów, ja jednak stanę z boku i będę obserwować.

Qualltin
5 sierpnia 2014 - 09:02