No i stało się! W końcu drugi sezon The Walking Dead od Telltale Games dobiegł końca. Nastąpił kres domniemywania i snucia przypuszczeń! Nadszedł czas refleksji! Wreszcie produkcję tę ocenić można za całokształt, a co najważniejsze, w końcu powiedzieć można jak kontynuacja jednej z najlepszych gier 2012 roku wypada na tle swojej poprzedniczki.
Pierwszy epizod drugiego sezonu The Walking Dead zadebiutował 18 grudnia 2013 roku. Przez kolejnych kilka miesięcy gracze, czasem dłużej a czasem krócej, czekali na kolejne części tej podzielonej na epizody gry. 27 sierpnia, a zatem ponad 8 miesięcy po premierowym epizodzie, wszyscy śledzący przygody Clementine mogli poznać zakończenie drugiego sezonu. Jak wypadło? Cóż...zanim przejdę do ogólnej recenzji i oceny gry to, jako że nie robiłem recenzji poszczególnych odcinków, powiem pokrótce co nieco o każdym z nich (bez spoilerów!). A zatem zaczynamy!
Episode I "All That Remains" – żywych trupów dobre początki
Solidne rozpoczęcie sezonu z nieoczekiwanymi zwrotami akcji. Z lekka wyrośnięta już Clementine pokazuje to czego uczył ją Lee. Nowi bohaterowie są intrygujący, a początek całej historii zawiązuje ciekawa akcja. Nie brakuje też szokujących momentów oraz co najmniej jednej trudnej decyzji. Właściwie jedynym dużym minusem jest fakt, że praktycznie nic nie wiadomo o przygodach dziewczynki pomiędzy sezonami a przecież jest to dość duży przeskok czasowy (16 miesięcy). Jeśli chodzi o Xboxa 360 to strasznie kuleje optymalizacja. [Ocena 8/10]
Episode II "A House Divided" – odcinek jeszcze lepszy od pierwszego
Bez wątpienia jest to perełka wśród odcinków drugiego sezonu! Epizod ten dorównuje też najlepszym częściom znanym z poprzedniego sezonu gry. Jest spokój, jest akcja, są emocje, dialogi i interakcja z otoczeniem, a wszystko to w idealnych proporcjach (jak dla interaktywnego filmu). Świetni bohaterowie epizodyczni oraz mocne poruszające sceny dopełniają ten epizod idealnie. Bez dwóch zdań daję najwyższą notę! [Ocena 10/10]
Episode III "In Harm's Way" – pierwszy zawód w serii
Po poprzednim odcinku oczekiwania miałem naprawdę wysokie. Początek zapowiadał się bardzo ciekawie, ale ostatecznie epizod niesamowicie mnie zawiódł. Jest przeciętnie...i to do tego stopnia, że śmiem stwierdzić, iż to najsłabszy odcinek w ogóle. Mało dialogów (praktycznie brak możliwość prowadzenia rozmów poza popychaniem historii od przodu) oraz niemalże zerowa interakcja z otoczeniem narobiła mi niesmaku, a to nie wszystko. Clementine staje się niemalże małym superbohaterem. Dorośli wysługują się małą dziewczynką na prawo i lewo sprawiając, że ich los dosłownie leży w rękach dziecka. Do tego główna bohaterka skrada się po dachach, zeskakuje z nich do wnętrz budynków i potem niezauważalnie wspina się z tych wnętrz (po jakiś kontenerach) na sam dach. Naprawdę? Jedenastolatka? Odcinek ten ratuje w moich oczach tylko dobry początek oraz świetne zakończenie...i nie, wcale nie chodzi mi tu o masakrę... [Ocena 5+/10]
Episode IV "Amid The Ruins" – jest już lepiej, ale...
Chaos na początku epizodu robi dobre wprowadzenie do dalszej historii, która uszczuplona zostaje o niektórych bohaterów – niespodziewanie i trochę jakby bez sensu. Pałeczkę przejmują nowe postacie z poprzedniego epizodu (wcześniej nie odzywały się prawie wcale) i to wychodzi grze na dobre. Dzieje się zdecydowanie więcej, jest dużo wyborów, sporo akcji no i w przeciwieństwie do poprzedniego odcinka można trochę pogadać i pozwiedzać. Pojawia się jednak kilka wpadek, takich jak np. czyszczące się samoczynne ubrania i okazjonalne bugi (usunięcie przez system jednego z moich wyborów). To jednak nie wpływa aż tak bardzo na odcinek, który jest dobry, lecz szczyt swoich możliwości pokazuje dopiero w ostatnich minutach prowadząc drugi sezon do finału. [Ocena 7.0/10]
Episode V "No Going Back" – coś się kończy, coś zaczyna...
Powoli rozkręcający się wielki finał nie zawiódł. Po początku pełnym akcji czeka nas dosyć dużo dialogów i tzw. ciszy przed burzą. Gdy jednak do owej burzy dochodzi znowu trudne decyzje stawiają nas pod ścianą i często, żałujemy tego jak postąpiliśmy. Zakończenie, miażdży...dosłownie, jest tak dobre, jak to znane z sezonu pierwszego. Do tego Telltale Games pokusiło się o kilka jego wersji. Łzy same napływają do oczu...świetna historia przedstawiona w rewelacyjny sposób...niestety po zakończeniu miałem wrażenie, że jakieś to wszystko niesamowicie naciągane, niemniej jednak bardzo dobre. [Ocena 9.5/10]
Oceniając każdy epizod z osobna warto rozpatrzyć ogólnie plusy i minusy gry oceniając ją za całokształt. Niewątpliwie jest to produkcja bardzo udana i pomimo zdecydowanie słabego epizodu trzeciego Telltale Games nadal jest w dobrej formie, nadal pozytywnie zaskakuje i wciąż niesamowicie gra na naszych emocjach. W końcu odpowiedzieć można na pytanie "Czy sezon drugi jest lepszy od swojego poprzednika?". Na to pytanie najlepiej odpowiadać opisując co w drugim sezonie wypadło lepiej, a co słabiej niż w pierwszym.
TWD: Season Two > TWD: Season One
Da się zauważyć pewien postęp graficzny, nie duży, aczkolwiek zdecydowanie zauważalny. Optymalizacja (poza pierwszym odcinkiem) została zdecydowanie poprawiona, dzięki czemu na konsoli Xbox 360 grało mi się o wiele przyjemniej niż w The Walking Dead: Season One. Dużo lepiej działały też quick time eventy, tzn. nie występowały żadne problemy techniczne z ich wykonywaniem, dzięki czemu oszczędziłem sobie frustracji (w pierwszym sezonie było kilka denerwujących momentów).
Lepiej wypada też zakończenie – nie mówię tu jednak o jego jakości a o rozbudowaniu i nieliniowości. Pod koniec rozgrywki (finałowy odcinek), wybory jakich dokonamy zdeterminują zakończenie i to nie tylko w marginalnym stopniu. Wreszcie czuje się, że nasze decyzje mają znaczący wpływ na historię, nie tylko z perspektywy bohatera, ale również z perspektywy nieliniowości samej fabuły.
TWD: Season Two < TWD: Season One
Jeśli narzekaliście, że w pierwszej części jest za mało gameplaya to zawiedziecie się, gdyż w drugiej odsłonie jest go jeszcze mniej niż w poprzedniczce. Gra zdecydowanie bardziej zbliżyła się do interaktywnego filmu. Czy mi to przeszkadzało? Nie. Niemniej jednak irytował mnie np. fakt, że w trzecim odcinku, gdzie można było umieścić więcej interakcji z otoczeniem oraz więcej rozmów z członkami grupy odwalono krótko mówiąc chałę...a wystarczyło w tej kwestii wziąć przykład z sezonu pierwszego.
Słabiej wypadli bohaterowie. Z początku prezentowali się ciekawie, jednakże część z nich później była nijaka tzw. papierowa. U części natomiast zdecydowanie zmarnowano potencjał. Charyzmatyczne i naprawdę ciekawe postacie pojawiające się więcej niż w jednym odcinku, włączając główną bohaterkę, wyliczyć można na palcach u jednej ręki. Pozostałe giną równie szybko jak się pojawiają a reszta jest...po prostu jest. Choć całość wypada solidnie to daleko im do grupy z pierwszego sezonu. To samo można powiedzieć o muzyce...wypada w porządku, ale nie zostaje w głowie, a utworowi po ostatnim odcinku daleko do sławnego i wzruszającego motywu z zakończenia sezonu pierwszego.
Choć Clementine jest interesującą postacią i ciekawie było spojrzeć na brutalny świat z perspektywy dziecka to moim zdaniem nie udźwignęła ona ciężaru bycia głównym bohaterem, a wszystko przez jej wiek. Ewidentnie brakowało jej tych kilku lat...fabuła miejscami aż sama krzyczała, iż trzeba jej bohaterki starszej, chociaż 15-16 letniej. Niestety, Clementine ma lat 11 i przez to masa sytuacji wydaje się mało prawdopodobna i strasznie naciągana, co z kolei przekłada się na moją opinię, że Lee wypadł nie tylko lepiej, ale i uczestniczył w bardziej "realistycznej" historii.
Jest słabiej, ale w dalszym ciągu bardzo dobrze!
W ostatecznym rozrachunku The Walking Dead: Season Two wypada słabiej od swojego poprzednika. Pierwsza część była swojego rodzaju nowością i to co było w niej innowacją i odświeżało rozgrywkę tu prezentuje się już jako pewien standard. Sama historia, choć bardzo dobra, nie omieszka popadać w pewne, znane nam już poprzedniej odsłony schematy. Warto tu też przywołać nawiązania do dodatku The Walking Dead: 400 Days, mającym być pomostem pomiędzy pierwszą a drugą częścią gry. Szczerze mówiąc nie dopatrzyłem się zbyt wielu konkretnych odniesień poza jedną postacią oraz dosłownym mignięciem kilku innych. Co z pozostałymi bohaterami The Walking Dead: 400 Days? Jakie przygody mieli przed drugim sezonem i jak ich losy potoczyły się później? Niestety, tego nie wiadomo...a szkoda, bo liczyłem tu na pewne rozwinięcie.
Wracając do samego drugiego sezonu...dostaliśmy bardzo dobre otwarcie kontynuowane rewelacyjnym odcinkiem, który następnie przerodził się w ten jeden nieszczęsny epizod, wypadający po prostu słabo. Przedostatniemu odcinkowi daleko do początku drugiego sezonu, niemniej jednak zaciera ślady po swoim nieudanym poprzedniku. Tak oto dochodzimy do finału, który znowu błyszczy, prezentując się po prostu świetnie, aczkolwiek nie bez wad.
Choć drugi sezon ulega pierwszemu to trzeba zaznaczyć, że nie prezentuje się on drastycznie słabiej i nadal jest bardzo dobrą produkcją, która pokazuje, że seria ta dalej jest ciekawa i ma jeszcze wiele do zaoferowania. Ja w każdym razie te 9 godzin (rozegrane przez ponad 8 miesięcy :P) będę wspominał bardzo dobrze, a zakończenia ostatniego odcinka prześledzę z pewnością jeszcze nie raz...
OCENA LEŚNEGO DEMONA
8/10
PLUSY:
+Fabuła
+Dialogi
+Zwroty akcji
+Kilku świetnych bohaterów
+Rewelacyjna gra emocjami
+Prawdziwie nieliniowy finał historii
+Mierzenie się z konsekwencjami własnych wyborów
+Brak jednoznacznego podziału na wybory dobre i złe
MINUSY:
-Trzeci odcinek!
-Spora część "papierowych" bohaterów
-Brak większych nawiązań do TWD: 400 Days
-Nie wiadomo co działo się przez 16 miesięcy pomiędzy sezonami
-Wiek Clementine powodujący absurdalne sytuacje i wrażenie naciągania historii
Grafika: zródło ukazane po kliknięciu w obraz
– SATYR