Firma Blizzard udowadnia wraz z kolejną grą, że potrafią sprzedać rozrywkę na najwyższym poziomie. Twórcy wielokrotnie powtarzają, że wszystko robią z pasji i zamiłowaniem. Obok gier ze świata WarCraft, StarCraft oraz Diablo, pojawia się masa książek, które rozszerzają nam dane uniwersów. W kolejnym odcinku Biblioteczki Gracza, wziąłem się za serię książek ze świata Diablo, gdzie anioły i demony nie pozwalają ludziom żyć w spokoju. Zapraszam na recenzję Diablo: Dziedzictwo Krwi.
Na początku dwudziestego pierwszego wieku, jedynym wydawnictwem tłumaczącym i wypuszczającym na rynek Polski książek ze świata gier, było małe wydawnictwo ISA. Tym razem w moje ręce wpadła pierwsza książka z serii o magii i mieczu - Diablo: Dziedzictwo Krwi. Format wszystkich książek jest taki sam. Więc i ta ma niewielki rozmiar, bo B5. 384 stron czyni ją jak na razie najgrubszą książkę jaką czytałem tego wydawnictwa. Nie zmienia to faktu, że książka fajnie leży w dłoniach i nie jest zbyt ciężka, a na półce nie zajmuje wiele miejsca i dobrze się prezentują. Okładka jest cała czarna z mrocznym szkieletem w kapturze, który szyderczo na nas patrzy. Grafika jest zaciągnięta z gry Diablo 2 i prawdopodobnie przedstawia samego Diablo, pod postacią mrocznego wędrowca w ostatnim stadium przemiany w wielkiego czerwonego demona. Pomimo braku oryginalności, okładka od razu mówi nam, co możemy spodziewać się w środku.
Na początek powiem, że wszystkie książki jakie do tej pory miałem przyjemność czytać, związane oczywiście z firmą Blizzard, były ściśle lub fragmentarycznie powiązane z grami. W tym przypadku nie jest inaczej, ale co ciekawe nie trzeba znać fabuły i bohaterów, by wciągnąć się w magiczną opowieść Dziedzictwa Krwi. Tą książkę można bez trudy czytać, bez znajomości gry. Gdybym miał coś polecić fanom historii z magią i mieczem w tle, ta książka byłaby jedną z nich. Fajnie jest znać świat Diablo z gry, ale w tym przypadku nie jest on potrzebny.
Richard A. Knaak udowodnił już niejednokrotnie, że bardzo dobrze czuje się w uniwersach stworzonych przed firmę Blizzard. Przyznam, że wcześniej nie spotkałem się z jego twórczością i wiele straciłem. Fan fantasy, powinien sięgnąć po jedną z masy książek Richarda. Fantastycznie dawkuje napięcie i w niezwykły sposób opisuje zachowanie bohaterów. Do tego wrzuca masę potworów, które od czasu do czasu wychodzą z cienia, by zasmakować czyjeś krwi. Najprawdopodobniej dobrze mu to wychodzi, gdyż autor napisał już sześć książek ze świata Diablo. Trzy zostały wydane przez firmę ISA w Polsce, a trzy jak na razie nie. Ale mam dobrą wiadomość. Już na dniach pojawi się czwarta książka rozpoczynająca trylogię Wojny Grzechu, pt: Diablo: Prawo krwi. Za jej wydanie zabrało się wydawnictwo Insignis, które ostatnio przejęło prawa do wydawania książek na podstawie gier. To tak na marginesie.
Przejdźmy do konkretów. Historia przedstawiona w książce opowiada losy byłego żołnierza Norreca Vizharana, który jest rozczarowany płacą w wojsku i postanawia jednak spróbować żyć na własną rękę. Rozpoczął więc pracę jako poszukiwać skarbów. Początek książki to przeszukiwanie opuszczonego grobowca w celach zarobkowych. Norrec wraz z dwoma towarzyszami natrafiają na grobowiec Bartuca, legendarnego władcę demonów i wielkiego tyrana. Znajduję legendarną zbroję Bartuca i po jej ubraniu staję się jej niewolnikiem. Zabija swoich towarzyszy i wyrusza w podróż do Lut Gholein, gdzie znajduję się ostatnia cześć zbroi. Posiadaczem hełmu jest Augustus Malevolyn, który zebrał niewielkie bogactwo oraz wojsko i przy pomocy magii Bartuca chce zdobyć panowie nad światem ludzkim, jak i demonicznym. Gdy tego było mało, do pomocy ma piękną czarodziejkę, która stara się wykorzystać władcę do swoich własnych celów, która znów jest w układach z przebiegłym demonem o imieniu Xazax. Niestety jak przystało na demona, będzie on starał się wykorzystać wszystkich, by wykonać przydzielone mu rozkazy. Widzicie ile tu jest wątków. Gdyby było mało, mamy jeszcze młodą nekromantkę o imieniu Kara, która tafia do grobowca, gdzie Norrec odnalazł zbroje i wyrusza za złodziejem, by powstrzymać zło i czającą się za horyzontem zagładę świata. Resztę wątków zostawiam wam czytelnicy, by nie psuć niespodzianek.
Autor przez dziewiętnaście rozdziałów prowadzi nas, pokazując nam bardzo realistyczny świat w jakim przyjdzie żyć bohaterom. Zobaczymy zimne grobowce, magiczne świątynie, a także przyjdzie nam walczyć z potworami na pełnym morzu lub pod gorącym słońcem pustyni. Odwiedzimy również miasto Lut Gholein, które mogliśmy zwiedzać w grze Diablo 2. Walczyć będziemy z pustynnymi bestiami, morskimi stworami i piekielnymi demonami, które zostały wyciągnięte prosto z gry. A jeśli będziemy uważni i wytrwali, autor nagrodzi nas pokazując samego Diablo – Pana Grozy.
Podsumowując jest tutaj masa bohaterów i wątków, które z czasem pojawiają się i w drastyczny sposób kończą wraz z zamknięciem książki. Główną role odkrywa tutaj władza, która w świecie miecza i magii, jest najbardziej poszukiwaną rzeczą pod słońcem. Obok ciągłych intryg oraz walki, będziemy światkami obrony samego Lut Gholein. Moja ocen to pięć uwodzicielskich czarodziejek z wielkimi dekoltem, na pięć wielkich brzydkich piekielnych demonów, starających się wykorzystać każdego bohatera. Czyli świetna książka, którą możne przeczytać każdy fan dobrego fantasy, nie koniecznie fan gry.
Inne książki o Diablo:
#01 - Diablo 3: Nawałnica Światła