Dlaczego Forza Motorsport 5 jest jak Alfa Romeo - recenzja gry - DM - 11 października 2014

Dlaczego Forza Motorsport 5 jest jak Alfa Romeo - recenzja gry

DM ocenia: Forza Motorsport 5
82

O Alfie Romeo krążą dwa stereotypy. Pierwszy z nich chętnie przytaczają ci bardziej rozsądni i rzeczowi kierowcy. Alfy to delikatne, awaryjne, kapryśne wozy. Bardzo drogie jako nowe, drogie w serwisowaniu, a na wartości tracą szybciej niż rubel po wprowadzeniu sankcji. O drugiej naturze włoskiego auta, wielu dowiedziało się dopiero z ust Jeremiego Clarksona. Alfy to kwintesencja samochodu z duszą, o wyścigowym rodowodzie porównywalnym jedynie z największymi legendami motoryzacji. To auta o wyjątkowej, zahaczającej o dzieło sztuki stylistyce, sportowych akcentach (wskazówki liczników wiszące w dół!), rasowym brzmieniu. Każdy, kto kocha samochody, powinien choć przez chwilę w życiu posiadać Alfę. Podobne kontrasty znajdziemy w grze Forza Motorsport 5.

Forza Motorsport 5 nie jest może wymarzoną pozycją dla miłośników gier wyścigowych, ale jest niemal perfekcją dla każdego fanatyka samochodów, motoryzacji (i gier wyścigowych).

Seria Forza Motorsport zawsze była wierna swoim założeniom, znacznie odbiegającym od innych gier wyścigowych na konsole. Poważna, stawiająca na realizm i „czystą” jazdę na czas po zamkniętych torach, oferująca jednocześnie olbrzymią bazę aut - nie tylko tych super szybkich, egzotycznych - ale również zwykłych, którymi zapchane są nasze ulice, które były popularne 10-20 lat temu. Nie znajdziemy tu premii za widowiskową jazdę, skoki, taranowanie przeszkód, nie znajdziemy optycznego tuningu - liczą się tylko  „czyste” okrążenia, perfekcyjne pokonywanie toru w coraz szybszych klasach wyścigowych.

Z tych powodów, dla wielu amatorów szybkiej jazdy - Forza może wydawać się trochę nudna, monotonna. Piątej części nie ratuje też to, że w porównaniu do czwórki - dostajemy o wiele mniej torów, prawie połowę mniej aut, z których wiele dostępnych jest tylko jako płatne DLC. Zarabiane w grze wirtualne kredyty nie pozwalają na szaleństwa zakupowe (to akurat było sporą zaletą), choć twórcy wydali już łatkę poprawiającą trochę ekonomię w grze. Usunięto dom aukcyjny z samochodami graczy. Wydana pośpiesznie, wraz z premierą Xboksa One - nie posiada zmiennych warunków pogodowych, czy cyklu dnia i nocy (podobno Forza 5 i Forza Horizon 2 zaczęto tworzyć prawie równocześnie).
Na pierwszy rzut oka więc, oprócz piękniejszej grafiki w 1080p i 60fps - nowa FM5 wydaje się być krokiem wstecz w zbyt wielu aspektach. Bardziej zrobioną na szybko wizytówką nowej konsoli, niż pełnoprawną grą wyścigową następnej generacji. Jest jak Alfa Romeo - zbyt droga, zbyt ubogo wyposażona w porównaniu do konkurencji… Czy jednak na pewno?

Forza Motorsport 5 nie jest może wymarzoną pozycją dla miłośników gier wyścigowych, ale jest niemal perfekcją dla każdego fanatyka samochodów, motoryzacji (i gier wyścigowych). Dla kogoś, kto w ciemno kupiłby Alfę, choćby miała się psuć cztery razy w tygodniu. Mniejsza ilość aut i torów nie koniecznie musi być wadą - wszak liczy się jakość, a nie ilość. Z listy samochodów zawsze wybieramy tylko kilka ulubionych, podobnie wygląda kwestia torów. Wśród siedemnastu zawartch w grze, jest absolutny top wszech czasów: Laguna Seca, SPA, Bathurst, Le Mans, Nordschliefe i Top Gear track na dokładkę - każdy rewelacyjnie oddany. Czy potrzeba czegoś więcej…? Nie!

Dzięki "małej" (ponad dwieście) liczbie wozów - każdy z nich dostępny jest w pokazowym trybie Forzavista - prezentującym najmniejsze detale aut, w sposób zahaczający wręcz o samochodową pornografię. Szkoda tylko, że nie możemy zmienić stylistyki wnętrza naszego garażu według własnego gustu.  

W Forza 5 - po raz pierwszy chyba w grze wyścigowej -
dostępny jest Rolls Royce!

Miłym urozmaiceniem pozostaje współpraca z programem Top Gear - choć wciąż jest ona zbyt słabo wykorzystywana. Oprócz znanego toru testowego w bazie lotniczej Dunsfold, „samochodów za rozsądną cenę”, usłyszymy głosy wszystkich prowadzących - tym razem opowiadających nie o pojedynczych autach, a ogólnie o klasach - kompaktach, hot hatchach, superautach, czy po raz pierwszy w Forza - o klasie „open wheel”. Dzięki umowie jaką mają twórcy Forzy z Top Gear - testowy tor został usunięty z ostatniej części Gran Turismo i jak na razie jest „exclusivem” Forzy na najbliższy czas.

W piątej części poprawiono już i tak świetny model jazdy, o którym ciepło wypowiadają się nawet ludzie od iRacing. Bolączką Xboksa pozostaje niewielka liczba obsługiwanych kierownic, ale różnice w prowadzeniu różnych typów aut, skutki uszkodzeń odczujemy wyraźnie grając także na padzie. Każde auto możemy tuningować mechanicznie i zmieniać jego ustawienia w zaawansowanym trybie.

Twórcy chwalą się bardzo systemem Drivatar’ów, który ma zastępować AI wirtualnych kierowców. Zamiast sztucznej inteligencji, gra wykorzystuje dane zbierane od wszystkich graczy, to jak jeździ i na tym opiera styl jazdy innych aut w wyścigach w karierze. Brzmi nieźle, ale w praktyce jest to chyba bardziej „chwyt marketingowy”. Gra wykorzystuje pewnie nasz nick i średni czas przejazdu okrążenia na każdym torze, ale raczej na pewno nie analizuje naszej agresywności, stylu wyprzedzania, dbania o opony. Podczas wielu okrążeń zauważyłem głównie znany z czwartej części motyw  zbyt szybkiego wchodzenia w zakręt kierowców AI i wypadania z toru.

Nowa Forza przyniosła poprawę w kwestii audio. Motyw z menu głównego nawiązuje bardziej do muzyki klasycznej i dobrze podkreśla specyficzną atmosferę Forzy, jej „poważny” klimat. Słabo pasujące heavy metalowe i techno kawałki podczas wyścigu, które szybko wyłączałem w Forza 4 - zastąpiono dynamiczną, wręcz filmową muzyką, która świetnie podkreśla walkę na torze. Cały czas towarzyszą nam też niezłe odgłosy silników, przełączania biegów, świstu turbosprężarki.

Forzavista zahacza wręcz o samochodową pornografię ;)

Paradoksalnie - jedna z największych wad Forzy Motorsport 5 to grafika. Tak - niby jest piękna, w pełnym HD i 60 klatkach na sekundę. Ma dopieszczone modele aut, kokpity, dokładnie odtworzone tory. Wszystko niby piękne i wspaniałe, ale nie do końca…
Przede wszystkim słabe są niektóre tekstury, zwłaszcza czarnych tapicerek kokpitu, czy opon. Widać, że są to po prostu komputerowe rendery, nieskazitelne i perfekcyjnie jednakowe na całej powierzchni. Mam też wrażenie, że niektóre samochody wyglądają odrobinę gorzej, inne ciut lepiej - tak jakby ilość poświęconego im czasu i uwagi była trochę różna. Koszmarnie z kokpitu wygląda rozbita boczna szyba - przypomina bardziej Test Drive 3 z 1990 roku, niż „nextgen”.

Największa "bolączka" Forzy - oślepiające słońce w nadmiarze

To wszystko jednak drobiazgi w porównaniu z tym, jak bardzo deweloperzy z Turn10 umiłowali sobie efekty promieni słonecznych. Tylko na brytyjskich obiektach znajdziemy kojącą dla oczu pochmurną pogodę. Na moich ulubionych Bathurst czy Nordschliefe - zachodzące słońce co chwilę oślepia nas, zasłaniając tor i zmuszając do jazdy na wyczucie. Tak - jest to realistyczne i fajnie zobaczyć raz taki efekt, ale po setnym okrążeniu jest to po prostu męczące i frustrujące. Nawet przy braku dynamicznej pogody, nie byłoby problemu zastosować metodę z Shift’a i dać wybór pory dnia. Każdy tor i tak występuje w kilku wersjach. Zupełnie nie rozumiem tego trendu, by w grach wyścigowych dominowały zachody słońca - a jest to zauważalne w wielu ostatnich tytułach: The Crew, Forza Horizon, Horizon 2.

Czasem zamiast ścigania, dostaniemy bardziej precyzyjne zadanie

Forza 5 nadal nie rozpieszcza nas pod względem dodatkowej zawartości. Oprócz wyścigów i Forzavisty, czasem natrafimy na omijanie pachołków, wyprzedzanie największej liczby aut, czy parodię Londynu na torze Top Gear. Trochę lepiej jest w trybie multiplayer, gdzie znajdziemy tryby zabawy w „kotka i myszkę” czy „gonito”. Normalne wyścigi lepiej organizować w sprawdzonym gronie graczy, przypadkowe osoby często mogą nam trochę popsuć frajdę ze ścigania. Trochę szkoda, że nie wykorzystano bardziej współpracy z Top Gear. Zamiast paru nieciekawych torów, chętnie zobaczyłbym malownicze trasy z programu - rumuńską autostradę czy serpentyny na przełęczy Stelvio. Dodać to i deszczową pogodę  - a Forza stanie się perfekcją w każdym calu!

Osobiście, prywatnie - nie mogę dać jej mniej niż 94!

Biorąc pod uwagę te wszystkie zalety, braki jakie ma FM5 - każdy sam oceni, czy jest to po prostu trochę ładniejsza, ale bardziej uboga czwórka, „skok na kasę” - czy też bliska perfekcji, prawdziwa „świątynia” motoryzacji i wyścigów samochodowych. Dzieło, które się doświadcza, które nie jest w stanie się znudzić, a nie gra, którą się po prostu przechodzi i kasuje z dysku. Czy mała ilość torów szybko stanie się monotonna, czy wystarczy nam Top Gear track i porównywanie własnych czasów z tymi, robionymi przez Stiga czy gwiazdy w "aucie za rozsądną cenę". Ja zdecydowanie wybieram tą drugą opcję, i choć moja oficjalna (i w miarę obiektywna) ocena to 82 - to osobiście, prywatnie - nie mogę dać jej mniej niż 94! Cały czas mam też nadzieję, że nadchodzący Project C.A.R.S będzie jeszcze lepszy i znacząco podniesie poprzeczkę w gatunku zdominowanym przez Forze i Gran Turismo.

Słowa Clarksona z intro znakomicie podsumowują czym jest Forza 5 i dla kogo jest to produkt! Czy samochód jest dla nas po prostu wygodniejszą alternatywą chodzenia? Narzędziem do wesołego i dynamicznego rozbijania się po torze z innymi autami? A może jedną z najbardziej upajających, najpiękniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek stworzył człowiek...? Esencją wolności, bohaterem najwspanialszych emocji sportowych...? Wybór jest osobisty i tak samo dobry dla każdego z nas!

DM
11 października 2014 - 18:27