Czternasty kwietnia to data, którą każdy fan mordobicia powinien zaznaczyć w swoim ociekającym krwią kalendarzu. W ten właśnie dzień na sklepowych półkach całego świata pojawi się gra Mortal Kombat X. Czeka nas całkiem nowa historia, z całkiem nowymi bohaterami. Myślicie, że to wszystko, co twórcy przygotowali dla swoich fanów? Oczywiście, że nie. Od kilku dni można zakupić komiks z serii Mortal Kombat X. Zapraszam na kolejny odcinek z cyklu Historie Obrazkowe, gdzie opowiem Wam, co związanego ze światem NetherRealm upichciło wydawnictwo DC.
Na początek trzeba powiedzieć, że komiks miał swoją premierę poza granicami naszego państwa. Podstawy języka angielskiego to umiejętność przydatna, by cieszyć się lekturą w 100%. Dla mniej oczytanej widowni wystarczy patrzenie na obrazki. Możecie zamówić komiks poprzez jeden ze sklepów internetowych, który zajmuje się sprowadzaniem zeszytów zza oceanu. Cena jest przyzwoita (jak na polskie warunki) i szybko możemy wniknąć w brutalny świat, gdzie walki gladiatorów są na porządku dziennym.
Twórcy gry – firma NetherRealm Studios – połączyli siły z wielkim wydawnictwem DC Comics, by 14 stycznia wypuścić pierwszy numer Mortal Kombat X: Blood Ties (Więzy Krwi). Za scenariusz odpowiedzialny jest Shawn Kittelsen. Nowa twarz w wydawnictwie, która nie szczędzi informacji dotyczących serii na swoim prywatnym Twitterze. Czy Kittelsen sprosta wymaganiom fanów Mortal Kombat? Cóż… Po przeczytaniu komiksu mam trochę mieszane uczucia, choć widać tutaj masę smaczków. Najwidoczniej scenarzysta dużo czasu poświecił na przestudiowanie gier. Okładki stworzył Ivan Reis. Ten pan od lat współpracuje z DC Comics i jego nazwisko znane jest fanom komiksów nie od dziś. Charakterystyczną kreskę Reisa można dostrzec między innymi w takich seriach, jak Justice League oraz Aquaman. Do pierwszego numeru Mortal Kombat X powstały dwie łączące się ze sobą okładki, które tworzą jeden większy obrazek Skorpiona i Sub-Zero. Głównym artystą odpowiedzialnym za środek zeszytu jest Dexter Soy. Wcześniej pracował on u Marvela przy takich produkcjach jak X-Men czy The Superior Spider-Man. Teraz pokazuje swój talent w krwawych pracach dla DC.
Komiks Mortal Kombat X: Blood Ties składa się z 32 plansz (40 stron razem z reklamami). Jeśli spodziewacie się na jego kartkach głębszej historii, no to macie problem. W Mortal Kombat nigdy nie chodziło o fabułę, tylko o przemoc i hektolitry krwi. Nie inaczej jest w Blood Ties. Od pierwszej strony walki są brutalne i bardzo wyrafinowane. Nie spotkacie dwóch takich samych morderstw. Od grupowych zabójstw na śpiących kolegach, poprzez przebijanie pięścią głowy, kończąc na krojeniu przeciwników na kawałki. Pojawia się również motyw rentgenowski, znany z gry Mortal Kombat 9. Taki kolejny smaczek.
Główną rolę w komiksie odgrywa syn niewidomego wojownika Kenshiego. Chłopiec ma na imię Takeda i niefortunnie trafia pod opiekę swojego nowego mistrza – Skorpiona. Hanzo Hasashi, po pokonaniu swojego wewnętrznego demona, próbuje wrócić do normalności, ucząc młodych kadetów w odbudowanej świątyni. Niestety pojawia się Raiden, ostrzegając Skorpiona przez wielkim niebezpieczeństwem, które on bierze za zły omen. Na końcu komiksu, w świątyni Fujina, Raiden stara się spojrzeć w przyszłość za pomocą tajemniczego sztyletu. Komiks kończy się w tym momencie i pozostawia nam więcej pytań niż odpowiedzi.
Twórcy serii Mortal Kombat X nie ukrywają, że zapowiedziana seria (składająca się z pięciu numerów) ma być wprowadzeniem do samej gry. Nieraz już widzieliśmy, że takie media jak książki czy komiksy łączą się na stałe z grami video. Przykładem jest firma Blizzard, która w taki sposób reklamuje prawie każdą nową grę. Nic więc dziwnego, że inne firmy postępują podobnie. Jeśli chodzi o odbiorców (czyli nas), nie mamy co narzekać. DC Comics daje nam możliwość poszerzenia wiedzy o brutalnym uniwersum, bez konieczności wklepywania długich i skomplikowanych kombinacji przycisków. Wystarczy usiąść wygodnie w fotelu i powoli kartkować.
Podsumowując, komiks Mortal Kombat X: Blood Ties jest wspaniałym wstępem do gry – nie wykładającym jednocześnie wszystkich kart na stół. Moja ocena to pięć litrów tryskającej krwi na pięć kontrowersyjnych sposobów zabicia przeciwnika. Jest to komiks przeznaczony tylko dla dorosłego gracza, znającego język angielski i nie bojącego się szukać drugiego dna w poznawanej historii. Drugi numer pojawi się już 11 lutego i ja na pewno go zamówię.