Nightmare: Gra o Jasiu Fasoli - Brucevsky - 29 listopada 2015

Nightmare: Gra o Jasiu Fasoli

To była brzydko pachnąca niespodzianka...

Jakiś czas temu, zachwycając się pierwszymi ogranymi tytułami na Wii, stwierdziłem, że biblioteka konsoli Nintendo pełna jest skarbów. Nie dopuszczałem wówczas do siebie myśli, że wśród tych setek dostępnych tytułów, obok perełek, występują też crapy nie warte poświęcenia im choćby kilku sekund życia. Rzeczywistość szybko naprostowała moje zbyt idealistyczne wyobrażenia, serwując mi grę o Jasiu Fasoli.    

Trzeba mieć naprawdę sporo odwagi, by zabrać się za pracę nad takim tytułem jak Mr. Bean’s Wacky World. Z całym szacunkiem dla postaci wykreowanej przez Rowana Atkinsona i poświęconych jej seriali, nie wygląda ona na szczególnie interesującego bohatera gry.  Nie ma on żadnych unikalnych zdolności, nie jest geniuszem intelektu i herosem, z którym można się identyfikować. Pracownicy Red Wagon Games sądzili jednak inaczej i przygotowali opartą na animowanych przygodach Jasia Fasoli platformówkę 3D w kreskówkowej grafice. Bądź też zostali do tego zmuszeni.

Spójrzmy na ideę stworzenia gry o Jasiu Fasoli optymistycznie. To mógł być przepełniony humorem tytuł, zrobiony solidnie klon Crasha Bandicoota czy Banjo&Kazooie. Głupie żarty i sprawdzone schematy mogły sprzedać grę fanom Brytyjczyka, miłośnikom platformówek, a przede wszystkim dzieciakom spragnionym nowych pozycji  na Wii. Trzeba jednak było zrobić wszystko przynajmniej solidnie i mieć w ogóle jakikolwiek pomysł.

Twórczą klęskę autorzy Mr. Bean’s Wacky World ponieśli już na etapie ustalania założeń swojej produkcji. Tytuł praktycznie pozbawiony jest jakiejkolwiek fabuły. Gracz zostaje po prostu wrzucony w buty ciamajdowatego londyńczyka, który wyrusza na ratunek porwanemu misiowi Teddy’emu. Kto i jak go uprowadził? Na to widocznie nie było pomysłu, więc postanowiono te pytania oddalić. Jaś wyrusza więc w długą, nudną i bezsensowną wyprawę po zaprojektowanych bez cienia kreatywności planszach, w stylu parku, jakiegoś ogródka czy miejskich kanałów. Tam musi zmierzyć się z szeregiem mało ciekawych przeciwników, psów, pszczół, żab i babci z laskami. Sporadycznie czeka go też konieczność unikania rozstawionych tu i ówdzie... dział. Dokładnie tak, w parku ktoś rozstawił działa, tak dla większej różnorodności. Umieścił też w przesmykach ładunki wybuchowe i wykopał głębokie doły. Logika była w tym momencie chyba na urlopie macierzyńskim.

Pokonywanie kolejnych, zbudowanych na jedno kopyto poziomów pokracznie poruszającym się Fasolą jest katorgą. Można próbować bronić jakości gry i tłumaczyć, że to dzieło dla dzieci, ale wówczas człowiek naraża się na oskarżenie o maltretowanie najmłodszych. Szalejąca kamera i mało intuicyjne sterowanie robią wszystko, by nawet zbieranie głupich ciastek i kawałków puzzli przysparzało problemy. Do tego są wyzwania logiczne obrażające inteligencję każdej zdrowej na umyśle osoby.  

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ktoś przymusił pracowników Red Wagon Games do stworzenia Mr. Bean’s Wacky World. Utwierdza mnie w tym przekonaniu sposób, w jakim wykorzystali oni posiadaną licencję. Owszem dorzucili pomiędzy planszami fragmenty animacji z Jasiem, ale nie starczyło im już sił na powiązanie ich w jakikolwiek sposób z kolejnymi poziomami. Wyglądają więc one jak bonusy dla graczy za ukończenie danej mapy i nic nie wnoszą do historii. A przecież mogłyby, co na pewno poprawiłoby jakość całej produkcji. Być może dzięki temu powstałyby też nieco ciekawsze plansze, a i historia zrobiłaby się wciągająca.

Walenie się takim kamieniem po głowie jest przyjemniejszym doświadczeniem niż granie w Wacky World

Jaś Fasola nie miał szans podbić rynku gier. Tu naprawdę potrzebna byłaby bardzo kreatywna ekipa, która zdołałaby znany z serialu, filmów i animacji humor przenieść na konsole. Może wtedy oparta na znanych schematach produkcja byłaby w stanie się obronić. Red Wagon Games się to nie udało, więc Mr. Bean’s Wacky World wyszedł jak wyszedł. Jest nudny, frustrujący i zrobiony na kolanie. Nawet miś Teddy nie chciałby w to dziadostwo grać.

Brucevsky
29 listopada 2015 - 13:43