Ponury ten Titan Quest. Recenzja gry Grim Dawn - fsm - 16 kwietnia 2016

Ponury ten Titan Quest. Recenzja gry Grim Dawn

fsm ocenia: Grim Dawn
80

Lubię hack'n'slashe, przez lata posmakowałem wielu ich wcieleń - od całej sagi Diablo, przez Dungeon Siege, polskiego Fratra (a jak!), Van Helsinga, aż po Titan Quest wraz z dodatkiem. I nawet jeśli twórcy tego ostatniego, studio Iron Lore, już oficjalnie nie istnieją, nie oznacza to, że ich talent nie jest wykorzystywany. Dogadali się, założyli Crate Entertainment, stworzyli bazę dla nowego action-RPG i poprosili zainteresowanych o wsparcie na Kickstarterze. Narodził się Grim Dawn, który przez ostatnie kilka lat był w stanie ciągłego tworzenia, zmieniania i ulepszania. Oficjalna premiera nastąpiła pod koniec lutego, a ja w końcu ponurego świtu doświadczyłem. Czas na krótką recenzję.

Grim Dawn to bezpośredni spadkobierca Titan Questa. Mimo zupełnie innego klimatu (mrocznego i depresyjnego, stojącego w kontrze do słonecznych, mitologicznych przygód bohaterów sprzed kilku lat) wszystko wydaje się podobne. Tworzenie niezbyt pięknie wyglądającej postaci, wybór klasy, wybór kolejnej klasy (po osiągnięciu 10 poziomu doświadczenia), bieganie po różnorodnym świecie z falującą trawą i bezceremonialne naparzanie z mieczy lub czarów w kierunku różnego rodzaju oponentów. Czyli hack'n'slash pełną gębą, z wszystkimi tego konsekwencjami.

Moja przygoda z grą wyglądała następująco. Kurcze, jak się tworzy postać? Chyba guzik nie działa. No dobra, udało się. O, aż 6 klas postaci? Fajnie, jest nawet koleś z karabinami, ale chyba tradycyjnie pójdę w kierunku jakiegoś skrytobójczego, skocznego nożownika. Mamy filmik wprowadzający, jestem tym opętanym przez demona, wygląda to sympatycznie, choć budżetowo. No ale przecież nie to jest najważniejsze. Wkraczam do krainy Cairn, wszyscy lamentują, jak to jest źle i że trzeba zabijać potwory, ale że mi jeszcze nie ufają. Cóż mogę począć - idę zabijać celem zdobycia zaufania. Animacja mojego herosa jest taka sobie, ale już świat wygląda ładnie. No i pierwsze ciosy. Tak! O to chodziło! Absurdalny rag-doll odrzucający zombiaki na kilkanaście metrów. Podoba mi się. Innymi słowy - pierwsze wrażenie było bardzo dobre.

Przez kolejne 22 godziny - tyle czasu zajęło mi pokonanie ostatecznego zła z mackami - rozwijałem mojego Witch Huntera (wspomniany zabójczy nożownik skrzyżowany z okultystą), zdobywałem coraz lepszy sprzęt, zdobywałem zaufanie pozwalające uzyskać dostęp do lepszego oręża u sklepikarzy i możliwość realizowania polowań na wyjątkowo złe stwory i odkrywałem pozytywnie różnorodny świat gry. Grim Dawn stawia na oldschool - samemu przyznaje się punkty po każdym zdobyciu poziomu. Rozwijamy statystyki, rozwijamy moce, a gdy znajdziemy jeden z 50 ołtarzy - rozwijamy też bonusowe zdolności ukryte w ogromnym gwiazdozbiorze. Bardzo dobra rzecz, tak inna od Diablo III. Świat jest rozbudowywany przez mnóstwo znajdowanych dokumentów, które można przeczytać, ale sama fabuła jest tak pretekstowa, jak to tylko możliwe. A jako że nagrane są głosy tylko kilku najważniejszych postaci, to szybko zrezygnowałem ze śledzenia niuansów targających mieszkańcami Cairn. Idź, znajdź, zabij, zdaj raport. Wystarczyło.

Grim Dawn to dodatkowo ładna grafika z fajnymi efektami świetlnymi, pogodowymi i cyklem dobowym, ale momentami nieczytelna (nie zawsze widać oponentów, czasem obiekty na pierwszym planie za późno robią się przezroczyste), bardzo klimatyczna muzyka przypominająca momentami soundtrack z pierwszego Diablo i naprawdę spory ładunek grywalności. Bardzo dobrze mi się klikało, chociaż mam jeszcze kilka uwag. Będę się czepiał.

Loot nie powalał. Wiem, że im wyższe poziomy postaci i wyższe poziomy trudności, tym łatwiej o najlepsze zbroje i miecze, ale zbyt rzadko miałem okazję wymienić to, czego akurat używałem. Walki z bossami były takie sobie, a epicki w założeniu finał opowieści zupełnie na taki nie wyglądał. Nawet żadnego filmiku ani nic. Zwykłe "dzięki" w dialogu i baw się dalej. Stojąca u podstaw gatunku powtarzalność wszystkich czynności zaczęła mnie pod koniec lekko nużyć i zacząłem doceniać kontrowersyjne zmiany wprowadzone w Diablo III. To jednak przemawia do mnie zdecydowanie bardziej. Ale wiem, że jeszcze sporo grania przede mną. Odpocznę, podbiję Bastion chaosu, znajdę pozostałe kapliczki i ukryte podziemia. Ocenę daję więc trochę na kredyt, bo jednak w tym momencie Grim Dawn ma u mnie 7+.

fsm
16 kwietnia 2016 - 10:51