Prawie tysiąc godzin w Counter-Strike: Global Offensive i 15 w Rocket League. Widzicie zbieżność? Raczej nie, bo jej po prostu nie ma! Jednak czego by nie mówić, to CS na razie chowa się do szafy, a na tronie króla codziennych sieciowych zmagań zasiada samochodowa odmiana futbolu. Rocket League totalnie mną zawładnęło, nie pozwalając wykonywać najprostszych czynności bez wyobrażenia sobie przebiegu kolejnego meczu. I w rzeczy samej – identycznie jak syndrom „jeszcze jednej tury”, tak tutaj działa efekt „jeszcze jednego meczu”.
Niezależne dzieło studia Psyonix odznacza się przede wszystkim niesamowitą grywalnością, jeśli tak mogę to ująć. Nowym graczom oferuje bardzo przystępny model zabawy, a przede wszystkim zróżnicowanie warianty rozgrywki. Możemy bawić się nie tylko we wspomnianą piłkę nożną, ale też – od niedawna – w koszykówkę oraz quasi-hokej (krążek zamiast piłki). Łatwo się tutaj odnaleźć, gdy witamy arenę po raz pierwszy lub drugi, ale opanowanie szeregu trików i oraz zwykłych reakcji na pewne sytuację, które są typowe dla zaawansowanych „kopaczy”, wymagają wielogodzinnego treningu i zaangażowania. Recepta idealna dla gry, która chce zwojować multiplayerowy rynek!
W Rocket League wcielamy się, jak wiecie lub też nie wiecie, w samochodzik. Miniaturowy pojazd, od którego większa jest nawet piłka używana do rozgrywania spotkań. Sęk w tym, że w przeciwieństwie do np. serii FIFA, tutaj nie ogranicza nas boisko – pojęcie autu, rzutu rożnego czy czegokolwiek w tym rodzaju nie istnieje. Możemy poruszać się po ścianach, suficie, a doładowania rozsiane na cały terenie pozwalają na strzelanie bramek w powietrzu albo wykonywanie innych tego typu akrobacji. Efektowność to zdecydowana zaleta Rocketa, czego dowodem jest chociażby mnogość zestawień najładniejszych bramek danego tygodnia/miesiące etc., a także mistrzostwa organizowane przez deweloperów. Ta gra jeszcze wejdzie do e-sportowego kanonu!
Rocket League oferuje też szerokie możliwości modyfikowania „zawodnika”. Od fundamentalnej zmiany konstrukcji całego auta, która de facto nie wypływa na żadne statystyki czy jakość rozgrywki, przez typ malowania (rodzaj lakieru oraz jego kolor), wzorek na nim, kończąc na felgach, czapeczce oraz specjalnej fladze uczepionej przy spojlerze. Wszelkie dodatkowe wyposażenie jest odblokowywane wraz z kolejnymi meczami, a producenci dopiero niedawno wpadli na pomysł, by sprzedawać osobno jakąś ich część (np. pakiet flag z herbami zespołów z koszykarskiej ligi NBA).
Tak samo, jak w większości produkcji stawiających na rywalizację pomiędzy graczami, również i Rocket League posiada swój tryb „turniejowy”. Dzięki temu możemy mierzyć się z innymi zawodnikami, którzy posiadają umiejętności podobne do naszych. Między innymi, bo to, jak wysoko jesteśmy w rankingu, pozwala na przechwałki w mediach społecznościowych lub wśród znajomych. Tego właśnie brakowało mi, gdy przyjaciele zagrywali się w najlepsze, a ja dalej nie mogłem się przekonać do dzieła studia Psyonix.
Tak czy owak dziś nie wyobrażam sobie dnia bez kilku meczyków w mojej ulubionej grze sieciowej! Codziennie staram się uczyć czegoś nowego, czuję zapał i werwę do zabawy. Z każdą aktualizacją Rocket League chce stawać się dla mnie coraz lepszym, a dla nowych graczy – przystępniejszym. I za to deweloperów szanuję!