Pokemom GO to słaba gra ale wielki społeczny fenomen - Antares - 16 lipca 2016

Pokemom GO to słaba gra, ale wielki społeczny fenomen

Od ponad tygodnia świat szaleje na punkcie Pokemon GO–w hybrydy aplikacji geolokalizacyjnej z prostą grą wideo, dostępnej na urządzeniach mobilnych z systemami iOS i Android. Ten niemały fenomen jest jednak bardzo przeciętny jako gra, dlaczego więc odniósł tak duży sukces?

Pokemonowe szaleństwo ogarnęło cały świat. Czegoś takiego w świecie gier wideo jeszcze nie było. Analitycy i dziennikarze z całego świata porównują to zjawisko do wybuchu popularności Facebooka – setki tysięcy ludzi na całym globie wychodzą na spacery i spotykają się na mieście, by łapać wirtualne stworki. Wartość akcji japońskiego Nintendo wzrosła w ciągu kilku dni o jedną czwartą (!), a sama gra Pokemon Go wylądowała z miejsca w pierwszej trójce najbardziej dochodowych gier mobilnych w historii. Co ciekawe, pod względem jakości samej rozgrywki produkcja studia Niantic jest bardzo uboga. Dlaczego więc gra odniosła tak wielki sukces? Poniżej postaram się przedstawić swoją teorię.

20 lat po premierze pierwszej odsłony serii Pokemon na konsolce Game Boy, pokemania znów szaleje na świecie. To ciekawe, że stało się to za sprawą prostej aplikacji mobilnej, a nie najnowszych odsłon gry, dostępnych na przenośnej konsolce Nintendo 3DS. Od czasów Pokemon Red i Blue sporo się zmieniło i Pokemony nadal stanowią bardzo interesującą propozycję dla miłośników gatunku RPG. Tymczasem, o nowych odsłonach serii pamiętali głównie wyjadacze. Co więcej, można odnieść wrażenie, że wśród starszych odbiorców Pokemony postrzegane są jako infantylne przez pryzmat popularnego niegdyś anime i setek różnorakich zabawek. W dobie monumentalnych gier wideo z podniosłą fabułą i nierzadko ciężkimi tematami, zbieranie sympatycznych zwierzątek faktycznie nie robi już takiego wrażenia. Mimo to, wszyscy wyszli na ulicę, gdy pojawiła się prosta gra mobilna. Uważam, że wynika to z kilku cech Pokemon GO.

Darmowa rozgrywka. Gra studia Niantic jest oparta na modelu free to play. Oznacza to, że każdy posiadający odpowiedniego smartfona może ją pobrać i dołączyć się do zabawy. Nintendo 3DS bardzo dobrze się sprzedaje, ale konsole przenośne nie są już ogólnie tak popularne jak kiedyś. Wydanie gry spod znaku serii Pokemon na smartfonach było więc znakomitym posunięciem marketingowym, choć z zasady bardzo odległym od wieloletniej tradycji japońskiego giganta Nintendo.

Sprytne połączenie aplikacji „sportowej” z prostą grą wideo. Żyjemy w dziwnych czasach, w których ludzi do prowadzenia aktywności fizycznej nierzadko musi motywować tzw. gamifikacja, czyli elementy gier wideo wplecione w sportowe aplikacje na urządzenia mobilne. Rywalizujemy ze znajomymi na przebyte kilometry, spalone kalorie czy godziny spędzone na świeżym powietrzu. Ktoś wpadł na genialny pomysł połączenia tego z Pokemonami, co ogólnie pasuje do klimatu marki. W końcu gry z serii kręciły się zawsze wokół trenowania stworków, podróżowaniu po świecie, sportowej rywalizacji itd.

Siła nostalgii i spełnienie marzeń z dzieciństwa. Najprawdopodobniej najważniejszym aspektem sukcesu Pokemon Go jest jednak siła nostalgii wobec marki. Po pierwsze, twórcy z Niantic zdecydowali się na umieszczenie w grze na razie jedynie podstawowych 150 stworków, znanych z edycji Red i Blue. Przez wielu fanów, do dziś uznawane są one za najlepsze z Pokemonów – głównie pod względem designu. Z założenia ludzie są sentymentalni i lubią narzekać na nowe rzeczy, ale przyznam szczerze, że pomimo najszczerszych chęci nie umiem dostrzec w nowych Pokemonach tego, co miały oryginalne stworki z dwóch pierwszych generacji –gry Gold i Silver miały jeszcze sporo ciekawych Pokemonów. Decyzja o ograniczeniu Pokemon Go do pierwszej generacji była więc dobrym pomysłem.

Po drugie, Pokemony zawsze skłaniały się do przenikania świata wirtualnego i rzeczywistości. Pamiętam jak niesamowicie ekscytowałem się faktem, że kartridże z Pokemon Gold i Pokemon Silver wyposażono w zegarek, dzięki któremu czas w grze równy był rzeczywistemu. Wstawałem rano by łapać odpowiednie typy Pokemonów, uczestniczyłem w weekendowych eventach i czekałem aż wyklują mi się jajka. Rozszerzona rzeczywistość w Pokemon Go jest więc po prostu kolejnym krokiem naprzód.

Oba powyższe czynniki powodują, że ze smartfonami w rękach polują na Pokemony głównie ludzie w wieku 20-30 lat – ci, którzy zagrywali się niegdyś w Pokemony na Game Boyu. Niantic trafiło w tym wypadku w dziesiątkę, bowiem tacy odbiorcy potrafią patrzeć na Pokemon Go z przymrużeniem oka, a jednocześnie nierzadko mają słabość do gadżetów i nowinek technologicznych. Prawdopodobnie dlatego mikropłatności w grze pozwalają twórcom zarabiać kosmiczne wręcz pieniądze, przebijające zyski z takich mobilnych hitów jak Clash of Clans, czy Hearthstone. Dochodzi ponadto element społeczny – po prostu fajnie jest spotykać na ulicy ludzi, którzy mają podobną zajawkę. Pokemon Go sprzyja wielu spontanicznym spotkaniom na mieście.

Mimo wszystko mam wrażenie, że moda na Pokemon Go znacznie osłabnie. Wynika to z faktu, że w aplikacji niewiele jest samej gry. Co prawda Niantic obiecuje wprowadzenie funkcji wymiany Pokemonami z innymi graczami, jednak nadal nie będziemy mogli pojedynkować się w czasie rzeczywistym, czy levelować stworków w tradycyjny sposób. Pod względem mechaniki rozgrywki gra jest naprawdę bardzo uboga. Pokemania na pewno więc zacznie słabnąć. Niektórzy sięgną być może po nową odsłonę serii na konsolce Nintendo 3DS (choć niektórzy mogą czuć „krok w tył” ze względu na brak rzeczywistości rozszerzonej) lecz wielu użytkowników wróci po prostu do ulubionych gier mobilnych. Mimo to Pokemon Go wpisze się na pewno do historii elektronicznej rozrywki jako prawdziwy fenomen.

Antares
16 lipca 2016 - 23:55