Koreańczycy planują zdominować WCS. Nie tylko w swoim kraju
Jagten czyli Polowanie - wielkie kino z małego kraju
Blizzard budzi się z zimowego snu. Teraźniejszość i przyszłość StarCrafta II
Recenzja BioShock: Infinite - kandydat na najbardziej przecenioną grę roku?
The Free Bundle #5 - kolejna paczka darmowych gier indie
Pierwszy zwiastun The Wolverine nie przyspiesza mi tętna
Nie będzie dla nikogo z was szczególnym zaskoczeniem, że będąc dziecięciem namiętnie czytywałem czasopisma o grach*. Od deski do deski przerabiałem CD-Action, Neo Plus i PSX Extreme. Największą moją ciekawość budziły jednak nie informacje o nowej grze czy recenzje wyczekiwanych przeze mnie tytułów, a wzmianki o wyjazdach, relacje z targów i tym podobne.
Trochę już się zdążyłem naczytać, relacji naoglądać, opowieści nasłuchać. W wyniku tego stworzyłem sobie krótką listę miejsc, w które muszę pojechać, żeby nakarmić swojego wewnętrznego gracza.
DreamHack
Podobno na szwedzkiej imprezie panuje niesamowity klimat. Cytując osobę z którą zdarzyło mi się na ten temat rozmawiać „Wyobraź sobie największą imprezę LANową na świecie. Gigantyczną kawiarenkę internetową. Dzieciaki siedzą tam, rozmawiają o grach i przede wszystkim grają. Wielu z nich tak długo, że zasypiają na klawiaturach. Niesamowicie nerdowy klimat.”
To tyle jeżeli chodzi o mnie. Mam ambicję, żeby w ciągu paru najbliższych lat zaliczyć te wyjazdy. Zacznę chyba od DreamHacka, bo najbliżej.
DreamHack Valencia Eizo Open 2012
Ależ to był finał. Olać całą resztę imprezy, panie i panowie spotkanie ForGG i TaeJa (dwóch koreańczyków, a jakże) to istna rozkosz dla fanów Starcrafta II. Najpierw ForGG pewnie wysunął się na prowadzenie 2:0, żeby ostatecznie przegrać 3:2. Nie wiem czy widziałem kiedyś równie dobre TvT. Dobre w kwestiach technicznych, bo specjalnie efektowny ten matchup nie jest w ogóle.
Niespodzianką imprezy okazał się być Norweg – Targa, który zajął wysokie trzecie miejce. Faworyt zawodów, Stephano odpadł w ćwierćfinale. Zwycięzca DreamHack Valentia zainkasował prawie 8 tysięcy euro, zdobywca drugiego miejsca 4500 euro, natomiast gracze, którym nie poszczęściło się w półfinałach po 2 300 euro.
Poza Starcraftem odbyły się także zawody w Counter-Strike: Global Offensive, w których wygrało NiP (2500 euro), League of Legends, gdzie złoty medal przypadł Millenium (2500 euro) i DOTA2, gdzie tryumfowało Fnatic (4000 euro).
Kiedy smartfony były jeszcze w powijakach, czyli niedługo po premierze pierwszego iPhone’a, w mrocznym okresie Androida, obecnego tylko na kilku telefonach z ekranami oporowymi (sic!), powszechnie wyrażaną opinią było „a na co to komu?”. Przecież w kieszeni mamy już iPoda, zdjęć telefonem i tak się nie da robić, nic na tym nie napiszesz, filmu nie obejrzysz, co najwyżej pasjansa ułożysz. Muzyki posłuchasz, ale nie zapominaj o kiepskiej jakości dźwięku (nagle wszyscy byli wtedy audiofilami). Krótko mówiąc – posiadanie smartfona było bez sensu, bo możesz robić niewiele więcej niż na zwykłym telefonie.
Osobiście byłem ideą smartfona zajarany od pierwszego wejrzenia, w czasach kiedy miałem nie tak znowu biednego Sony Ericssona P1i. Jeszcze, żebym miał Internet w telefonie, to bym przecież świat podbił! Jakieś dwa lata temu wziąłem horrendalnie wysoki abonament w którym mam WSZYSTKO, jakieś 600 minut do każdej sieci i internet 2GB (BTW, wcale to nie przeszkadza Orange wydzwaniać do mnie co miesiąc i proponować mi kolejne pakiety), dostałem do tego high-endową słuchawkę od HTC i wiecie co? Mój świat się zmienił. Na lepsze.
Już dziś w Sztokholmie, stolicy Szwecji, rozpocznie się wielka impreza e-sportowa. Wejściówki kosztowały grubo ponad 100zł, a sam event odbywa się w gigantycznej hali Ericssona. Gracze powalczą nie tylko o pieniądze, ale także sloty w światowym finale.
World Championship Series Europe potrwa od 15 do 16 września 2012 roku. Pierwsze mecze rozpoczną się dziś, na kilka minut przed godziną 13, a wielki finał zaplanowany jest na 21 00 w niedzielę.
Włączam Steam. Przeglądam listę kupionych gier. Całkiem pokaźna, coś koło sześćdziesięciu tytułów. Przejrzyjmy te zainstalowane w ciągu ostatnich paru miesięcy:
Slender jest straszny. Strasznie straszny. Gram z bratem - niestety nie pomyśleliśmy o tym, żeby włączyć nagrywanie rozgrywki, na szczęście bardzo opisowo zarysowujemy sytuację. Dzisiaj wieczorem postaram się nagrać drugi filmik - tym razem z obrazem nie tylko na nasze miny.
Bajdełej - nie lubię horrorów, mam zbyt bujną wyobraźnię i łatwo mnie zaskoczyć. Slender skołatał mi solidnie nerwy :(
Znowu sobie poczekaliśmy na kolejny odcinek The Walking Dead. Miały się ukazywać co miesiąc, a od ostatniego minęły prawie dwa. Jakby tego było mało, po raz pierwszy niestety zmuszony byłem przejść epizod na raty, może to sprawiło, że mam kilka uwag krytycznych do tej części gry.
Moim zdaniem Long Road Ahead obnażyło kilka problemów z The Walking Dead. Nieco ulotniło się wrażenie kształtowania własnej przygody, tak szumnie przez Telltale nagłaśniane. W połowie odcinka twórcy bezceremonialnie zaczynają szatkować naszą grupę, usuwając z niej co bardziej problematyczne dla scenarzystów postaci. Problematyczne pod względem dalszego kształtowania fabuły. Z jednej strony to fajny zabieg – pokazuje nam, że nie ma postaci nieśmiertelnych i przypomina, że zagrożenia w świecie żywych trupów są jak najbardziej realne. Z drugiej, można było to zrobić później i lepiej. Kiedy pozano by nam już, że nasze decyzje we wcześniejszych odcinkach faktycznie mają wymierne znaczenie. Obecnie czuję się, jakby twórcy zrobili unik. W dobrym stylu, ale jednak unik.