Co-Opinie - Po co nam wszystkim Achievementy?
Rzut okiem na serię Splinter Cell, czyli "My name is Sam Fisher. I'm a soldier"
Jak ukoronować smoka? Recenzja Dragon's Crown
Wrażenia po otwarciu Batman: Arkham Origins Collector's Edition
Przeładowuję! #28 - Gorączka błota, czyli IV Bieg Wulkaniczny
Przeładowuję! #29 - Gro, pozostań grą.
Przez długi, naprawdę długi czas nie miałem w rękach produkcji, która do tego stopnia chwyciłaby mnie za serducho, skupiła na sobie wszystkie moje myśli i dała mi tyle beztroskiej i jakże czystej radości z samej tylko rozgrywki. Powiem wprost – Dragon’s Crown jest dla mnie niczym piękna i rozbudzająca wyobraźnię opowieść, którą kilkuletni szmergiel chłonie z szeroko otwartymi oczami od swojego rodziciela, leżąc wieczorną porą w łóżku i starając się jeszcze na chwilę odwlec niepożądany sen. To sentymentalna podróż do czasów młodości, gdzie dniami i nocami zagrywałem się w darmowego Little Fightera 2 obserwując, jak rysowane pamperki okładają się po gębach i używają magii, dzielnie i nieustępliwie zmierzając w prawą stronę ekranu. Różnica polega dzisiaj na tym, że na kark zdążyło mi już wskoczyć nieco więcej wiosen, a sweetaśnych fighterów zastąpiono tutaj przerysowanym zestawem baśniowych herosów, wrzucając ich jednocześnie w przepyszny, diablo-RPG’owy miks. Dokładkę poproszę!