Zawsze kiedy rozmawiam z kimś o anime, uwielbiam skupiać się na ambitnych tytułach – w stylu Death Note, ostatnio oglądanego Psycho – Pass, starszego Triguna i im podobnych, gdzie fabuła, czy też projekt świata zasługują na naprawdę dużą pochwałę i spokojnie sprawdziłyby się jako podstawa dla innego medium. Udowodnić komuś nieobeznanemu z anime w rozmowie, że japońszczyzna też jest strawna, to budujące na duchu osiągnięcie. Czy Gurren Lagann - czy też Tengen Toppa Gurren Lagann, gdy bawimy się w pełne nazwy - nadaje się do nawracania duszyczek? Definitywnie nie. Posiada wszystkie te cechy, przez które wielu ludzi postrzega anime jako rozrywkę dla dzieci (ew. nerdów, jeśli mamy do czynienia z opinią kogoś bardziej wyrozumiałego). Ale wiecie co? Niech się wypchają swoim zdaniem, bo ten festiwal wariactwa ogląda się z wypiekami na twarzy.
Namco Bandai kilka tygodni temu zapowiedziało kolejną grę w uniwersum Dragon Ball, Xenoverse. Znakomicie, tylko czemu znowu jest to bijatyka? Fani Goku i spółki od kilku lat karmieni są głównie właśnie reprezentantami tego konkretnego gatunku i z reguły dostają produkcje co najwyżej dobre. Czy nie lepiej byłoby spróbować ożywić nieco wałkowany od wielu lat koncept i zaoferować fanom mangi i anime coś nowego? A nuż przyniosłoby to dobre oceny, zwiększyło zainteresowanie i przełożyło się na lepsze wyniki finansowe?
Gdy stoisz na polu bitwy jako kilkunastometrowy robot uzbrojony w topór, mając przed sobą jakiś tysiąc wrogo nastawionych maszyn z małym arsenałem atomowym, a za sobą bezkresny kosmos to może oznaczać wiele. Dla mnie zazwyczaj oznacza udany pomysł na grę.
Anime stworzone przez Satoshi'ego Kona i wyprodukowane przez studio Madhouse jest kolejną produkcją, która do tasiemców nie należy. Nie posiada też swojego odpowiednika w postaci mangi, tak więc obejrzenie jej jest jedynym możliwym sposobem na wyrobienie sobie jakiejkolwiek opinii o tym tytule. Trzynastoodcinkową historię bez problemu można w całości obejrzeć na raz...o ile wcześniej nas ona nie zniechęci.
Dobre złego początki
Akcja tej produkcji rozgrywa się w Tokio, gdzie dochodzi do kilkunastu brutalnych pobić, których ofiarami są przypadkowi ludzie. Choć żadna z ofiar napastnikowi dokładniej się nie przyjrzała to jednak policji po kilku zeznaniach udaje się ustalić, że sprawca napadów jeździ na złotych rolkach, a narzędziem zbrodni jest złoty bejsbolowy kij. Z podobnymi opisami tego anime można się spotkać na wielu stronach. Mnie jeden z nich zachęcił, toteż postanowiłem zerknąć jak prezentować się będzie cała ta seria.
Liczne zachorowania okazujące się pandemią, śmierć, wszechobecne żywe trupy i kilkoro ocalałych chcących przetrwać za wszelką cenę. Niestety nie brzmi to oryginalnie w żadnym stopniu. Niemniej jednak dodajmy do tego dużą ilość kobiecych wdzięków i tak oto mamy co najmniej dwa duże powody, aby zapoznać się z tą serią!
Shigurui jest niesamowite. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jest mikroskopijnym arcydziełem wśród japońskich animacji. Warstwa estetyczna tego serialu zanurzona jest w XVI/XVII (albo er Keichō, Genna, i Kan'ei) wiecznym malarstwie japońskim. Serial można oglądać bez szerszej wiedzy na temat kultury i historii Japonii, ale Shigurui nabiera kolejnych warstw, gdy poznamy pewne szczegóły. Polityka po bitwie pod Segikaharą, zagłada wielu szkół szermierki poprzez unifikacje stylu walki na rzecz Shinkage Ryu Yagyū Munenoriego, zabójstwa na tle politycznym. Poza tym doskonała walka dwóch charakterów (Irako i Fujiki), która zapętla się w szekspirowski dramat w kostiumie samurajskim (jak u Kurosawy).
Moje pierwsze zestawienie ulubionych AMV spotkało się na Gameplayu z mieszanymi uczuciami: jednym się podobało, innym mniej, niektórzy twierdzili, że to co zebrałem stanowi wręcz profanację YouTube'a. Niemniej, ostatni zbiór filmów o Pokemonach cieszył się sporą popularnością, po prawie dwóch latach postanowiłem więc podzielić się z Wami kilkoma kolejnymi filmami. Enyoj!
Tak się jakoś złożyło, że w ostatnich latach wampiry stały się szalenie popularne, jednocześnie tracąc wiele ze swojego mrocznego pochodzenia. Nie są już straszliwymi , żądnymi krwi potworami, ale raczej miłymi istotkami, górującymi nad śmiertelnikami wiekiem i mądrością, które co prawda od czasu do czasu muszą coś „przekąsić”, ale w żadnym wypadku nie ma mowy o krzywdzeniu przy tym ludzi (pamiętacie dziwne fascynacje łabędziami niejakiego Edwarda Coolena?). Trend to przerażający, w który częściowo (całe szczęście, że tylko częściowo!) wpisuje się jedno z moich ulubionych anime, Black Blood Brothers.
Akira na karku sporo lat, jednak jak spisuje się ta opowieść po latach? Czy nadal tak samo porusza emocje, czy jej odbiór jest zupełnie inny? Akira to bardziej legenda czy marka?
Obaj bohaterowie są bardzo znani wśród fanów mangi oraz anime, a dokładniej rzecz ujmując w gatunku Shōnenów. Ponadto pod pewnymi względami bywają dość do siebie podobni. I w sumie nie ma się co dziwić, skoro twórca Naruto - Masashi Kishimoto w wielu aspektach wzorował się na swoim ulubieńcu, czyli Dragon Ballu stworzonym z kolei przez Akirę Toriyamę.