Shigurui jest niesamowite. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jest mikroskopijnym arcydziełem wśród japońskich animacji. Warstwa estetyczna tego serialu zanurzona jest w XVI/XVII (albo er Keichō, Genna, i Kan'ei) wiecznym malarstwie japońskim. Serial można oglądać bez szerszej wiedzy na temat kultury i historii Japonii, ale Shigurui nabiera kolejnych warstw, gdy poznamy pewne szczegóły. Polityka po bitwie pod Segikaharą, zagłada wielu szkół szermierki poprzez unifikacje stylu walki na rzecz Shinkage Ryu Yagyū Munenoriego, zabójstwa na tle politycznym. Poza tym doskonała walka dwóch charakterów (Irako i Fujiki), która zapętla się w szekspirowski dramat w kostiumie samurajskim (jak u Kurosawy).
Pierwsze skrzypce w Shigurui gra konflikt Fujikiego i Seigena. Poznajemy ich jako dojrzałych mężczyzn, ale z pewnością nie przekraczają trzydziestego roku życia. Wojownicy spotykają się na turnieju zorganizowanym przez szoguna, choć nie są to zwykłe zawody. Uczestnicy zmagań nie będą walczyć bokkenami jak do tej pory. Daimyo Tokugawa Tadanaga życzy sobie, aby szermierze używali prawdziwych mieczy, ponieważ będzie to ciekawą odmianą. Tak naprawdę chodzi o pozbycie się przeciwników politycznych, ale może o tym później. Obaj, pomimo młodego wieku, są już okaleczeni. Fujiki stracił rękę a Seigen jest niewidomy. Starcie może wydawać się na pierwszy rzut oka groteskowym żartem, ale to dopiero początek opowieści. Ich pojedynek zostanie przerwany przez retrospekcje, które pokażą nam skomplikowane losy dwóch mężczyzn. Owe retrospekcje są jednak tak naprawdę historią „brudnego” jednoczenia Japonii pod przywództwem klanu Tokugawy po stuleciu wojny domowej.
Pierwsze spotkanie Fujikiego i Seigena ma miejsce w dojo Kogan-ryuu (Tygrysie Oczy), gdzie przybywa młody Seigen, aby rzucić wyzwanie sławnemu, choć nieco podstarzałemu, mistrzowi miecza - Koganowi. Oczywiście najpierw musi zmierzyć się z dwoma uczniami dojo. Pierwszym z nich jest Fujiki, który po tym pojedynku ostatni raz w swoim życiu da się ponieść emocjom i młodzieńczemu zapałowi. Fujiki haniebnie przegrywa przez zwykłe założenie dźwigni. Irako łamie mu przy tym dwa palce. To wydarzenie odmieniło Fujikiego już na zawsze, stał się małomówny, zdyscyplinowany. Postanowił wyciszyć emocje i skupić się na treningu. Seigen jest totalnym przeciwieństwem Fujikiego. Pewny siebie, bezczelny, leniwy, ma ogromne powodzenie u kobiet, posiada wrodzony talent szermierczy, co zauważają „młode tygrysy” (uczniowie Kogana i nauczyciele w szkole), dopuszczając go do dojo.
Musimy się na chwilę zatrzymać nad historią. Wydarzenia w animacji toczą się w 1629, czyli prawie trzydzieści lat po słynnej bitwie pod Sekigaharą, która zupełnie zmieniła losy Japonii. Tokugawa przejmuje władzę pokonując Mitsunariego i ustanawia hegemonie swojego rodu. Co ma to wspólnego z Shigurui? Kogan prawdopodobnie opowiedział się po stronie Mitsunariego (nie jest to dosłownie wyrażone w serialu) w tym gigantycznym konflikcie o władze, a takich rzeczy się nie zapomina. Na dodatek stary szermierz rywalizował z równie wybitnym mistrzem miecza, Yagyū Munenorim (postać historyczna), o protekcję Tokugawy. Nadmieńmy również, że Yagyū był bliskim doradą Ieyasu podczas konsolidacji władzy. Munenori prowadził, jak wielu zresztą szermierzy, własną szkołę, która została objęta patronatem samego Tokugawy i po jego dojściu do władzy styl walki Yagyū Shinkage-ryū stał się oficjalnym (tj. nauczanym na szeroką skalę w okresie pokoju). W pewnym sensie Shigurui opowiada historię upadku wielu szkół szermierki na przykładzie dojo Kogan- ryū.
Shigurui ma wiele inkarnacji. Na początku była to powieść („Suruga-jō Gozen Jiai”), później w oparciu o nią powstała manga, a następnie stworzono genialną animację. Oprawa wizualna Shigurui jest obłędna i dopiero po przeczytaniu mangi zdałem sobie sprawę z tytanicznego wysiłku twórców, ponieważ ożywili biało-czarny świat i nadali mu cechy malarstwa epoki. Zresztą to nie koniec; prześwietlone kadry, pejzaże feudalnej Japonii, pola ryżowe, lasy bambusowe, anatomiczny przekrój ciała podczas walk oddający dynamiczne piękno ludzkiego ciała. To chyba najpiękniejsze anime jakie dane było mi oglądać. Poza tym Shigurui robi coś, czego ostatnio obecnie filmy nie robią – opowiada historię obrazem. Kinematografia ostatnio za bardzo sili się na imitowanie literatury, ale jej siła leży właśnie w kadrach, ujęciu świata z perspektywy, o której nie mam pojęcia – to chyba jednak jest dygresja.
W Shigurui wiele wydarzeń dzieje się jakby poza kadrem. Często dialogi są niezrozumiałe, tajemnicze albo nawet nie pokrywają się z tym, co dzieje się na ekranie. Może to wynikać z obawy przed szpiegami oraz narastającej paranoi, która powoli pochłania dojo Kogan- ryū. Może się wydawać, że to, co napisałem stoi w sprzeczności z poprzednim akapitem, ale jest zupełnie odwrotnie. Obraz opowiada właściwą historie, a nie dialogi. Komentarz postaci do wydarzeń w świecie przedstawionym bywa bardzo minimalistyczny wręcz stoicki, ale to tylko fasada, pod którą skrywają się burzliwe emocje i walka o przetrwanie we wrogim systemie politycznym.
Muzyka odgrywa ogromną rolę w budowaniu klimatu osaczenia, szaleństwa i beznadziei. Utwory takie jak Mumyou Gyakunagare zupełnie wgniatają w fotel i wprowadzają w trans podczas oglądania. Nieustanny dźwięk cykad, tradycyjne japońskie instrumenty, wycie mnichów, to wszystko wwierca się w umysł jak świder i przenosi w psychikę udręczonych postaci. Ścieżka dźwiękowa (Kiyoshi Yoshida) doskonale wyraża główne emocję Shigurui – miłość, nienawiść, lojalność, ból, zazdrość, wolność, porażkę i triumf. Opening atakuje nas mocnymi kolorami i bardzo „dynamiczną” częstotliwością, aby przygotować nas na seans przesycony zwierzęcymi instynktami. Ending zaś jest stonowany i minimalistyczny, towarzyszy mu czarne tło z napisami końcowymi, to pozwala odetchnąć.
Warto zastanowić się nad światem, który jest okrutny i wymusza na ludziach takie a nie inne działania. Ciekawą kwestią jest też to, że opowieść zaczyna się i kończy poniekąd z woli szaleńca (brata szoguna). Także brak jakiegokolwiek „boga”, XVI wieczna Europa już jest może po reformacji, ale nadal nie wyobraża sobie świata bez niego, za to w uniwersum Shigurui, nie ma jakiejkolwiek transcendencji. Jedynym przejawem „boga europejskiego” jest broń palna, którą przywieźli do Japonii jezuici. Mamy opowieści o duchach, ale nie grają one większej roli, świat duchowy nie istnieje, przez to śmierć zdaję się jeszcze straszniejsza, a może wręcz odwrotnie – jest końcem udręki. Wartościami nadrzędnymi w Shigurui jest lojalność, władanie mieczem dla poniektórych i zemsta. Całkiem przerażająca mieszanka. Nie da się ukryć, że motywem przewodnim w serialu są insekty i nie trzeba być geniuszem, żeby dostrzec, że to prosta alegoria przedstawiająca ludzi w systemie feudalnym. Shigurui to niemiłosierna krytyka japońskiego systemu feudalnego i drogi wojownika, co dla wielu fanów Japonii będzie nie do przejścia, bo zostały te zjawiska poddane mitologizacji. W tej historii nie ma glorii ani chwały, o której wszyscy mówią – jest za to szaleństwo, beznadzieja mijającego czasu, przemoc i brutalność wynikająca ze społecznego przymusu. Postacie są szpetne, okrutne, wyssane z empatii, ale jednak im współczujemy, ponieważ zmuszają ich do czynów zjawiska, których nie kontrolują – system społeczno-polityczny i długo skrywane pragnienia (brzmi bardzo współcześnie i znajomo, prawda?).
Shigurui nie należy do „przyjemnych” doświadczeń, co nie oznacza, że jest to zła „lektura”. Dla mnie Shigurui jest jedną z najwybitniejszych produkcji jakie dane było mi obejrzeć – genialne widowisko. Po seansie jednak możecie czuć się wyssani z pozytywnej energii i pozostawieni na łasce ludzkiej natury spuszczonej z łańcucha.
P.S. Tutaj jest trailer, ale ostrzegam, bo jest brutalny, zresztą jak cały serial. O Shigurui pisał również OSK. Jeżeli ktoś chce jeszcze odwiedzić dziwne i niezbyt popularne japońskie dzieła to polecam Homunculusa
P.S 2. Na filmwebie jest mój krótki tekst o Shigurui w komentarzach (napisany jakieś 3 lata temu), ale jest bardzo chaotyczny i najeżony błędami. To zupełnie inny tekst,ale jest w nim nieco więcej analizy fabuły jakby ktoś chciał.