Kraków, dnia 17 sierpnia 1992 roku, godz. 15.00. Jeden z nielicznych sklepów komputerowych w Nowej Hucie. Wewnątrz Fulko z wielką paką pod pachą i ciocią u boku stoi przy kasie. Ciocia, która jest jednocześnie jego chrzestną pełni kluczową rolę w tym miejscu i czasie. Wasz mistrz pióra kupuje bowiem nowy komputer a ciocia jest jedyną osobą, która może mu to umożliwić. Dlaczego? Zaraz się dowiecie. Oddajmy głos sprzedawcy.
- Proszę o państwa zaświadczenia o zarobkach. Taaa.... Ołłłkej, czyli Pan kupuje, a Pani żyruje panu zakup sprzętu, tak?
- Tak.
- W porządku. Bierze pan zatem Amigę 500 na raty. Kredyt roczny, 12 rat. Proszę, oto bloczek do przelewów pocztowych. No cóż, to by było na tyle. Gratuluję udanego zakupu. Proszę, oto Pana komputer.
Fulko z radością patrzy na wielkie pudło z Amisią w środku. Uszczęśliwiony wychodzi z cgrzestną ze sklepu.
- Wielkie dzięki ciociu za pomoc. Nie martw się ratami, ja wszystko spłacę.
Dwa miesiące później Fulko dostaje bilet do wojska i wyjeżdza do Grudziądza. Raty przechodzą na ciocię.
Peter Molyneux potrafi opowiadać bajki. Zazwyczaj dotyczą one tego, jakimi to rewolucyjnymi rozwiązaniami będzie mogła się pochwalić jego najnowsza gra. Ale nie zawsze. Opowiedział też jedną piękną, interaktywną Baśń. Seria Fable miała swoje lepsze i gorsze momenty. Część pierwsza, to moment zdecydowanie najlepszy.
Świat Fable: The Lost Chapters na początku sprawia pozory ciepłego, serdecznego miejsca. Zielona trawa, błękitne niebo, przyziemne problemy dziecka z cyklu „skąd wziąć kasę na prezent dla siostry”. Szybko okazuje się jednak, że nie jest to bajka dla najmłodszych. Napad na wioskę, rzeź, osierocenie głównego bohatera, wszystko to skutecznie zmienia obraz gry, która jest infantylna tylko z pozoru. Sielanka mija szybko, a zastępują ją odpadające głowy przeciwników i kolejne blizny na naszym ciele.
Kto mógłby uwierzyć, że można zrobić dobre, ciekawe, przyjemne gry z … pisania wyrazów na klawiaturze? Niewielu. Ale spece od elektronicznej rozrywki udowodnili, że da się wszystko. Wystarczy odrobina chęci, a czasem również chodliwa licencja i już wszystkie panie maszynistki mogą zdobyć dla siebie zajęcie na długie zimowe wieczory, a być może kiedyś i nabić wysoki licznik punktów. I pomyśleć, że kiedyś nie wyobrażałem sobie, że da się szybko pisać na klawiaturze…
Zapraszam do lektury.
Katarzynka sporo namieszała na rynku mocno dzieląc graczy, notując świetne wyniki sprzedaży i zaznaczając przejście Atlusa na obecną generacją konsol. Mówiono, że to tylko kolejna gra logiczna, że pseudo-erotyk, że japońskie dziwactwo. Z drugiej strony znalazło się też trochę głosów mówiących, że to pierwsza prawdziwa gra dla dorosłego odbiorcy. Oj tam, oj tam.
Catherine to przede wszystkim gra o dojrzewaniu, facetach z problemami oraz problemach z kobietami. Przyznam, że też jedna z najlepiej zrealizowanych gier dla dorosłych, z jakimi się spotkałem, zostawiająca za sobą tak daleko nie do końca poważne L.A. Noire oraz głupkowate Heavy Rain, które nie dorównały oczekiwaniom sporej grupki graczy.
Nowe procesory z architekturą Bulldozer zostaną zaprezentowane 12 października - taką oto informację przekazało AMD za pośrednictwem kilku portali zajmujących się testami hardware'u. Wiadomość jak dla mnie bardzo ważna, gdyż jako użytkownik podstawki AM3+ czekam na konkurencję dla niezwykle popularnych Sandy Bridge od Intela. Warto dodać, że Bulldozery były w produkcji od dłuższego czasu, a przekładanie jego premiery odbiło się na humorach użytkowników. Pierwsze plotki mówią, że AMD dorównało SB wydajnością, jednakże rewelacji nie należy się spodziewać. Cena również pozostaje tajemnicą, aczkolwiek logiczne, że będzie ona niższa (to wręcz tradycja dla tej firmy).
Cechą charakterystyczną Bulldozerów ma być wielordzeniowość. Za rozsądną cenę otrzymamy 6 i 8-rdzeniowe zabawki wyprodukowane w technologii 32 nm (czyli tak jak Sandy Bridge), a to oznacza niższą temperaturę podzespołu oraz mniejszą prądożerność. Ponoć na starcie każdy klient znajdzie tu coś dla siebie, gdyż poszczególne modele będą się od siebie różnić. Najmocniejszy, ośmiordzeniowy FX-8150 taktowany będzie na 3.6 Ghz z opcją Turbo 4.2 Ghz, 8MB pamięci cache drugiego poziomu. Przy tańszych modelach należy spodziewać się degradacji osiągów. Jeżeli jednak nie jesteście ufni wobec nowych technologii to mam dla was dobrą wiadomość. AMD zastanawia się nad wprowadzeniem drugiej rewizji powyższych procesorów w pierwszym kwartale przyszłego roku (co zostanie poprawione - nie wiadomo), a wtedy Intel powinien zdradzić co nieco szczegółów na temat Ivy Bridgle. Machina kręci się dalej, prawda?
Powyższe zdjęcie przedstawia Johna Carmacka podczas ciężkiej, skupionej pracy nad kodem pierwszego Quake'a. Wiadomo - zdolny facet czaruje. A na co patrzy? Na swój służbowy monitor, rzecz jasna. No ale w 1995 roku ekrany LCD dopiero raczkowały, a przecież pan Carmack ewidentnie traci wzrok gapiąc się na absolutnie ogromną przestrzeń. No właśnie.
Kalifornijski producent akcesoriów do gier komputerowych wykupił całą stronę w jednej z najbardziej poczytnych gazet gospodarczych świata, The Wall Street Journal, a następnie umieścił tam manifest skierowany do posiadaczy konsol. Przekaz można streścić w kilku słowach: "Granie na PC wciąż żyje, a coś wyjątkowego wydarzy się 26 sierpnia br.". Pełne tłumaczenie zapodałem wewnątrz wpisu. Czego spodziewamy się po Razerze? Jakie nowe pomysły mogą wymagać reklamy na taką skalę?
Nie ma nic gorszego od bolesnej kastracji aktualnie przeżywanej immersji. Bezlitosnego ciachnięcia zabawy tu i teraz oraz świadomości braku elektronicznych uciech w najbliższym czasie. Nierzadko dochodzi również konieczność poniesienia dodatkowych kosztów. Zostajemy odcięci. Ten cholerny zapach spalenizny, ten okropny Blue Screen, ten zasrany Ring of Death…
Na Xbox LIVE pojawiła się trzecia gra z cyklu Summer of Arcade, czyli Fruit Ninja Kinect. Produkcja zadebiutowała na urządzeniach przenośnych i zdobyła na nich ogromną popularność. Posiadacze Kinect mogą liczyć na niezobowiązującą i jednocześnie wciągającą grę.
Prince of Persia: The Sands of Time (czyli po naszemu Piaski Czasu) to tytuł, który każdy gracz, a od jakiegoś czasu również gracz-kinoman znać powinien. Fulko oczywiście zna. Choć po prawdzie, film oglądnął dopiero niedawno w telewizji, bo do kina nie chodzi. W Nowej Hucie, choć to piękne miasto wszystko pozamykane, a do Krakowa jeździć mu się nie chce. Ale nie o filmie, choć dobry, chce wasz mistrz pióra dziś zagaić. O grze będzie. Stareńkiej gierce na PC i konsole z 2003 roku. Świetna to była pozycja, niesamowicie grywalna, z doskonałymi grafiką (a szczególnie animacją) i muzyką. Zresztą oceny Fulko pokrywają się z ocenami całego świata (GameRankings i Metacritic dały po 92%). A dlaczego wasz bard w ogóle o przygodach księcia wspomina? Bo zagrał właśnie w odświeżoną wersję starego przeboju na PS3.