Top Ten! - Najlepsze seriale wszech czasów!
Alfabet Mad Men, serialu wszech czasów
"Mr. Robot" - najlepsza serialowa premiera lata?
Jestem kretynem, że czekałem tak długo - wrażenia po pierwszym sezonie Breaking Bad
Piąty wymiar leżący poza tymi, które są nam znane - The Twilight Zone
"Supernatural" plusy i minusy okiem fanki
Nareszcie pojawił się długo oczekiwany crossover dwóch niezwykle popularnych kreskówek dla dorosłych. Jak wypadło spotkanie Petera z Homerem? Zabawnie.
W zeszłym tygodniu dość ostro skrytykowałem pierwszy odcinek "Gotham", nowej produkcji stacji Fox. Jako, że drugi epizod bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, postanowiłem od razu podzielić się z Wami moimi wrażeniami.
Wieść o „wymazaniu” budowanego przez lata Expanded Universe specjalnie mnie nie bolała. Z dwóch powodów. Po primo, kiedy ogłoszono co i jak, nie miałem jeszcze za sobą przeczytanych najciekawszych książek i w zasadzie wszystko, co znałem z EU, było zwyczajnym chłamem. Po drugie, te wszystkie książki, filmy i gry i tak średnio trzymały się większej kupy i ujednolicenie tego całego burdelu mogło wyjść całości tylko na dobre. Od tego czasu nadrobiłem m.in. Bane’a i Plagueisa, ale mając od początku pełną świadomość, że to już i tak nie jest kanon, specjalnie się nie irytowałem.
Premiera najbardziej oczekiwanego debiutu tego sezonu już za nami. Pierwszy odcinek serialu "Gotham" od stacji Fox obejrzało prawie 8 milionów widzów, co można przyjąć jako wstępny sukces. Jednak czy produkcja podołała pokładanym w niej oczekiwaniom?
HBO właśnie emituje ostatnią, piątą serię "Zakazanego Imperium". Wielu fanom tej produkcji na pewno jest przykro z tego powodu, ale nie ma się czemu dziwić. Serial od dłuższego czasu tracił na oglądalności i mimo wysokich ocen krytyków, z odcinka na odcinek przed telewizorami zasiadało coraz mniej ludzi. Jak zatem prezentuje się sytuacja z ostatnim sezonem tej świetnej, gangsterskiej produkcji?
20 lat temu - 22 września 1994 roku, amerykańska stacja NBC wyemitowała pierwszy odcinek sitcomu „Friends” - serialu, który stał się szybko jednym z najbardziej popularnych i kultowych w historii telewizji. Zabawne i wzruszające losy sześciu przyjaciół zagościły na ekranach telewizorów na następne dziesięć lat.
Najbardziej wymagająca walka w dotychczasowym życiu Olivera Queena zakończona. Zamknięto (choć, znając świat superbohaterów, ciężko w to tak naprawdę uwierzyć) wątek, który napędzał cały drugi sezon – walkę ze Sladem Wilsonem, znanym także jako Deathstroke. Końcówka dwudziestego trzeciego epizodu nie pozostawia jednak złudzeń, że wątków napędzających trzeci rozdział w historii tego niegdyś niepozornego bawidamka będzie sporo. Pozbawiają wątpliwości w tej kwestii także informacje prasowe, zapowiadające poszerzanie telewizyjnego uniwersum DC i nadejście nowych, kluczowych dla historii Queena postaci. Jakich? Uwaga na drobne spoilery!
Na ekrany telewizorów zawitała kolejna, serialowa produkcja osadzona w świecie opanowanym przez zombie. Czy "The Walking Dead" może czuć się zagrożone przez swojego pierwszego "poważnego" rywala?
Wyobraźcie sobie, że oglądacie kolejny thriller, jakieś anonimowe dzieło, które jeszcze nie powstało. Pani detektyw rozwiązuje zagadkę serii tajemniczych morderstw (jak oryginalnie!). W jednej ze scen udaje się po poradę do starego wygi, który niejedno śledztwo przeprowadził i niejednego łotra wsadził za kraty. Tym gościem jest grany przez Morgana Freemana William Somerset – ten sam, którego widzieliśmy w „Siedem” z Bradem Pittem. Od razu film zyskuje. Uwielbiam takie zabiegi. Szkoda, że jest ich tak niewiele.
Porządne seriale pochodzące z naszej pięknej ojczyzny można policzyć na palcach pary, w której mężczyzna pracuje jako niezbyt rozważny drwal. Kraje skandynawskie – dla przykładu – pokazały, że nakłady finansowe czy położenie geograficzne (jakkolwiek absurdalnie to nie brzmi) nie robią żadnych problemów przy produkcji telewizyjnych przedsięwzięć, które mają zachwycić widzów. Spoglądając na „Borgen”, „The Killing” czy „Most nad Sundem”, wszystkie wydane w ciągu ostatnich kilku lat, napełniają się łzami oczęta konsumenta, co to pamięta jeszcze „Pitbulla”, „Odwróconych”, „Alternatywy” czy nawet „Alfabet Mafii”, a który przestał już liczyć na jakąkolwiek rezurekcję rodzimej sztuki z małego ekranu. A może jednak jest jeszcze jakaś nadzieja...?