Premiera najbardziej oczekiwanego debiutu tego sezonu już za nami. Pierwszy odcinek serialu "Gotham" od stacji Fox obejrzało prawie 8 milionów widzów, co można przyjąć jako wstępny sukces. Jednak czy produkcja podołała pokładanym w niej oczekiwaniom?
Ostatnie lata to prawdziwa sielanka dla fanów komiksów, którzy lubią od czasu do czasu obejrzeć coś przed telewizorem. Od kilku lat na małych ekranach coraz częściej pojawiają się produkcji inspirowane słynnymi historiami obrazkowymi lub ich ekranizacje. Pojawił się "Arrow", właśnie wystartował drugi sezon "Agentów T.A.R.C.Z.Y.", już za moment dostaniemy "Flasha" a stacja Fox właśnie wystartowała z "Gotham". Przyznam się szczerze, że na ten ostatni serial czekałem najbardziej, od jakiegoś roku śledząc wszystkie nowinki na jego temat. Chyba każdy przyzna, że pomysł na pokazanie miasta Batmana z czasów jego dzieciństwa jest po prostu świetny i daje bardzo duże pole do popisu. Na dodatek za produkcją stoi Bruno Heller, który na swoim koncie ma już kilka naprawdę dobrych seriali, takich jak "Mentalista" czy "Rzym". Jeszcze kilka miesięcy temu byłem przekonany, że ten projekt musi się udać. Dziś, niestety, nie jestem już tego tak bardzo pewny.
Przejdźmy sobie do samej fabuły. Jak wcześniej wspomniałem, akcja rozgrywa się w mieście Gotham, z czasów dzieciństwa Bruce'a Wayne'a. I mimo, że chłopiec pojawia się w serialu, to jest to postać zepchnięta na bardzo daleki plan. Głównym bohaterem jest bowiem Jim Gordon, czyli słynny komisarz z DC Comics. Tutaj jest to jednak początkujący detektyw, który dopiero co trafił do zepsutego miasta. Ten prosty zabieg sprawia, że razem z nim, krok po kroku, zagłębiamy się w nowy świat. Gordon jest tu oczywiście światełkiem w tunelu dla Gotham. Na każdym kroku stara się postępować słusznie i nie boi się postawić swojemu skorumpowanemu partnerowi. Twórcy już w pierwszym odcinku rzucają detektywa na głęboką wodę: jego pierwszą sprawą w serialu jest odnalezienie mordercy Wayne'ów, czyli rodziców Bruce'a. Szybko okazuje się jednak, że śledztwo do najprostszych nie należy...
Już w samym pilocie mamy okazję poznać całą gamę słynnych postaci ze świata Batmana. Najbardziej wyróżnił się Oswald Cobblepot, bardziej znany jako Pingwin. Oczywiście tutaj jest on młodą, sprzedajną szują i daleko mu do jego późniejszej formy znanej z komiksów, ale aktor wcielający się w tę postać zrobił na mnie duże wrażenie. Nieźle wypadł również Harvey Bullock, czyli partner Gordona. Jako skorumpowany oportunista wypadł idealnie. W tle można było zobaczyć również takie postacie jak Selina Kyle, Ivy Pepper, Alfred Pennyworth, Renee Montoya a nawet Edward Nygma, czyli późniejszy Człowiek Zagadka. Ten ostatni dostał w pilocie jakieś trzydzieści sekund, których lepiej nie można było wykorzystać. Oby Nygma wracał jak najczęściej, bo tu tkwi chyba największy potencjał.
Na większą uwagę zasługuje również samo miasto, czyli słynne Gotham. Tutaj twórcy spisali się znakomicie, bo świetnie poradzili sobie z nadaniem mu odpowiedniego klimatu. Jest dość mrocznie, ale nie do przesady, nie zabrakło gotyckich elementów i na dachach wielu budynków znajdziemy słynne gargulce, a wszystko otoczone jest specyficzną nowoczesnością.
Niestety, w "Gotham" pojawiło się wiele elementów, które kłuły w oczy. To co najbardziej mi się nie spodobało, to główny bohater, czyli Jim Gordon, który niczego nadzwyczajnego sobą nie reprezentuje. Aktor wcielający się w tę rolę, Ben McKenzie, przedstawił nam po prostu typowego, oklepanego już w wielu proceduralach, dobrego gliniarza. Przez cały pilot gra jedną miną i nie wzbudza sympatii u widza. Kiepski jest również motyw połączenia go z młodym Waynem, sceny z nimi wieją tandetą na kilometr. Samo przedstawienie śmierci rodziców Batmana było strasznie sztuczne, o komputerowej krwi już nie wspomnę. Nie ma co, aktor wcielający się w "młodego Batmana" niestety nie podołał. Mimo, że akcja ciągle idzie naprzód i ciągle coś się dzieje, to nie robi to na widzu wielkiego wrażenia. Fabuła jest przewidywalna a zwroty akcji nie są ani trochę szokujące. Jakoś to wszystko idzie bez życia...
Wszystko to mogę podsumować klasycznym określeniem: zmarnowany potencjał. Oczywiście jest to dopiero pierwszy odcinek i wszystko może ulec zmianie, dlatego na "Gotham" jeszcze nie stawiałbym krzyżyka. Jeśli twórcy popracują nad scenariuszem, akcja ruszy w lepszym kierunku, a Ben McKenzie nada swojej postaci wyrazistości, to serial o skorumpowanym mieście Batmana może okazać się hitem. I mam szczerą nadzieję, że tak właśnie będzie.
6-/10
Zapraszam do śledzenia mojego profilu na Facebooku.