Śliczny wygaszacz ekranu z przesłaniem. I z kwiatkami.
Szaleństwo nabijania platyn i korupcja sceny trofeowej na PlayStation Network
Dopisać "soccer" i tytuł mówiłby wszystko - recenzja Supersonic Acrobatic Rocket-Powered Battle-Cars
Za sześć dni dostaniemy muzykę ze świetnej gry Where is my Heart?
Jest szansa na więcej importów - Wywiad z MonkeyPaw Games
Sieciowy przegląd 3#
Kilka tygodni temu pojawiła sie gra BloodRayne: Betrayal, czyli kontynuacja nieco zapomnianej serii o przygodach tytułowej wampirzycy. Ku zaskoczeniu graczy, produkcja cechuje się inną stylistyką i gatunkiem. Zamiast gry akcji TPP dostaliśmy dwuwymiarowe połączenie platformówki ze slasherem. Czy za tym rozczarowaniem kryje się coś interesującego?
Obywatele Stanów Zjednoczonych korzystający z PlayStation Network dostali dziś nowy regulamin, którego akceptacja tradycyjnie jest wymagana, aby dalej korzystać z usługi. Zmiany mają związek z przeniesieniem PSN do nowej sieci o nazwie Sony Entertainment Network, zbierającej w jednym miejscu wszystkie usługi sieciowe japońskiego koncernu. Echem odbił się jeden z punktów regulaminu, zawarty w Sekcji 15 - akceptując przepisy PSN użytkownicy zgadzają się, by nie pozywać Sony do sądu w sprawach dotyczących tej sieciowej usługi. Wszelkie spory można załatwiać wyłącznie drogą pozasądową. Czy jednak należy mówić tu o skandalu?
Kilka dni temu, podczas zwyczajowego trollowania polskiej „branży” na pewnym mikroblogu, zebrało się nam, czyli kilku osobom które siedzą w temacie konsol nieco głębiej, na wspominki. „Kiedyś to tak, teraz to nie” było motywem przewodnim. W języku polskich chanów można by było powiedzieć, że nostalgłem. Po tych kilku(nastu) latach mogę śmiało powiedzieć, że sieć na konsolach, nie tylko w moim przypadku, zrobiła tyle samo dobrego, co złego. Swoją funkcjonalnością i przystępnością dała i nadal daje sporo frajdy, ale jednocześnie zabiła hardkorowego ducha w większości z nas.
Jak wielu graczy w moim wieku (ok. 20-ki), mam sentyment do BloodRayne. Czytelnicy starsi starzem będą się śmiać kiedy to przyznam, ale zupełnie przegapiłem epokę Lary Croft. Dla mnie pierwszą feminą w świecie gier komputerowych była właśnie Rayne, z morderczymi ostrzami zamontowanymi na przedramieniach, wysysająca z lubieżnością krew z nazistów. Po tym co z tą utytułowaną serią zrobił niecny Uwe Boll, wątpiłem żeby kiedykolwiek jeszcze uratowano tę markę. Ze smutkiem pochowałem rudowłosą wampirzycę w odmętach wspomnień z dzieciństwa. Moją pierwszą myślą na widok nagłówka newsa "Pierwszy trailer nowego Bloodrayne", było "Nooooooo! Leave Rayyyyneeee aloooooneeee!". Nie mogłem być w większym błędzie.
Chociaż posiadam Xboxa 360, to na polu konsol jestem zwolennikiem Sony. Jednym z głównych atutów PlayStation 3, budząca we mnie sympatię do japońskiej firmy, jest dla mnie możliwość darmowej gry po sieci. I proszę mi nie wciskać tego kitu, że to tylko kilkanaście złotych miesięcznie, bo gdybym miał kupić sobie parę lat temu konsolę Microsoftu zamiast Sony, jako główny sprzęt do grania, to wyrzuciłbym w błoto (czyt. w abonament Xbox Live) już kilkaset złotych. Dlatego to PS3 i PC pozostają dla mnie platformami do ścierania się z innymi graczami w potyczkach multiplayer. Z tego powodu awaria PSNu była, cóż za ulga w końcu móc używać czasu przeszłego kontekście tych wydarzeń, wielkim problemem. Prawie na miesiąc zostałem odcięty od mordowania wrogów w Assassin’s Creed: Brotherhood, w którego się wciągnąłem akurat w połowie kwietnia. Już po kilku dniach spodziewałem się, że Sony jakoś mi wynagrodzi te niedogodności, więc nie zdziwiło mnie, gdy poinformowali oni o swoim programie „Welcome back”. Miesiąc abonamentu PSN+ specjalnie mnie nie zajarał, ale dwie darmowe gry? „Słoooooodko! Wybiorę sobie dwie małe perełki, na które miałem chrapkę od jakiegoś czasu. Na PSNie jest ich przecież pełno”
Patrząc na stronę główną Gameplay.pl zastanawiałem się, czy swój inauguracyjny wpis powinienem poświęcić „Wiedźminowi 2”. Zostanę jednak blogerem-hipsterem i postępując wbrew obowiązującej modzie, pozwolę sobie na omówienie czegoś innego. W końcu, posiadacze PlayStation 3 blisko miesiąc pozbawieni byli dostępu do sieciowych funkcji swoich konsol, a teraz wszystko wraca do normy. Internetowe awanturnicy, siedząc w swoich mrocznych piwnicach, przez cztery tygodnie wygrywali na klawiaturach istne symfonie na temat wad PlayStation Network, nieudolności Sony i „śmiesznych rekompensat”, jakie zapowiedziano. Od początku mówiło się o pięciu pełnych wersjach gier do wyboru na platformy PS3 lub PSP, z których każdy posiadacz konta PSN może wybrać dwie. Wszyscy spodziewali się raczej tanich produkcji typu indie, a tymczasem, japońska korporacja zaserwowała swoim fanom miłą niespodziankę. Co takiego niedługo pobierzemy na swoje konsole?
Kilka dni temu świat obiegła informacja, że Angry Birds to najlepiej sprzedająca się gra wszech czasów na PlayStation Store. Blogosfera jak i „profesjonalne” media tak w Polsce, jak i za granicą, przecierają oczy ze zdumienia i pytają: „Jak to? Gra która śmiga na low-endowych smartphonach króluje na PSS? Przecież to popierdółka, tytuł do gry podczas posiedzenia ‘na tronie’, a znacznie lepsze jest X,Y,Z!”. Ja nie widzę w sukcesie Angry Birds nic dziwnego i wytłumaczę Wam dlaczego wszyscy się mylicie.
Seria SOCOM, traktująca o jednostkach specjalnych wyzwalających świat od wszelkiego zła, choć nigdy nie przebiła się do mainstreamu, zawsze notowała solidne oceny zarówno w mediach, jak i u graczy. Najlepiej do tej serii panuje określenie „dobra zapchajdziura” – można ograć bez specjalnie skwaszonej miny w przerwach pomiędzy pozycjami z pierwszych stron gazet i setek wyskakujących banerów reklamowych na stronach związanych z grami, ale nic ponad to. Kolejne części dostarczane są regularnie od 2002 roku i mamy do czynienia z małym jubileuszem - dziesiątą odsłoną ratowania świata, a konkretnie z jej multiplayerową betą.
Staropolskim zwyczajem, jak co środę, zaciągnąłem komplet dem z europejskiego i amerykańskiego PlayStation Store i oddałem się czystej przyjemności grania i komentowania na bieżąco tego, co widzę. Rzucanie niewyszukanych wyrazów w kierunku ekranu to często spotykane zjawisko, ale w tym updacie o dziwo nie było mi dane przyrównać twórców czy to jednego, czy drugiego tytułu, do bandy ulicznic z kraju trzeciego świata. Co więcej, poważnie rozważam zakup jednej gry, co jest ewenementem.
Na gameplayu już kilkakrotnie poruszaliśmy temat łamania zabezpieczeń konsoli PlayStation 3. Najpierw pojawiło się słynne już info o wyczynie hackerów z fail0verflow, później Rock pisał o pozwach sądowych, a kilka dni temu informowałem o tym, jak Sony domagało się, by Google, Youtube, Twitter, i in. ujawnili dane osobowe hackerów. Dzisiaj firma opublikowała za pośrednictwem swych blogów oświadczenie o konsekwencjach, jakie spotkają użytkowników nielegalnych modyfikacji konsoli.