Chociaż posiadam Xboxa 360, to na polu konsol jestem zwolennikiem Sony. Jednym z głównych atutów PlayStation 3, budząca we mnie sympatię do japońskiej firmy, jest dla mnie możliwość darmowej gry po sieci. I proszę mi nie wciskać tego kitu, że to tylko kilkanaście złotych miesięcznie, bo gdybym miał kupić sobie parę lat temu konsolę Microsoftu zamiast Sony, jako główny sprzęt do grania, to wyrzuciłbym w błoto (czyt. w abonament Xbox Live) już kilkaset złotych. Dlatego to PS3 i PC pozostają dla mnie platformami do ścierania się z innymi graczami w potyczkach multiplayer. Z tego powodu awaria PSNu była, cóż za ulga w końcu móc używać czasu przeszłego kontekście tych wydarzeń, wielkim problemem. Prawie na miesiąc zostałem odcięty od mordowania wrogów w Assassin’s Creed: Brotherhood, w którego się wciągnąłem akurat w połowie kwietnia. Już po kilku dniach spodziewałem się, że Sony jakoś mi wynagrodzi te niedogodności, więc nie zdziwiło mnie, gdy poinformowali oni o swoim programie „Welcome back”. Miesiąc abonamentu PSN+ specjalnie mnie nie zajarał, ale dwie darmowe gry? „Słoooooodko! Wybiorę sobie dwie małe perełki, na które miałem chrapkę od jakiegoś czasu. Na PSNie jest ich przecież pełno”
Mówię to z wielką przykrością, ale Sony mnie zawiodło. Do czego pieję? Do małej ilości tytułów, z których mogę sobie wybrać satysfakcjonujące mnie „zadośćuczynienie” . Cztery stare „duże” gry i tylko jedna nowa „mała”? Wiem, że wybiorę Dead Nation, ale co zrobić ze swoim drugim wyborem, pozostaje dla mnie zagadką. Pozostałe tytuły już dawno temu skończyłem, albo nawet mam je w swojej kolekcji. Sony broni się tym, że są to produkty „wysokiej jakości” i przytacza oceny na Metacritic, ale mnie to wcale nie przekonuje. Gry są stare. Chętniej przywitałbym szerszą paletę mniejszych gier do wyboru, które przykułyby za to moją uwagę chociaż na kilkadziesiąt minut. Co mi po tym, że będę miał inFamous przypisane do swojego konta? I tak w życiu już nie odpalę tej gry, bo przeszedłem ją wieki temu.
Ponietkąd rozumiem, że Sony miało problem z wybieraniem tytułów, w dodatku starało się skupić na tych które są własnością ich firmy, ale czy nie dałoby się udostępnić szerszej ich gamy? Nie mówię tutaj o dużych grach, nie spodziewam się przecież Uncharted, czy Killzone’a, ale dlaczego brakuje np. Echochrome II? Co z Pixel Junk Shooter? Gdzie się podziało Flower? Jedym słowem, gdzie podziały się tytuły, które ktokolwiek jeszcze chciałby kupić? Są dostępne za normalną cenę. Sony wygrzebało te produkcje, którymi już dawno zalany jest rynek wtórny i których sprzedaży w najmniejszym stopniu nie dotknie udostępnianie ich za darmo, bo ona już i tak nie istnieje.
Rozumiem, że Sony zaciska teraz pasa, bo straciło mnóstwo pieniędzy na tym włamaniu. Jednak zaufanie klientów, to nie jest obszar na którego polu należy teraz oszczędzać. Dlaczego nie zaproponano nam chociażby 10$ do wydania w PS Store? Łatwo policzyć, że 77 milionów kont x 10$ to dla Sony koszt 770 milionów zielonych. Wiele osób oczywiście nie wykorzystałoby swojego prezentu, więc załóżmy, że byłby to koszt pół miliarda dolarów. Dużo, ale jestem pewien, że klienci doceniliby ten gest i całą tę kabałę, w którą wpakował się producent PlayStation dałoby się jeszcze obrócić ich korzyść. A w tej chwilu uczucia są niestety mieszane. Japończycy mogliby się uczyć w tej kwestii od CD Projekt RED.