Miało być pięknie. Silnik Unreala, pomysł na rozgrywkę, doświadczona ekipa dowodzona przez Adriana Chmielarza, patronat Epic Games i wiele zabawnych reklam sugerujących oryginalność. Bulletstorm znalazł się w moim prywatnym rankingu najbardziej oczekiwanych gier 2011 roku i choć optymizm delikatnie oklapł po kilku recenzjach to jednak zarzekłem się, że w przyszłości sprawdzę co ludzie z People Can Fly zmajstrowali. Dzisiaj muszę jednak odwołać swoje przyrzeczenie.
Z platformówkami zderzałem się bardzo często. Od czasów Montezuma’s Revenge (albo i wcześniejszych) lubię gry wymagające trochę zręczności i trochę kombinowania. Zderzałem się, bo mimo szczerych chęci zawsze czegoś mi brakowało, albo małpiej zręczności przewidywanej przez twórców, albo bystrości oczekiwanej przez twórców zagadek. Nie lubię korzystać z solucji i cheatów, więc wcześniej czy później większość platformówek zarzucałem. Aż do czasu, kiedy nastał Shadow Complex.
Gdybanie o wyższości Dooma nad Unrealem, czy Quake'a nad Wofensteinem zahacza o niskich lotów hucpę. Tak naprawdę wszystkie te gry są genialne i basta. Ja natomiast szczególnymi względami darzę Nierzeczywistego. Była to jedna z pierwszych pozycji, którą odpaliłem na nowym (starym) komputerze z akceleratorem grafiki. Pamiętam, że przez bite kilka godzin siedziałem przed 15-calowym monitorem ze szczęką na podłodze. Epic Games dokonało rzeczy wydawało się niemożliwej. Pozwolili mi uwierzyć, iż faktycznie rozbiłem się na obcej planecie. No i że muszę z niej spieprzać.
Unreal należy do grona raczej mało filozoficznych FPS'ów. O głównym bohaterze wiemy tylko, iż jest więźniem, któremu się zwyczajnie (nie)poszczęściło. A zaczyna się to mniej więcej tak: załoga statku, który zaorał kanion Na Pali nie żyje. Przytomność odzyskujemy w celi. Już pierwszy widok każe nam sądzić, iż stało się coś strasznego - światła karnej celi migają awaryjnie, obsługa panelów kontrolnych została rozsmarowana po ścianach. Ponadto spotykamy na swojej drodze jakiegoś stwora, ale widok jest niewyraźny, a sama kreatura znika za mgłą. My podążamy w pościg. Wyjście na zewnątrz statku.... nieeee, to każdy musi zobaczyć sam, przeżyć, odczuć. Tego wrażenia nie jest w stanie przyćmić żadne inne. Po postawieniu pierwszych kroków na nieznanym terytorium już wiemy - koszmar dopiero się zaczyna.
A konkretnie - beta trybu multiplayer Gears of War 3, której upublicznienie zostało właśnie zapowiedziane na 2011 rok (być może jego początek).
Czy wczesny termin jej upublicznienia oznacza długi okres trwania testów?