Oderwany od obecnej rzeczywistości, nowatorski, otwarty, klimatyczny - każdy z tych przymiotników opisuje jakąś część tworzonej we francuskim studiu Arkane gry Dishonored. Aż dziwnie się czuję pisząc tytuł gry bez numerka na końcu. A jednak - końcówka tego roku może zostać zdominowana przez nową markę, która zdaje się rządzić swoimi prawami. Klimatyczne miejsce akcji, (prawdopodobnie) dojrzała fabuła z niebanalnym bohaterem w roli głównej, nieco przerysowane i karykaturalne modele postaci, skrzyżowanie świata magii ze światem industrialno-przemysłowym... Tak, można mieć nadzieję, że Dishonored będzie grą wybitną. Obyśmy się tylko nie zawiedli.
Miałem styczność z kilkoma grami z gatunku MMORPG. Dla nie znających tematu (są tacy?), gry em em oł to pożeracze czasu, które tylko udają rasowe erpegi. Często spotykamy się w nich z questami typu „nie zalicz sesji”, „strać przyjaciół” czy „zostań ostatnim prawiczkiem w swoim mieście”. Na domiar złego, wątpliwa przyjemność grania w jedną grę na jednym serwerze z milionami innych troglodytów zaszytych w swoich norach często odbywa się kosztem pozbycia się całego kieszonkowego – miesiąc w miesiąc. Ciężko mi uwierzyć, że są jacyś ludzie, których naprawdę to kręci.
Przyznacie, że na rynku mamy mało całkowicie nowych, świeżych marek. Ze wszech stron atakowani jesteśmy sequelami, reaktywacjami, restartami, edycjami HD... Nazywajcie to jak chcecie, ale ja się pytam - gdzie tu miejsce dla czegoś nowego, może nawet innowacyjnego? Ja wiem, producenci boją się podjąć ryzyko, ale, na Boga, czy przez cały czas musimy grać w to samo? Nie powiem, sam zagrywam się w kolejne Assassin's Creedy, Battlefieldy, DiRTy i inne Call of Duty, ale czasem mam naprawdę wielką ochotę, by do czytnika włożyć płytkę z logiem zupełnie nowej marki.
Wczoraj doznałem olśnienia. Słyszałem wcześniej o tej grze, czytałem co nieco i właściwie to wiedziałem, że prawdopodobnie będziemy mieć do czynienia z czymś na swój sposób innowacyjnym, ciekawym... Nie wiedziałem jednak, że po obejrzeniu pierwszego (długiego!) trailera tej produkcji będę musiał szukać mojej szczęki na podłodze. Panie i Panowie, Dishonored wychodzi z cienia!
Premiera Fallout: New Vegas przeszła jakoś obok mnie. Chyba brak „4” w nazwie spowodował, że podświadomie potraktowałem grę jako mniej wartościową niż Fallout 3. Na szczęście co się odwlecze to nie uciecze. Niedawno spędziłem jakieś 50 godzin z New Vegas i mogę ze spokojem powiedzieć, że tak jak „wojna nigdy się nie zmienia”, tak gry z serii Fallout nigdy nie zawodzą. Najnowszy Fallout dał mi to, o co ostatnimi czasy bardzo ciężko - kawał porządnego oldskulowego RPGa.
Legendarny pecetowy deweloper, lata oczekiwania, geniusz od silników graficznych John Carmack, nowa intrygująca marka, postapokaliptyczne klimaty, duże przestrzenie i swoboda rozgrywki, pojazdy – te i inne rzeczy od dłuższego już czasu podgrzewały atmosferę wokół Rage. O dziwno premierze gry nie towarzyszył jakiś specjalny boom marketingowy, ale wydawało się, że id Software zaserwuje nam perełkę, czarnego konia a.d.2011. Niestety, rzeczywistość jest okrutna i Rage najpierw wywołał u mnie prawdziwy RAGE, który z czasem przeszedł w uśmiech politowania, a w końcu nudę. Boszzzzz…. Dokąd zmierzasz id?!
Seria The Elder Scrolls od zawsze słynęła z malowniczych krajobrazów oraz urzekających widoków. Każdy gracz, który miał okazję zobaczyć Vivec, Czerwoną górę lub Cesarskie Miasto, z pewnością pamięta ich imponujące kształty. Piąta część sagi, umiejscowiona w prowincji Skyrim, kontynuuje tradycje poprzedniczek – podczas naszych podróży po lodowych bezdrożach natrafimy na wiele lokacji, które na trwałe odcisną się w naszej pamięci.
W niniejszym artykule opisałem te, które wydały mi się być najciekawsze – spośród setek interesujących miejsc wybrałem dwanaście, o których długo będę myśleć i rozmawiać. Proszę rozsiąść się wygodnie i podziwiać widoki – oto Skyrim w pełnej krasie!
The Elder Scrolls V: Skyrim to ostatnio najpopularniejszy temat dyskusji graczy. Produkcja Bethesdy już przeszła do historii, na pewno zostanie grą roku w większości plebiscytów, dostaje najwyższe noty i aż strach za cokolwiek ją skrytykować. Z drugiej strony twórcy wypuścili produkt pełen potknięć - czasem przykrych (jak te na PlayStation 3), a czasem śmiesznych i wybrzmiewających echem w Internecie. Jeden z nich już zyskał nieoficjalny status mema i możemy być pewni, że jeszcze przez długie miesiące pojawiać się będzie przy różnych okazjach.
W tym miejscu miał się znaleźć wywód o tym jak Skyrim bardzo mi się podoba. Postanowiłem jednak oszczędzić wam czasu (i wzroku) i skrócić moje wrażenia na temat najnowszej gry Bethesdy.
A więc...Skyrim mi się nie podoba. Skyrim mną wstrząsnął i go po prostu uwielbiam. To tytuł, który ma na mojej półce swój własny ołtarzyk i dumnie siedzi obok takich dzieł jak Fallout, Fallout 2, Planescape Torment czy KOTOR. Nie jest to rzecz bez wad, ale w tym przypadku są to niedociągnięcia wkalkulowane w ten perfekcyjnie stworzony, ogromny świat. Nikt przedtem nie zaoferował mi takiej swobody działania (dwuwymiarowego Daggerfalla nie liczę).
Seria The Elder Scrolls od zawsze słynęła z malowniczych krajobrazów oraz urzekających widoków. Każdy gracz, który miał okazję zobaczyć Vivec, Czerwoną górę lub Cesarskie Miasto, z pewnością pamięta ich imponujące kształty. Piąta część sagi, umiejscowiona w prowincji Skyrim, kontynuuje tradycje poprzedniczek – podczas naszych podróży po lodowych bezdrożach natrafimy na wiele lokacji, które na trwałe odcisną się w naszej pamięci.
W niniejszym artykule opisałem te, które wydały mi się być najciekawsze – spośród setek interesujących miejsc wybrałem dwanaście, o których długo będę myśleć i rozmawiać. Proszę rozsiąść się wygodnie i podziwiać widoki – oto Skyrim w pełnej krasie!
Zakup nowej gry z serii The Elder Scrolls może okazać się poważnym błędem. Autentycznie.