Bycie nauczycielem nie jest prostą robotą. Osobiście mam mocno ograniczone doświadczenia bo pracowałem głowinie z osobami starszymi jak studenci i i licealiści. Od znajomych słyszę jednak, że zgodnie ze starym przekleństwem uczenie cudzych dzieci nie jest dobrą robotą. Mimo wszystko gierka o uczeniu młodych poszukiwaczy przygód wydała mi się czymś wartym zainteresowania i poświęcenia czasu. Tylko czy Valthirian Arc: Hero School Story nie okaże się kolejnym przykładem na to, że uczenie innych to strata czasu?
Każdego dnia na rynku pojawia się kilka jeśli nie kilkanaście nowych gier. Trudno przypilnować wszystkiego co ląduje na piecu, konsolach i telefonach. Z tego powodu nieustannie umykają nam niezłe gry. Gry pozbawione wielkiego budżetu na marketing i produkcje „tylko” dobre mają małe szanse na zaistnienie. Dlatego całkiem przyjemnym uczuciem jest odkrycie takiej gierki i podzielenie się informacją o niej z innymi graczami. Shadows: Awakening to właśnie przypadek niełej gry, na która trafiłem przypadkiem i mam ochotę coś o niej napisać.
Starzenie się nie jest przyjemną rzeczą. Coś co kiedyś nie sprawiało nam najmniejszych problemów nagle staje się prawdziwym wyzwaniem. Zaczynamy zrzędzić i narzekać na wszystko wokół nas. Najgorsze jest to, że taka sytuacja czeka praktycznie każdego. Tylko czemu ja o tym wspominam w tekście o remastrerze/porcie kilkunastoletniej gry. Czyżby Titan Quest nie zestarzało się zbyt dobrze?
Jeśli pamiętacie doskonałe Psychonauts, ci sami twórcy, konkretnie studio Double Fine Productions, Inc. stworzyło interesującą grę o nazwie Hack ‘n’ Slash na platformę PC. O niezwykłym pomyśle na siebie, realizuje się w humorystycznej konwencji jako gra logiczna. To genialna idea na rozgrywkę, która nie spodoba się każdemu, ale to wcale nie znaczy, żeby cokolwiek jej ujmować.
Furi, gra akcji, którą wydało studio The Game Bakers jest typową grą hack’and’slash. Lądujemy w świecie fantasy wypełnionym niekonwencjonalnymi istotami, którym musimy stawić czoło. Jeśli kojarzycie takie tytuły jak Devil May Cry czy Bayonetta, Furi okaże się dobrą propozycją, bo jest po prostu... dobre!
Przeglądając oferty PlayStation Store w poszukiwaniu kolejnego, dobrze zapowiadającego się indyka, natrafiłem znowu na produkcję osadzoną w świecie antropomorficznych zwierząt. Tytuł ten nie musiał mnie do siebie długo przekonywać, bo zręcznościowa rozgrywka, elementy RPG oraz możliwość kształtowania historii przez podjęte decyzje wystarczyły aby w dniu premiery Stories: The Path of Destinies znalazło się na dysku twardym mojej konsoli.
Lubię hack'n'slashe, przez lata posmakowałem wielu ich wcieleń - od całej sagi Diablo, przez Dungeon Siege, polskiego Fratra (a jak!), Van Helsinga, aż po Titan Quest wraz z dodatkiem. I nawet jeśli twórcy tego ostatniego, studio Iron Lore, już oficjalnie nie istnieją, nie oznacza to, że ich talent nie jest wykorzystywany. Dogadali się, założyli Crate Entertainment, stworzyli bazę dla nowego action-RPG i poprosili zainteresowanych o wsparcie na Kickstarterze. Narodził się Grim Dawn, który przez ostatnie kilka lat był w stanie ciągłego tworzenia, zmieniania i ulepszania. Oficjalna premiera nastąpiła pod koniec lutego, a ja w końcu ponurego świtu doświadczyłem. Czas na krótką recenzję.
Czterej Jeźdźcy Apokalipsy. Wojna, Zaraza, Głód i Śmierć. Aż dziw, że dopiero w 2010 roku świat gier doczekał się produkcji odpowiednio wykorzystującej potencjał tych biblijnych postaci. Darksiders jest opowieścią o pierwszym z nich i jednocześnie początkiem serii, która z miejsca rozkochała w sobie wielu. Sam również uległem jej urokowi. Autorzy z Vigil Games nie zmarnowali tej szansy.
Każdy kraj ma swoich bohaterów i własne legendy, o których nie słyszał praktycznie nikt z zewnątrz. Czasem zasłyszy się o nich przez przypadek ale zazwyczaj jest tak, że jak się nie jest osobą z danego państwa lub nie „siedzi się” w konkretnej tematyce to nigdy nie pozna się danej historii. Tak było właśnie ze mną i niejakim Piersem Gerlofs Donią. Ten holenderski bohater z XVI wieku wymachiwał ponad 2. metrowym mieczem. Ja mogłem się o nim czegoś dowiedzieć dzięki Cross of the Dutchman – grze wydanej przez studio Triangle. Tylko czy warto było poznawać tą legendę w taki właśnie sposób?
Darksiders nie ma zbyt wielu słabych punktów. Oprawa audiowizualna potrafi zachwycić, projekty poziomów i przeciwników są ciekawe i odpowiednio zróżnicowane, system walki nie nuży, a historia odpowiednio motywuje do pokonywania kolejnych przeciwności. Niemal każdy, kto jednak miał okazję poznać historię zdradzonego Wojny zgadza się, że sama końcówka jego długiej wędrówki wyraźnie odstaje od reszty gry. W ostatnich godzinach tempo zabawy spada, co mocno odbija się na jakości całej produkcji.
UWAGA, spojlery!