Nieletni czy małoletni bohaterowie zawsze byli obecni w grach. Często występują jako element tła fabularnego opowieści, innym razem są integralną częścią rozgrywki. Nieważne, jaką pełniłyby w grze rolę, zawsze będą wywoływać emocje. Dobrze, jeśli ich obecność jest umiejętnie wpleciona w fabułę, a nie tylko tanią zagrywką wyliczoną w uderzenie w emocje. Kilku takich bohaterów utkwiło mi w pamięci...
Dzisiaj przypomniałem sobie o jednej z moich ukochanych „bajek” z dzieciństwa. Chociaż niewiele tam z bajki, lub baśni. Mowa o serialu animowanym, który nie tylko chwyta za serce i powoduje łzy, ale wciąż trzyma się niezwykle dobrze. O serialu, który oglądałem ostatni raz rok temu, a zarazem wtedy obejrzałem go pierwszy raz – w sposób pełny i zrozumiały.
Mamy coraz mniej czasu na zabawę przy konsoli lub komputerze, nie lubimy się zacinać w grach, irytuje nas backtracking i wszelkie niewygodne rozwiązania w interfejsie. Chcemy większej liczby checkpointów, możliwości zapisywania w dowolnym momencie i wyważonego poziomu trudności. Czy dziecinniejemy?
Z racji posiadania 3,5 letniego syna, raz na jakiś czas staram się wychodzić poza schemat praca-dom-spanie i w każdy weekend staram się zafundować młodemu jakąś atrakcję. Pierwsza wycieczka do kina na Myszkę Miki zakończyła się umiarkowanym sukcesem, druga nie doszła do skutku na 10min przed seansem przez humorki, ale mimo to uznałem, że czas się przełamać. Jedna z sieci kinowych w paśmie porannym oferowała tylko przygody lalki Barbie, druga w ogóle nie miała takich atrakcji, więc trzeba było się wykosztować na „normalną” produkcję. Wybór pomiędzy Rio a Hop był prosty: Rio było w 2D, co ostatnio jest rzadkością, a ptaszki są fajniejsze od zajączków.
Forfitery to mini-felietony. Mniejsze od Rojopojntofwiu, ale większe od Szybkiej rozkminy.
Dzisiaj będzie luźny temacik. Dotyczyć będzie jednak poważnej sprawy, a mianowicie zdrowia dziecka. Tak. Dowiecie się jak udało mi się kiedyś wykorzystać grę komputerową, by oddemonizować bajtlom kwestię codziennych obowiązków. Efekt okazał się rozbrajający, a sam zamysł... o dziwo skuteczny! Poznajcie moją historię. Drzyzga (jak się) patrzy...