Chociaż Szybcy i wściekli pozostają jedną z najpopularniejszych serii filmowych ostatnich lat, produkcja najnowszych odsłon zdaje się być mocno problematyczna. Pośród wielu plotek wykazujących konflikty między gwiazdami obrazów, wytwórnia Universal Pictures zdecydowała o opóźnieniu dziewiątej części aż o rok względem pierwotnej daty premiery.
Blade Runner 2049
Długo oczekiwany nowy odcinek historii zapoczątkowanej przez Ridleya Scotta w 1982 roku właśnie ujrzał światło dzienne. Blade Runner 2049 to dzieło Kanadyjczyka Denisa Villeneuve'a, który w swym portfolio ma same dobre filmy (serio, sprawdźcie - żadnej wpadki!) i wszystkie stopniowo zdradzane informacje kreśliły obraz produkcji robionej z sercem i wielkim szacunkiem do oryginału. O fabule nie wiemy zbyt dużo - tytuł zdradza rok, w którym dzieje się akcja filmu, zaś trzy krótkometrażowe filmiki wypuszczone przed premierą (2036: Nexus Dawn, 2048: Nowhere to run i Black Out 2022) wprowadzają widza w świat nowego Łowcy androidów. Pierwsze recenzje są bardzo entuzjastyczne, nic tylko się cieszyć.
W nawiązaniu do tekstu Clayyytona o gwieździe nowego Blade Runnera, Ryanie Goslingu, zapraszam na tekst o fabularnym wprowadzeniu do filmu Denisa Villeneuve'a. Historia przedstawiona w Blade Runnerze 2049 owiana jest mgłą tajemnicy i poza informacjami przekazywanymi w zwiastunach, wielu rzeczy trzeba się domyślić. Warner Bros. i reżyser nowego filmu wyszli naprzeciw potencjalnym oczekiwaniom fanów i zaoferowali trzy krótkometrażowe filmy łączące fabułę tegorocznego filmu z klasykiem z 1982 roku.
Na start krótka chronologia, którą Villeneuve zdradził podczas Comic-Conu w San Diego.
2019 - czas akcji Łowcy androidów
2023 - w życie wchodzi "prohibicja" dotycząca istnienia replikantów
2025 - Wallace Corporation pomaga zakończyć panujący na świecie głód
2030 - Niander Wallace, szef korporacji, pomaga oddalić prawo zakazujące tworzenia replikantów
2049 - czas akcji Blade Runnera 2049
Daisy Ridley, filmowa Rey z Przebudzenia Mocy i nadciągającego Ostatniego Jedi, od ubiegłego miesiąca pracuje nad ekranizacją Chaos Walking (pol. Ruchomy chaos) – popularnej na Zachodzie, młodzieżowej serii powieściowej sci-fi autorstwa Patricka Nessa. Wczoraj aktorka podzieliła się na Facebooku pierwszym zdjęciem z planu, na którym towarzyszy jej odtwórca głównej roli, Tom Holland (m.in. Spider-Man: Homecoming).
Tegoroczny Transformers: Ostatni Rycerz był ostatnim wyreżyserowanym przez Michaela Baya obrazem rozgrywającym się w uniwersum wielkich robotów. Wytwórnia Paramount Pictures nie zamierza jednak z tego powodu żegnać się z kasową serią i już w przyszłym roku zobaczymy kolejny film osadzony w tym samym świecie, skupiający się na sympatycznym robocie o imieniu Bumblebee. Nie będzie on jedyną znajomą twarzą, jaką zobaczymy w nowym obrazie.
Mimo młodego wieku, ma już na koncie pokaźną liczbę zagranych ról i zaskakująco mało aktorskich wpadek. Ryan Gosling, bo o nim mowa, jest dziś bożyszczem zarówno kobiet, jak i mężczyzn, niedoścignionym ideałem, a przy tym wszystkim piekielnie utalentowanym aktorem, jednym z niewielu wśród tzw. „młodych zdolnych”, którzy odnieśli sukces pełną gębą, na całego. A wydaje się, że najlepsze dopiero przed nim. Cały czas czekamy na prawdziwą bombę atomową w wykonaniu Goslinga, rolę, która wyniesie go na aktorski Olimp, tam gdzie znajdują się najwięksi. Może już w przypadku „Blade Runnera 2049” Denisa Villeneuve'a, który za kilka dni zagości na polskich ekranach?
W najbliższy piątek do kin trafi Blade Runner 2049. Wielu fanów kultowego Łowcy androidów w reżyserii Ridleya Scotta obawiało się, że najnowszy film Denisa Villeneuve’a (m.in. Nowy początek, Sicario) nie spełni pokładanych w nim nadziei. Jak się jednak okazuje, kontynuacja ekranizacji opowiadania Philipa K. Dicka to kawał porządnego kina science fiction.
Nie najlepsze przyjęcie wysokobudżetowego Valeriana sprawiło, że założona przez Luca Bessona wytwórnia EuropaCorp skupi się ponownie na produkcji mniejszych tytułów, z budżetem wynoszącym od 25 do 35 milionów dolarów na film. W nową strategię wpisze się najprawdopodobniej kontynuacja Lucy, scenariusz do której – jak ujawniono - został już napisany.
Wulgarny, tandetny, kiczowaty, prezentujący tanią grę na emocjach, z prostackim humorem, źle napisany, chaotyczny… Taki właśnie jest „Botoks” Patryka Vegi.
Są filmy tak mierne, że po ich obejrzeniu właściwie nie wiadomo, co powiedzieć. Trudno znaleźć epitety dla ich sensownego opisania, chciałoby się stwierdzić, że są „średnie” i zamilknąć. Są też filmy, po których obejrzeniu chce się krzyczeć, a na język cisną się dziesiątki, jeśli nie setki słów i umysł nie wie, które wybrać, by w pełni oddać poziom irytacji i zażenowania. Tak właśnie jest w przypadku najnowszego filmu Vegi.
To jest jednym z największych zwycięzców tego roku. Film na podstawie kultowej powieści Stephena Kinga zdobył uznanie krytyków i widzów, rządzi także na światowym box offisie. Jak informuje Variety, obraz w reżyserii Andy’ego Muschiettiego wygenerował 500 milionów dolarów przychodu. Potrzebował na to tylko trzech tygodni.