Dosłownie wczoraj, o godzinie 20 polskiego czasu, uruchomiono wersję beta gry Homefront: The Revolution. Aktualnie produkcja znajduje się w rękach Dumbster Studio, lecz Homefront 2 – które było tak nazywane przez długi czas – naznaczone jest piętnem przechodzenia z rąk do rąk; od koncepcji do koncepcji. Jednak wygląda na to, że dzieło, będąc na ostatniej prostej, ma jasny i klarowny pomysł na siebie – premiera została zaplanowana na połowę maja tego roku i nic nie wskazuje na to, by ta data uległa zmianie.
Dawno temu próbowałem przetestować Star Citizena w otwartym tygodniu dla wszystkich, ale na przeszkodzie stanął zbyt słaby komputer. Ostatnio szansa pojawiła się znowu i tym razem udało się, choć ponownie nie bez kłopotów. Projekt Cloud Imperium Games przyciąga uwagę głównie kontrowersjami związanymi z powolnym rozwojem i pochłanianiem coraz bardziej astronomicznego budżetu, ale ja chciałem się skupić się tylko i wyłącznie na tym, czy duch dawnych gier Chrisa Robertsa jest tutaj obecny? Czy ktoś, kto ostatni raz za sterami kosmicznego myśliwca siedział w Privateerze 2, może tą samą frajdę lub choćby jej zapowiedź odnaleźć w Star Citizenie? Czy warto wykupić dostęp już teraz?
Po wielu latach oglądania efektownych, wyreżyserowanych zapowiedzi, zastanawiania się, czy w Tom Clancy’s The Division zagramy tylko w kooperacji czy samemu - w końcu osobiście możemy sprawdzić, jak prezentuje się najnowsza gra Ubisoftu na parę tygodni przed swoją premierą. Kilka godzin spędzonych z wersją beta, odkryło przede mną niezwykle klimatyczną produkcję, która garściami czerpie z innych tytułów i niestety posiada trochę mankamentów.
Do Finala oznaczonego rzymską liczbą "trzynaście" przysiadałem się kilka razy, a ukańczanie jego kolejnych epizodów przychodziło mi bardzo ciężko. Jedyne czym mogę się póki co pochwalić to fakt, że pograłem w niego dobre 20 godzin, a za mną jest już 9 z rzędu rozdział opowieści. Postęp ten wydaje się być rzeczą śmieszną, jeśli weźmie się pod uwagę, że w posiadaniu gry jestem już dobry rok.
Podczas gdy Hatred powoli gaśnie w pamięci zarówno graczy, jak i mediów, ja postanowiłem przyjrzeć się grze, która ten tytuł zainspirowała. Seria Postal jest doskonale znana wszystkim tym, którzy w skórze Kolesia wyżywali się na mieszkańcach miasteczka Paradise oraz tym, których mocno zniesmaczył sposób, w jaki ci pierwsi spędzają czas wolny. Większość zamieszania odbyła się jednak wokół drugiej części tej serii, ja natomiast zamierzam zmierzyć się z pierwszym Postalem, w którego nigdy wcześniej nie miałem okazji zagrać.
Zwątpiłem w Dark Souls – a raczej w to, z jaką częstotliwością From Software wypluwa z siebie kolejne twory. Grając w Demon's Souls i pierwsze Dark Souls byłem urzeczony, bo były to gry, na które podświadomie czekałem. Przy Dark Souls II i Bloodborne również bawiłem się świetnie, lecz tu pojawiła się już niepokojąca refleksja: ile można to ciągnąć? Kiedy ta potęga się załamie, kiedy przestanie nas to bawić? Zwiastuny Dark Souls III, mimo że wciąż mroczne, intensywne i sugestywne, spłynęły po mnie niczym woda, bo nie mam w zwyczaju ekscytować się przesadnie grami, które już pojmuję umysłem.
Kiedy wobec powyższego myślałem, że do trzeciej części gry o rozpalaniu ognisk i zbieraniu dusz podejdę na chłodno, pojawił się nowy żar. Zagrałem w betę gry i... umarłem. W grze, bo jak zwykle nie brakowało w niej wyzwań, i przed ekranem, bo to co zobaczyłem, dało mi nadzieję, że From Software dopiero się rozkręca. Co można było zobaczyć w becie i czemu tak bardzo rozpaliło to moje oczekiwania?
Rainbow Six: Siege – propozycja Ubisoftu dla miłośników poważnie zaniedbanego gatunku taktycznych strzelanek – trafi do sprzedaży już 1 grudnia bieżącego roku. Przed deweloperami z kanadyjskiego studia Ubisoft Montreal ostatnia prosta i dopinanie wszystkiego na ostatni guzik przed premierą. Zamknięte beta-testy, w jakich miałem przyjemność wziąć udział, z pewnością dostarczyły twórcom gry wiele przydatnych danych i informacji zwrotnych, mnie zaś ułatwiły podjęcie decyzji w sprawie złożenia przedpremierowego zamówienia. Po dobrych kilkunastu godzinach spędzonych z najnowszym Rainbow Six, postanowiłem spisać swoje wrażenia i podzielić się nimi z Wami. Zapraszam do lektury.
Mówi się że najjaśniejsze gwiazdy wypalają się najszybciej. Zazwyczaj trudno zgodzić się z tym stwierdzeniem bo żyjemy w epoce sezonowych hitów. Czasach artystów którzy w swym dorobku mają tylko jeden niewiele znaczący letni hit. Pojawiają się tez jednak pewne ewenementy, które dokonują czegoś niezwykłego co ma olbrzymie znaczenie. Takie zdanie panuje właśnie o NWA. Rapowej grupie z Kalifornii, która w swym dorobku ma zaledwie dwie płyty. Nie przeszkodziło to jednak w osiągnięciu przez tą ekipę legendarnego statusu.
Dzieło CD Projekt RED jest zbyt potężne, by słusznie zrecenzować je po dwóch dniach gry, ale z całą pewnością to adekwatna pora na podsumowanie technicznej strony owej produkcji. Zarówno względem optymalizacji, jak i jakości konkretnych elementów rozgrywki.
Homeworld Remastered Collection to jedno z najbardziej oczekiwanych przeze mnie wydawnictw tego roku (zaraz za trzecim Wiedźminem i nowym Batmanem). W oryginalne dzieła Relic Entertainment grałem kilkanaście lat temu i byłem nimi zachwycony. Decyzja o stworzeniu godnej reedycji, która uwspółcześnia tylko kwestie wizualne oraz te związane z wygodą obsługi gry, była doskonałym punktem wyjścia. Cieszę się, że finalny produkt wydaje się być dokładnie takim, jakim go sobie wyobrażałem.