Witajcie w jednym z najbardziej regularnych cykli wpisów na blogu gameplay.pl. Częściej i systematyczniej od Pani Krysi z Księgowości pojawia się tylko angielski dla graczy (pozdro Ryslaw;) ). Jak co tydzień (no prawie, z lekkim poślizgiem) postaram się przedstawić sytuację, którą napotkałem w pracy jako serwisant łamane na informatyk. Co prawda aktualnie (jakoś od kwietnia tego roku) zajmuję się tym po godzinach i tak bardziej w ramach hobby, ale nadal można mówić, że jestem takim Panem co naprawia komputery. Zarówno te od Pana Bogdana Kowalskiego w przeciętnym polskim bloku, jak i te w księgowości średniej firmy gdzie na stanowisku głównej księgowej pracuje Pani Krysia.
Wiesz jak wyglądałby idealistyczny obraz wzorowego internauty, który dba o własne bezpieczeństwo? W każdym miejscu w sieci miałby swoje konta, które zabezpieczone byłyby silnymi, zróżnicowanymi, a co najważniejsze także unikalnymi hasłami. Brzmi pięknie? Oczywiście! Ale kto byłby w stanie to wszystko zapamiętać? Są jednak rozwiązania, które mogą nas do tej bezpieczniejszej ścieżki znacząco przywieść.
Znacie je. Trafiacie na nie codziennie w sieci. Nigdy nie wiecie, kiedy możecie paść ich ofiarą, angażując się w agresywną, niepotrzebną dyskusję. Być może, pod wpływem impulsu czasem sami przeistaczacie się w jednego z nich. Trolle internetowe – skąd się wzięły i jak z nimi walczyć?
Czy kiedykolwiek zdarzało Wam się w pośpiechu kilkukrotnie próbować rozszyfrować irytującą łamigłówkę, dzielącą Was od zrobienia czegoś w sieci? Obrazki CAPTCHA są dziś codziennością internetu, który walczy z zalewającymi go botami. Nie wszyscy wiedzą jednak skąd się wzięły i dlaczego czasami rozwiązanie zawierające małe słodkie kotki, będące najbardziej przyjaznym dla człowieka, może być zarazem najskuteczniejszą obroną przed botem. Wszystko to, a nawet więcej, znajdziecie w poniższym wpisie.
Są czasami gry, których zestaw poszczególnych elementów takich jak: sterowanie, praca kamer czy model poruszania się, sprawiają dziwne wrażenie. Zupełnie jakby były dedykowane konsolom i dostosowane do wygody oraz funkcjonalności pada. Nigdy nie używałem konkretnego przymiotnika do charakterystyki tych specyficznie skalibrowanych elementów gry, bo i takiego po prostu w naszym słowniku - ani językowym, ani growym, nie ma. „Konsolowatość” to słowo, którego szukałem, a które charakteryzuje bolączkę wielu PC-towych edycji gier.
20 lat temu, wyobrażałem sobie gry jako wielkie produkcje, pełne filmików oraz wypasionej grafiki. Przepełnione po brzegi akcją i lokacjami nie z tej ziemi. Tak też się stało. Nie spodziewałem się jednak, że po tylu latach, zamiast gonić za tym całym nextgenowym szaleństwem, wolę zapłacić kilka dolców i kupić grę, która powinna zostać wydana za czasów komuny. Oniken zabrała mnie w przeszłość i przypomniał, dlaczego kocham stare pikselowe gry. Zapraszam na Kolorowe Piksele.
Od dłuższego czasu mówi się o ograniczaniu karty graficznej przez procesor. O wybieraniu podzespołów tak, by negatywnie na siebie nie wpływały. Niektóre teorie są słuszne, a inne wręcz śmieszne. Pozwólcie, że przyjrzę się temu tematowi podpierając się nieco wiedzą teoretyczną i praktyczną – jak na gracza przystało.
Dawno, dawno temu w kwestii usuwania wirusów rządziły dwa programy, właściwie to tworzyły swego rodzaju zestaw. Hijack this i Combofix – bo to o nich mowa, uratowały niejeden komputer wypraszając z niego różne infekcje. Jednak były one pomocne wtedy kiedy czuwał nad nimi odpowiedni człowiek sprawdzający raporty wytworzone przez te narzędzia. Czasy się zmieniły, wszystko poszło do przodu i oba programy zostały zastąpione przez coś innego. Ale w Internecie dalej Combofix jest polecany, w dodatku w zupełnie losowych sytuacjach i przez osoby bez podstawowej wiedzy. Zapraszam dalej, będzie konkretnie.
Niczym zaraza rozprzestrzeniają się w Internecie różnego rodzaju aplikacje do automatycznego rozwiązywania problemów z komputerem. Programy o wątpliwej reputacji i wątpliwym działaniu – powiedzmy to otwarcie, atakują nas dosłownie wszędzie. Wszelkiego rodzaju oferty pojawiają się, gdy wyszukujemy nazwy jakiegoś procesu, odpowiedniego sterownika czy zagubionego pliku. Rozmnożenie tego jest tak wielkie, że w ramach ostrzeżenia postanowiłem wyjść z nory i coś napisać. Oczywiście strony internetowe z takimi informacjami do czegoś się mogą przydać, ale nie należy im ufać bezgranicznie i zachować do nich dystans. Zapraszam na króciutki wpis, w którym poruszę temat automatów do naprawy systemu.
Długo myślałem jak zacząć ten wpis. Tekstów na temat zakończenia wsparcia dla Windowsa XP pojawiło się mnóstwo, więc wszystkie pomysły na wstęp zostały wykorzystane. Co prawda w mojej osobistej bazie muzycznych nawiązań coś by się znalazło. Na przykład Ostatnia Niedziela Mieczysława Fogga albo Szczęśliwej Drogi Już Czas Ryśka Rynkowskiego. Ale to już było, nie można ciągle zaczynać tak samo (za pomocą muzyki). A właśnie! Pojawiło się słowo „było”. I jest ono bardzo odpowiednie jeśli chcemy powiedzieć cokolwiek o Windowsie XP. Wszystko „było”. Ten system to już przeszłość i historia. W świecie komputerów zakończenie wsparcia wywołało taką burzę jak nagłe zrezygnowanie Raziela z prowadzenia bloga w środowisku Gameplay.pl. Z tą różnicą, że plany Microsoftu były znane od dawna, a samo wsparcie było sztucznie wydłużane.
Powiedzmy sobie o tym trochę więcej.