W 2005 roku - najbardziej tajnym projektem Google był "Project Android". Około pięćdziesięciu inżynierów pracowało ciężko przez dwa lata, by dać światu rewolucyjne urządzenie, który zmieni rynek telefonii komórkowej. Na początku 2007 roku testowano już gotowy prototyp, a premierę planowano na listopad - grudzień. Niestety - w styczniu Steve Jobs wyszedł na scenę, zaprezentował iPhona, a inżynier Google - Chris DeSalvo pomyślał: "Musimy zacząć od nowa...".
W dzisiejszym odcinku powracamy do starego układu - trochę aplikacji związanych z designem i grafiką, trochę gier - z jednym motywem przewodnim: "patyczakiem", plus jedna nowość - interaktywna książka!
Zapraszam!
Dokładnie trzy miesiące temu odebrałem paczkę z Amazonu, w której znajdował się mój Kindle, czyli przenośne urządzenie do czytania książek w formie elektronicznej. Myślę, że po przeczytaniu kilkunastu książek w nietradycyjny sposób nadszedł czas na spisanie moich wrażeń. Czy warto było wydawać pieniądze na ten sprzęt? Czy może lepiej wrócić do papierowych lektur?
Zamieszczony w sieci w poniedziałek film - oprócz opadu szczęki (o tym później), skłonił mnie do poświęcenia tego odcinka jednemu tematowi - rysowaniu. Profesjonalny tablet-monitor, najlepszej chyba firmy Wacom, z serii Cintiq kosztuje od 3500zł w górę i wymaga podłączenia do komputera stacjonarnego. Cintiq Companion - z własnym systemem operacyjnym - od 2500 dolarów. Jeśli chcemy jednak spróbować, po raz pierwszy, cyfrowego rysowania lub robić to bardziej na własne potrzeby, niekoniecznie musimy od razu tyle wydać. Na rynku są coraz lepsze aplikacje i rysiki, pozwalające wykorzystać do tego celu nasz tablet z iOS lub Androidem. Wśród ogromnej ilości pozycji, wybrałem kilka wartych uwagi.
Ze smartfona korzystam dopiero od początku sierpnia, wcześniej byłem bardzo sceptycznie nastawiony do tego wynalazku i uważałem go za niepotrzebny gadżet. W ciągu tych kilku miesięcy zdążyłem się jednak przekonać do jego przydatności, wiele razy naprawdę ułatwił mi życie. Przez ten czas zapoznałem się z wieloma aplikacjami stworzonymi na Androida, większa część z nich okazała się zbędnymi śmieciami, jednak jest kilka, po które sięgam bardzo często. Oto one!
Dziś kolejna porcja aplikacji i gier "must have". Tym razem prawie same exclusivy na system iOS, a jak dla mnie - wręcz "system seller'y" :)
"Perełki z Appstore" to przegląd najciekawszych, moim zdaniem, pozycji ze sklepiku Apple. Chciałbym tu prezentować nie tylko gry, ale również aplikacje: przydatne, atrakcyjne wizualnie, ciekawe, wybitne w swojej kategorii. Celowo również unikam pokazywania tytułów powszechnie znanych, jak kolejna FIFA czy Modern Combat. Będę starał się informować, jeśli tytuł dostępny jest również w GooglePlay.
Dziś pierwsza porcja!
Valve zaskakuje. Kto z nas jeszcze kilka lat temu pomyślałby, że platforma dystrybucji cyfrowej, jaką jest Steam doczeka się tak kolosalnego rozwoju? Możliwe, że jesteśmy właśnie świadkami wydarzenia, kiedy to komputery i konsole jako platformy do gier stają się niemalże takie same. Czy Steam Machines, Steam Controller oraz Steam OS zdetronizują Sony i Microsoft?
Valve próbowało szczęścia w salonach naszych domów już wcześniej, implementując w Steam opcję Big Picture. Teraz idąc krok dalej zaczyna straszyć molochów rozrywki video swoimi nowymi pomysłami. Co ciekawego ma dla nas ekipa Gabe’a Newell’a?
W dzisiejszych czasach mało kto nie korzysta jeszcze ze smartfonów. Jest to o tyle wielozadaniowa platforma, że nie wyobrażam sobie współczesnego geeka bez telefonu z jabłkiem albo sprzętu na Androidzie. Tym razem mam dobrą wiadomość dla tych drugich: w zeszłym tygodniu Play uruchomił kampanię promującą nową usługę dopisywania kosztu zakupów w Google Play (dawniej Android Market) do rachunku za telefon. Akcja dotyczy pierwszych stu tysięcy osób, które skorzystają z promocji i kupią jedną z dziewięciu aplikacji biorących udział w kampanii. Jej cena dopisana do rachunku będzie wynosić jeden grosz. Za każdą kolejną aplikację z listy zapłacimy tylko 2,99 zł, co w niektórych przypadkach jest sporą oszczędnością.
Burzliwa reakcja, jaką wywołały w społeczności graczy pierwotne założenia Microsoftu względem Xbox One pokazała jasno - chcemy, by nowa generacja była starą generacją, tylko bardziej. Nie jesteśmy gotowi na przejście w cyfrową dystrybucję z miejsca, bo wciąż nie znamy korzyści jaką mogłaby nam przynieść. Ostatecznie więc zadowolimy się maszynami, których moc obliczeniowa jest wielokrotnie wyższa od tych, które stoją w naszych salonach od lat - byle tylko nikt nie przesadzał z rewolucyjnymi nastrojami. Sami przyznacie, że z dumnie brzmiącą zmianą generacji gamingu niewiele to ma wspólnego. Całe szczęście prawdziwa rewolta flankuje konsole by ostatecznie wejść z nimi w sojusz, bezlitośnie je rozgromić, bądź odejść w otchłań zapomnienia na zawsze - wszak historię piszą zwycięzcy.