Wiosna nareszcie dotarła nie tylko do naszych kalendarzy, ale i oczu, uszu, nosów, kurtek – a to oznacza dwie podstawowe sprawy: zmiany i porządki wyczuwalne w powietrzu. Sony i Microsoft mają już pod koniec tego roku zmienić nasze postrzeganie grania, wprowadzić nowe standardy i sprawić, że uwierzymy, że warto jeszcze raz zainwestować w ich konsole. Zanim jednak to się stanie warto podsumować, czym dla branży jest obecna generacja i jakie trendy ją charakteryzują:
Buenos dias hermano! Gotów na przygodę, w której do ocalenia jest piękna señorita? A może masz ochotę na skopanie tyłka jakiemuś wrednemu pendejo? Atrakcji ci u nas nie brak, więc wskakuj w swoje obcisłe gajdy, skryj tożsamość pod kolorową maską i wywalcz sobie tytuł największego z luchadores! Wszystko to (i wiele, wiele więcej) odnajdziesz w Guacamelee! – smakowitym niczym tequila miksie platformówki z grą typu beat’em up, od której żar gorącego ducha Meksyku czuć na kilometr. Ay, papi!
Bizzare Creations to jedni z wirtuozów gatunku ścigałek – ich największym osiągnięciem było Metropolis Street Racer, które w rewelacyjny sposób łączyło prawdziwe miejsca, piękne samochody i wymagający, arcade'owy model jazdy. Ludzie kupowali Dreamcasty z myślą o tej grze, z czasem seria przeskoczyła na Xboksa jako Project Gotham Racing... W maju 2010 wydano coś zupełnie nowego, czyli Blur. Była to ostatnia gra tego brytyjskiego studia i jednocześnie jedna z największych niespodzianek jakie zaserwowano fanom wysokich obrotów, dynamicznej muzyki i zbierania power-upów.
Hotline Miami to niesamowicie oryginalna, niezależna gra, która hipnotyzuje, atakując niemal epileptycznym obrazem i dźwiękami, pokazując przemoc w swej najprostszej formie. Jesteśmy mordercą, który czeka na zlecenia, jest rok 1989, jest parno, tak parno, że brud miasta oblepia wszystkich jego mieszkańców.
Wchodzimy do budynku, który został wyznaczony, zakładamy świńską maskę i tłuczemy kijem bejsbolowych każdego kto miał nieszczęście nas spotkać. Po oczyszczeniu wszystkich pomieszczeń ruszamy na miasto, po pizzę, po film na wideo, do sklepu... i cały czas widzimy tego samego sprzedawcę, zawsze dostajemy coś za darmo... Nagłówki gazet mówią już o gangu rzeźników w maskach zwierząt, my jednak wiemy, że za wszystkie masakry ostatnich dni odpowiada jedna osoba. My.
Graffiti jest dziedziną sztuki, wokół której zawsze były kontrowersje – z jednej strony prawo nie pozwala, z drugiej pięknie wygląda, z trzeciej są pijane bohomazy, które szpecą miasta swym kibicowskim przekazem. Pierwotna idea to jednak docieranie do ludzi poprzez upiększanie szarej okolicy – Smilebit połączyło ten temat z jeżdżeniem na rolkach, słuchaniem świetnej muzyki i uciekaniem przed policją.
Jet Set Radio pokazuje, że świat przyszłości nie musi być ciemnym, szarym, postapokaliptycznym zadupiem pełnym zombie, zabierając nas do kolorowego, fantazyjnego i pokręconego Tokyo-to.
Motywem przewodnim The Walking Dead jest podróżowanie po Stanach Zjednoczonych opanowanych epidemią zombie. Łączność radiowa, telewizyjna i Internet już nie działają, nie mamy informacji czy ktokolwiek żyje, i czy gdzieś jest bezpiecznie. Mimo to ruszamy w podróż na wybrzeże, wierząc w to, że znajdzie się tam jakaś łódka, na której odpłyniemy w lepsze miejsce.
Wcielamy się w postać Lee, czarnoskórego mężczyzny w sile wieku, który właśnie jedzie do więzienia, by odsiedzieć swój wyrok za zabicie człowieka. Nieszczęśliwy wypadek sprawia jednak, że trafiamy do lasu pełnego zombie. Uciekając, przypadkowo wpadamy do domu bystrej ośmiolatki (tak się składa, że jej opiekunka zmieniła się w zgniłą kupę mięsa)... Bierzemy małą pod swą opiekę, obiecując, że jakoś odstawimy ją do rodziców. Wkrótce dołączamy do grupki ocalałych. Wygląda na to, że nigdzie nie jest już bezpiecznie.
A co jeśli powiem, że mi nie zależy?
Załamany życiem alkoholik z bronią w ręku to postać, której nie chcielibyśmy spotkać w slumsach Sao Paulo – masa oprychów miała jednak tą „nieprzyjemność”. Dziś kryją w sobie sporo ołowiu i wąchają kwiatki od spodu. Max Payne uciekł z mroźnego New Jersey do słonecznej Brazylii, w której drogie apartamentowce wyrastają nad dzielnicami biedy, przysłaniając je swym blaskiem... Znalezienie się w tak wyjątkowych okolicznościach musiało oznaczać kłopoty.
Po materiałach prasowych spodziewałem się czegoś innego. Nie żebym był rozczarowany, bo wyprawa do dżungli w Tokio jest jedną z najbardziej nietypowych gier ostatnich lat, ale po prostu nie miałem w głowie wizji dużej dozy skradania połączonej z wykonaniem, które ciągle zapalało mi w głowie lampę o nazwie „Deadly Premonition”.
Lubię dalekie podróże. Także w grach wideo. Szczególnie, kiedy doznania płynące z przebywanej trasy są wybitne, a towarzysząca jej muzyka mocno pobudza moje zmysły. Nie dziwne, że Super Hang-On udało się zdobyć moje serce.
Minęło już sporo czasu od momentu, kiedy Sony i Microsoft postanowiły zaprezentować swoją odpowiedź na Wii. Premierze obu kontrolerów towarzyszył niesamowity szum medialny, gracze na całym świecie snuli wizję pełnej immersji naszych ciał z wirtualnymi bohaterami. Co bardziej rozentuzjazmowani redaktorzy otrąbili już koniec ery padów, a przynajmniej początek ich końca. Apetyty dużej części graczy były niezmiernie pobudzone, a w powietrzu czuć było zapach nadciagającej rewolucji, która miała wprowadzić „nowy ład”.