Z czym kojarzyć tę generację? - Cascad - 14 kwietnia 2013

Z czym kojarzyć tę generację?

Wiosna nareszcie dotarła nie tylko do naszych kalendarzy, ale i oczu, uszu, nosów, kurtek – a to oznacza dwie podstawowe sprawy: zmiany i porządki wyczuwalne w powietrzu. Sony i Microsoft mają już pod koniec tego roku zmienić nasze postrzeganie grania, wprowadzić nowe standardy i sprawić, że uwierzymy, że warto jeszcze raz zainwestować w ich konsole. Zanim jednak to się stanie warto podsumować, czym dla branży jest obecna generacja i jakie trendy ją charakteryzują:



Śmierć handheldów
– może jest to punkt nieco na wyrost, jednak obecna kondycja i ilość gier godnych uwagi na 3DS-a i PS Vita sugerują, że ten rynek znacznie się skurczył i jeśli dostaniemy jeszcze jakąś mocną przenośną konsolę to pewnie będzie to sprzęt od Nintendo (a Sony porzuci ten nieopłacalny biznes). Rewolucja tabletowo-smartfonowa wrzuciła w ręce milionów dostęp do niedużych gierek za kilka dolarów, na urządzeniach, które posiadają ogrom funkcji, handheldy nie mogą z tym rywalizować. I choć to smutne, i bardzo uwielbiam kieszonsolki to jednak oswoiłem się z tym, że może to być ich ostatni dobry okres.
 

DLC i mikrotransakcje – Dodatki, dodatki, skórki, bronie, zbroje dla konia. Co tu dużo dodawać, przez firmy takie jak Electronic Arts cofa mi się na samą myśl o tej (dobrej w swych pierwotnych zamierzeniach) metodzie wyciągania z nas pieniędzy.
 

Kickstarter – Crowdfunding czyli społecznościowe finansowanie projektów, to coś do czego gry wideo wydają się być stworzone i nie bez powodów generuje to tak duży ruch. Choć to bardzo świeży trend to jednak będzie się tylko rozrastał, a jeśli PlayStation 4 będzie tak przyjazne grom niezależnym jak zapowiada Sony to możliwe, że niebawem będziemy tam mogli wspierać tytuły konsolowe!
 

Niezależność – Nie chce zagłębiać się dokładnie w to czym są gry niezależne, trzeba jednak przyznać, że żyły w limbo do czasu aż Microsoft nie wyciągnął w ich kierunku ręki. Castle Crashers i Braid stały się gwiazdami, za którymi poszedł cały tabun mniejszych gier, zmieniając mały strumyczek w zabójczy potok, który opanował świat. To właśnie takie pozycje generują teraz olbrzymi ruch, o nich kręci się filmy i przeznacza się na nie masę uwagi. Kto by pomyślał w 2006...
 

Online – Xbox Live pokazało jak tworzyć społeczność w sieci – niby na PC grało się od lat, jednak środowiska te były podzielone między konkretne gry. Obecna generacja zmieniła bycie online w coś naturalnego, stały kontakt ze wszystkimi znajomymi i wygodne przeskakiwanie między kolejnymi tytułami. Bez żadnych teamspeaków, chatów, skype'a – po prostu w OSie konsoli.
 

Kobiety – Może to tylko wrażenie, ale w przeciągu ostatnich lat rola kobiet w grach znacznie wzrosła i coraz rzadziej pełnią rolę Damsell in Distress. Nawet jeśli często są postaciami towarzyszącymi/wspierającymi głównego bohatera to jednak ich charaktery uległy sporemu rozwojowi, oczywiście na plus. Jakby tego mało – coraz więcej widać też pań tworzących gry. Oby ten „trend” wciąż się rozwijał.
 

Prasa – wielki upadek prasy branżowej na rzecz Internetu, jedna z najsmutniejszych oznak nowej epoki...
 

Japonia wyklęta – Przeskok typowo pecetowych gier (a co za tym idzie graczy) na konsole dał naprawdę duży zastrzyk energii strzelaninom, jednak zbiegło się to z niezrozumieniem dla japońskiej szkoły tworzenia gier i znacznym obniżeniem formy studiów z Kraju Kwitnącej Wiśni. Efektem tego jest wprowadzenie w niszę masy gier, które nie radziły sobie z nowymi standardami i do nich nie pasowały... a niestety nie wszystkie zasłużyły na takie traktowanie.
 

Nowe marki – Albo zła propaganda mi to wmówiła, albo w ostatnich latach pojawiło się jeszcze więcej dobrych, nowych marek niż na PlayStation 2. Kto by pomyślał, że w tak rozdrobnionej, zepsutej i popowej epoce pojawi się tyle rzeczy pokroju BioShocka, Mass Effecta, Assassin's Creeda, Niera, Catherine, Vanquisha, No More Heroes, Borderlands, Deadly Premonition czy LA Noire? Dorzucając do tego tonę pozycji z cyfrowej dystrybucji otrzymamy prawdziwy ogrom nowości dla każdego. Innymi słowy – nie jest tak źle jakby tego chciały marudy.



Innymi słowy - nie było źle, ale liczmy, że będzie lepiej. 

Cascad
14 kwietnia 2013 - 17:13