Wydawać by się mogło, że gry komputerowe od zawsze wzbudzały kontrowersje – czy to brutalnością, czy też samym faktem swojego istnienia i tego, że ktoś śmiał spędzać długie godziny przed komputerem miast rozłożyć się jak człowiek na kanapie z piwkiem w jednej i pilotem od telewizora w drugiej dłoni. Wszystko jednak ma swój początek, nie inaczej było z kontrowersyjnością gier komputerowych, której historię pomagam wam zgłębić w serii artykułów. Docieramy już do drugiej połowy pierwszego dziesięciolecia XX wieku, w której, jak się przekonacie, przemoc powoli przestawała na kimkolwiek robić wrażenie i by szokować, potrzeba było podkręcenia jej do groteskowego poziomu. Za to raz jeszcze przypomniało o sobie zdaniem obrońców moralności największe zagrożenie dla ludzkości –seksualność.
Wydawać by się mogło, że gry komputerowe od zawsze wzbudzały kontrowersje – czy to brutalnością, czy też samym faktem swojego istnienia i tego, że ktoś śmiał spędzać długie godziny przed komputerem miast rozłożyć się jak człowiek na kanapie z piwkiem w jednej i pilotem od telewizora w drugiej dłoni. Wszystko jednak ma swój początek, nie inaczej było z kontrowersyjnością gier komputerowych, której historię pomagam wam zgłębić w serii artykułów. Prześledziliśmy już początki branży, poznaliśmy gry, które doprowadziły do narodzin systemów klasyfikacji wiekowej, na krótką chwilę wyrwaliśmy się z chronologicznych ram, by bliżej poznać losy najbardziej kontrowersyjnego cyklu w całej historii gier wideo. Czas na skok w następne tysiąclecie, w którym już seks i przemoc same w sobie powoli przestawały wystarczać, zwrócono się więc w kierunku innych tabu oraz wydarzeń historycznych.
Wydawać by się mogło, że gry komputerowe od zawsze wzbudzały kontrowersje – czy to brutalnością, czy też samym faktem swojego istnienia i tego, że ktoś śmiał spędzać długie godziny przed komputerem miast rozłożyć się jak człowiek na kanapie z piwkiem w jednej i pilotem od telewizora w drugiej dłoni. Wszystko jednak ma swój początek, nie inaczej było z kontrowersyjnością gier komputerowych, której historię pomagam wam zgłębić w serii artykułów. Mamy już za sobą pierwsze przypadki wzbudzających ogólne poruszenie gier komputerowych w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, poznaliśmy też tytuły, które bezpośrednio doprowadziły do wprowadzenia klasyfikacji wiekowej gier komputerowych w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych. Czas na tytuły w pełni świadome tego, że brutalność stanowi wartość samą w sobie i można poświęcić jej wszystkie inne elementy rozgrywki. Oraz napopularniejszą „złą” serię w całej branży gier komputerowych.
Wydawać by się mogło, że gry komputerowe od zawsze wzbudzały kontrowersje – czy to brutalnością, czy też samym faktem swojego istnienia i tego, że ktoś śmiał spędzać długie godziny przed komputerem miast rozłożyć się jak człowiek na kanapie z piwkiem w jednej i pilotem od telewizora w drugiej dłoni. Wszystko jednak ma swój początek, nie inaczej było z kontrowersyjnością gier komputerowych, której historię pomagam Wam zgłębić w serii artykułów. W części pierwszej prześledziliśmy pierwsze dekady istnienia branży gier komputerowych – dziewicze spory sądowe, wywołującą poruszenie brutalność, symulację gwałtu, znalazło się nawet miejsce dla automatu do gier z kontrolerem w kształcie kobiecej piersi. W części drugiej zagłębimy się w pierwszą połowę lat dziewięćdziesiątych, kiedy to w końcu zdecydowano się na stworzenie systemu klasyfikacji wiekowej gier wideo.
Chyba każdy gracz z wieloletnim stażem wyczekiwał kiedyś jakiegoś tytułu, który pierwszymi prezentacjami i obietnicami rozpalał wyobraźnię, w miarę upływu lat było o nim jednak coraz ciszej i ciszej, a rynkowy debiut pozostawał marzeniami. Czas płynął, o tytule pamiętało coraz mniej graczy, aż w końcu było ich tak niewielu, że niedoszłym twórcom nie chciało się nawet oficjalnie potwierdzać informacji o skasowaniu projektu, skazując go na wieczność w „developerskim piekiełku”, gdzieś na granicy bycia wciąż tworzonym, anulowanym i zwyczajnie zapomnianym przez wszystkich. Prócz tych kilku wyczekujących go graczy, którzy od czasu do czasu z lekkim rozczarowywaniem wspominali tytuł, którego nie było.
Gry komputerowe stają się coraz łatwiejsze. Upowszechnienie się tego medium i chęć dotarcia do jak największej liczby odbiorców sprawiły, że twórcy robią, co mogą, by stworzony przez nich tytuł nie daj Boże nie pozwolił odbiorcy się irytować czy zmusić go do nadmiernie intensywnego myślenia. W tytułach, w których można wybierać poziom trudności, „normalny” już od dawna jest ekwiwalentem dawnego „łatwego”, a niejednego sandboksa da się przejść umierając nie z powodu trudności wyzwania, a własnych błędów spowodowanych rozleniwieniem, które z kolei wywołuje tego wyzwania brak. Coraz więcej graczy ma tego dość, pragnąc, by elektroniczna rozgrywka nie tylko bawiła, ale też zmuszała do samodoskonalenia i dawała satysfakcję z osiągania kolejnych celów. Stąd nie dziwi popularność cyklu Dark Souls oraz innych gier studia From Software, które z wysokiego poziomu trudności i dających olbrzymią satysfakcję zwycięstw zrobiło przepis na wielki sukces. Ambitni gracze wielokrotnie walczą, giną, znowu walczą, znowu giną, raz jeszcze walczą i w końcu zwyciężają, odczuwając dumę, jakiej typowe, samoprzechodzące się dzisiejsze gry nie potrafią im zapewnić. Dark Souls nie było jednak ani pierwsze, ani jedyne, ani nawet najtrudniejsze. W ciągu ostatnich lat ukazała się cała gama pozycji równie, albo nawet bardziej wymagających, które cechowały się też wysokim poziomem wykonania.
Oryginalny Mirror’s Edge z 2008 roku nie przypadł mi do gustu. Doceniłem niecodzienny styl graficzny i ciekawy pomysł na rozgrywkę, ale jednocześnie nie mogłem znieść nadmiernej liniowości, przekombinowanego sterowania oraz kiepskiego level designu, przez który zdecydowanie zbyt często zamiast radośnie biegać i cieszyć się dynamiką musiałem długie minuty metodą prób i błędów szukać właściwego wyjścia z sytuacji. Przez te niedoskonałości Krawędzi Lustra nigdy nie dokończyłem, zaś na jej kontynuację nie czekałem wcale i najpewniej przeszedłbym obok jej premiery obojętnie. I popełniłbym spory błąd, ponieważ odpalona bez jakichkolwiek oczekiwań beta Mirror’s Edge: Catalyst bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła.
Superman, jeden z ostatnich żywych mieszkańców planety Krypton, obdarzony nadludzkimi mocami tytan, który postanowił poświęcić życie obronie Ziemian – tych samych, którzy przyjęli i wychowali go jak swego. Batman, playboy-milioner, który po tym, jak był świadkiem morderstwa rodziców, gdy był dzieckiem, przeszedł morderczy trening i, wykorzystując sprawność fizyczną, genialny umysł i rodzinne bogactwo, stał się postrachem przestępczego półświatka w mieście Gotham. Już wkrótce te dwie superbohaterskie ikony zderzą się ze sobą na ekranach kin w filmie Batman v Superman, superprodukcji mającej na dobre rozkręcić kinowe uniwersum DC Comics. Nie będzie to jednak pierwsze spotkanie Supermana i Batmana – w komiksach obie postacie łączą skomplikowane relacje, które zmieniały się na przestrzeni lat, niejednokrotnie stawiając ich na pozycjach przyjaciół, rywali, a także wrogów.
Netflix w końcu mnie zawiedzie. Przy liczbie produkowanych rocznie sezonów seriali, nad jakimi amerykański gigant sprawuje piecze, niemożliwym jest, by udało się cały czas utrzymywać wysoki poziom i każdy jeden serial sygnowany tą marką, po jaki sięgam, okazywał się w najgorszym wypadku bardzo dobry. W końcu czegoś nie uda się dopilnować i gdzieś wśród kolejnych sezonów Narcosa, House of Cards czy kolejnych produkcji superbohaterskich trafi się jakiś potworek, który srodze zawiedzie wygórowane oczekiwania. To po prostu kwestia rachunku prawdopodobieństwa. Na szczęście dzień ten jeszcze nie nastał – drugi sezon Daredevila w niczym nie ustępuje swojemu poprzednikowi.
Już nie dni, a godziny dzielą nas od premiery drugiego sezonu zeszłorocznego hitu serialowego, Daredevila, stworzonego i dystrybuowanego przez stację Netflix. Tak jak pierwsza seria koncentrowała się na przedstawieniu początków superbohaterskiej kariery Matta Murdocka i na starciu z królem przestępczego półświatka Nowego Jorku Wilsonem Fiskiem, tak druga w dużej mierze poświęcona zostanie wprowadzeniu dwójki interesujących postaci, które podobnie jak Daredevil walczą ze złem, ale robią to nie bojąc się przekraczać granic moralnych i bez skrupułów mordując złoczyńców.