Już nie dni, a godziny dzielą nas od premiery drugiego sezonu zeszłorocznego hitu serialowego, Daredevila, stworzonego i dystrybuowanego przez stację Netflix. Tak jak pierwsza seria koncentrowała się na przedstawieniu początków superbohaterskiej kariery Matta Murdocka i na starciu z królem przestępczego półświatka Nowego Jorku Wilsonem Fiskiem, tak druga w dużej mierze poświęcona zostanie wprowadzeniu dwójki interesujących postaci, które podobnie jak Daredevil walczą ze złem, ale robią to nie bojąc się przekraczać granic moralnych i bez skrupułów mordując złoczyńców.
Ten, który karze
Frank Castle, powszechniej znany jako Punisher, to jedna z najbardziej znanych postaci wydawnictwa Marvel, która sporą popularnością cieszy się także w naszym kraju. Antybohater z charakterystyczną czachą na piersi, pozbawiony jakichkolwiek nadprzyrodzonych zdolności, do tego bezlitośnie mordujący każdego złoczyńcę na swej drodze - taki koncept postaci zawsze mocno wyróżniał się na tle „świętoszkowatych” superbohaterów, którzy swoją olbrzymią moc wykorzystywali do zamykania złoczyńców w więzieniach, z których ci niedługo później uciekali. Nawet w naszym kraju Castle radził sobie zawsze zaskakująco dobrze i jest to jeden z nielicznych marvelowych bohaterów, komiksy o którym pojawiały się całkiem regularnie na polskich półkach na długo przed mającym w ostatnich latach renesansem mody na superhero.
Co ciekawe jednak, gdy rodził się pomysł na bezkompromisowego zabójcę przestępców, ani jego autor, ani wydawnictwo Marvel nie wierzyli, że stanie się on czymś więcej niż drugoplanowym bohaterem jednego, może dwóch czy trzech numerów komiksu o Spider-Manie. Ojcem Franka Castle’a był Gerry Convay, w 1974 roku piszący scenariusze do serii The Amazing Spider-Man. To jemu zawdzięczamy profesję Punishera, ale także charakterystyczną czachę na piersi będącą jego znakiem rozpoznawczym. W swoim pierwszym występie w The Amazing Spider-Man #129 Punisher pojawił się jako antagonista tytułowego bohatera. Według opinii publicznej Spider-Man był odpowiedzialny za morderstwo Normana Osborna, co skłoniło zajmującego się hobbystycznie mordowaniem przestępców Franka Castle do polowania na ścianołaza. Na tym etapie niewiele wiadomo jeszcze było o przeszłości antybohatera – z komiksu można było dowiedzieć się jedynie, że jest byłym marine i może pochwalić się ekstremalnie dobrym wyszkoleniem bojowym oraz zmysłem taktycznym – w trakcie historii nie padło nawet prawdziwe imię i nazwisko postaci. Oczywiście, jak łatwo się domyślić, koniec końców ścianołaz i Punisher rozstali się w zgodzie, choć ten pierwszy zdecydowanie nie krył pewnych obiekcji wobec metod działań Franka.
Punisher został przyjęty wyjątkowo entuzjastycznie. To sprawiło, że stał się stałym gościem komiksów Marvela. Pojawiał się już nie tylko u boku Spider-Mana, ale także Kapitana Ameryki czy Nightcrawlera. Z postaci tej skorzystał też Frank Miller pisząc swoje kultowe opowieści o Daredevilu i korzystając z postaci Castle’a do zaprezentowania różnic w podejściu do wymierzania samozwańczej sprawiedliwości. W miarę kolejnych występów postać Punishera zyskiwała więcej głębi. Przede wszystkim istotny był wydany w 1975 roku zeszyt Marvel Preview #2, w którym antybohater otrzymał swoją pierwszą przygodę solową. W zeszycie tym ukazano genezę postaci – historię o tym, jak podczas rodzinnego pikniku pewne małżeństwo z dwojgiem dzieci znalazło się w samym środku strzelaniny między gangsterami i wszyscy oprócz jednej osoby zginęły. Ta jedna osoba postanowiła poświęcić życie zemście i zabiciu tak wielu szumowin, jak to tylko możliwe. Tak narodził się Punisher, postrach przestępczego półświatka.
Co ciekawe, mimo otrzymania tła fabularnego uzasadniającego jego krucjatę, Punisher przez lata funkcjonował jedynie pod „przydomkiem artystycznym”. Z imienia i nazwiska nazwany został dopiero w 1985 roku, gdy pomimo sporej niechęci zarząd Marvela w końcu udzielił zgody redaktorowi Carlowi Potts i scenarzyście Stevenowi Grantowi na stworzenie pierwszej miniserii z panem z wielką czachą na piersi. Istotnym wątkiem pięcionumerowej historii było sprzątanie po dość różnorodnym przedstawieniu postaci na przestrzeni licznych występów gościnnych. Sprawę załatwiono idąc po linii najmniejszego oporu – tłumacząc, że w większości swych wcześniejszych przygód Frank był pod wpływem mieszających mu w głowie narkotyków.
Miniseria odniosła spory sukces i już rok później wystartowała regularna seria, której z czasem zaczęły towarzyszyć kolejne. Czytelnicy mieli dość nieskazitelnie dobrych herosów, pragnęli odcieni szarości, antybohaterów zamiast superbohaterów - a Punisher wprost doskonale wpisywał się w ten trend. Przez kolejne dziesięć lat Frank Castle walczył z chyba każdą możliwą istniejącą wówczas organizacją przestępczą – od Yakuzy i włoskiej Mafii, przez kartele narkotykowe, po gangi motocyklowe. Miewał też oczywiście spotkania z postaciami Marvela – od regularnego psucia interesów Kingpina, po starcia z Doktorem Doomem i współpracę z Hulkiem, Wolverine’em czy Nickiem Fury. W niekończącej się krucjacie Franka wspomagał Microchip – geniusz technologiczny, który zapewniał wsparcie logistyczne i nowoczesne uzbrojenie.
Popularność postaci zaczęła dramatycznie spadać w połowie lat dziewięćdziesiątych. Łabędzim śpiewem szybko zamykanych serii była historia, w której Microchip, dochodząc do wniosku, że Frank zatracił się w swej żądzy mordu, zdradza swego partnera i próbuje go zastąpić. Koniec końców geniusz komputerowy traci przez to swoje życie, a Castle dostaje ważną lekcję, że nie powinien nikomu ufać. Solidna, mocno zmieniająca status postaci historia nie zdołała uratować pikujących w dół słupków sprzedażowych i do końca 1995 roku nie ostała się żadna z wydawanych przez lata serii poświęconych Punisherowi.
Marvel jednak tak łatwo nie odpuścił i ledwie kilka miesięcy później rozpoczął operację reanimacyjną. Ta nie była zbyt udana, głównie dlatego, że szukając świeżego spojrzenia na Franka przedobrzono i w istniejącej na rynku przez półtora roku serii uczyniono go... bossem zorganizowanej grupy przestępczej. Kiedy ten pomysł się nie przyjął (no kto by się spodziewał!), postanowiono spróbować czegoś jeszcze innego. W wydanej w 1998 roku czteronumerowej miniserii The Punisher: Purgatory Frank po krótkiej wizycie w zaświatach został przywrócony do życia jako agent pracujący dla aniołów i zsyłający do piekła uciekinierów z krainy Mefista. Raczej nikogo nie zaskoczę pisząc, że i ten pomysł nie spotkał się z entuzjazmem czytelników komiksów.
Tym, czego potrzebował Frank po tych wszystkich eksperymentach, był powrót do korzeni. Rozumiał to Garth Ennis, który w 2000 roku przejął pieczę nad postacią i razem z rysownikiem Stevem Dillonem przywrócił blask zaniedbanemu wówczas antybohaterowi. Ennis miał doskonały przepis na sukces – bezkompromisową brutalność Franka wymieszał ze sporą dawką bardzo czarnego humoru, na długie lata nadając ton tej postaci. Najciekawsze tytuły tego autora to Witaj ponownie, Frank, w którym nastąpił powrót tej postaci, oraz Born przedstawiający losy Castle’a w czasie wojny w Wietnamie, jeszcze zanim jego rodzinę spotkała tragedia – oba dostępne są na polskim rynku.
Po odejściu Ennisa Punisher radził sobie całkiem nieźle. Może z wyjątkiem tego, co wyrabiał z nim scenarzysta Rick Remender – po całkiem udanym starcie serii z 2009 roku scenarzysta ten uśmiercił głównego bohatera, by następnie... wskrzesić go jako twór przypominający potwora Frankensteina. Podobnie jak robienie z Franka mafijnego bossa i agenta sił niebiańskich, również Franken-Castle, bo tak nazwany został ów twór, spotkał się z bardzo chłodnym przyjęciem i pomysł został szybko odkręcony. A Frank znowu stał się starym, dobrym bezkompromisowym zabójcą, który brak supermocy nadrabia determinacją, wyszkoleniem i brakiem jakichkolwiek skrupułów.
Antybohater ten jest też jedną z najchętniej wykorzystywanych postaci Marvela w innych dziełach popkultury. Szczególne szczęście ma on do gier komputerowych – oprócz licznych występów gościnnych, doczekał się też dwóch naprawdę udanych tytułów poświęconych głównie jemu. The Punisher z 1993 roku to jedna z najcieplej przyjętych gier z gatunku „chodzonych bijatyk”, jakie swego czasu świeciły tryumfy w salonach gier, natomiast tak samo nazwana gra z 2005 roku do dziś cieszy się sporym uznaniem wielu fanów gier akcji. Również niżej podpisanego, który z czystym sumieniem poleca ją każdemu fanowi tego typu gier oraz komiksowych adaptacji – nawet dziś gra się w nią dobrze.
Gorzej Frank radził sobie w filmach, gdzie mimo trzech podejść ani razu nie udało mu się zyskać przychylności widzów. Obraz z 1989 roku z Dolphem Lundgrenem w tytułowej roli krytykowano za niemal wszystko, poczynając od aktorstwa i fabuły, a na odcięciu się od komiksowego źródła skończywszy (nawet kultowej czachy na klacie zabrakło). Edycja z 2004 roku z Thomasem Jane w roli tytułowej i Johnem Travoltą robiącym za głównego przeciwnika miała znacznie więcej wspólnego z komiksami (była i czacha, i sporo motywów wyciągniętych wprost z komiksu Ennisa), ale nie zdołała się obronić jako film. The Punisher: War Zone, najnowsze jak dotąd podejście, nie miał z kolei do zaoferowania nic poza olbrzymią dawką groteskowej brutalności. W netflixowym serialu rolę Franka Castle’a odegra Jon Bernthal i być może w końcu postać ta doczeka się takiej prezentacji ekranowej, na jaką zasługuje.
Grecka krew
Elektra Natchios to już postać znacznie mniejszego kalibru, znana nieco bardziej wtajemniczonym fanom Marvela. Po raz pierwszy zadebiutowała w 1981 roku, w sto sześćdziesiątym ósmym numerze Daredevila, który to komiks był częścią wieloletniego dorobku Franka Millera, legendarnego scenarzysty do dziś uważanego – w dużej mierze właśnie za jego prace nad Daredevilem - za jednego z najlepszych twórców komiksów superbohaterskich wszechczasów. Co ciekawe, postać ta pierwotnie miała pojawić się tylko w pojedynczym numerze będącym typowym „wypełniaczem” między większymi i ważniejszymi historiami. Miller zmienił jednak zdanie i Elektra stała się regularną członkinią obsady komiksu o „śmiałku” przez kilkanaście kolejnych numerów serii.
Według komiksowej historii, Elektra była dzieckiem greckiego małżeństwa. Jej matka urodziła przedwcześnie córkę na krótko przed śmiercią spowodowaną przez zabójców (według różnych źródeł – nasłanych albo przez brata Elektry, albo przez rewolucjonistów). Gdy Elektra miała dziewięć lat, nastąpiła próba jej porwania, dziewczynkę uratował jednak starszy brat Orestez, który był mistrzem sztuk walki. Po tym wydarzeniu mała Natchios sama również zaczęła uczyć się jak walczyć. Gdy miała dziewiętnaście lat, jej ojciec pracował jako grecki ambasador w Stanach Zjednoczonych, zaś sama dziewczyna uczęszczała do Columbia University w Nowym Jorku. Tam poznała Matta Murdocka, z którym przez jakiś czas randkowała. Gdy rok później ona i jej ojciec zostali porwani przez terrorystów, zaś próba ratowania ich przez Murdocka skończyła się porażką i śmiercią Hugo, jej ojca, Elektra załamała się. Opuściła Stany i wyjechała do Chin trenować dalej sztuki walki.
Będąc w Chinach poznała Sticka, niewidomego mistrza, który wyszkolił między innymi Daredevila. Stick chciał, by Elektra dołączyła do jego tajnej organizacji zwanej Chaste. Zamiast tego jednak dziewczyna połączyła siły z ich odwiecznym wrogiem, klanem ninja zabójców Hand. Po latach treningu, który uczynił z niej doskonałą zabójczynię, Elektra zaczęła działać na własną rękę i wróciła do Nowego Jorku jako morderca do wynajęcia. Wtedy ponownie spotkała Matta Murdocka – teraz już Daredevila - z którym zaczęła ją łączyć relacja na granicy miłości i nienawiści. Oboje regularnie walczyli ze sobą bądź łączyli siły przeciw innym wrogom, najczęściej Hand. Elektra została śmiertelnie ranna, gdy wdała się w pojedynek z Bullseye’m o to, kto zostanie prawą ręką Wilsona Fiska, Kingpina. Zdołała doczołgać się do Matta, w którego ramionach zginęła. Później jednak członkowie Hand wykradli jej ciało i próbowali wskrzesić ją i uczynić działającą na ich usługach marionetką. Daredevil razem z Chaste powstrzymali Hand. Następnie Matt sam spróbował wskrzesić Elektrę, próba jednak się nie udało – zamiast tego dusza Elektry została oczyszczona, zaś jej ciało rozpłynęło się w powietrzu.
Według zamierzeń Franka Millera, opisana powyżej historia miała być definitywnym końcem Elektry, otrzymał on nawet obietnicę od włodarzy Marvela, że postać ta nie zostanie nigdy więcej wykorzystana bez zgody autora. Słowo zostało jednak złamane i w 1996 roku, trzynaście lat po ostatnim wystąpieniu w komiksie Millera, odziana w czerwień zabójczyni powróciła, tym razem w komiksie poświęconym Wolverine’owi. Wskrzeszona w niejasnych okolicznościach Elektra pomogła mutantowi zachowującemu się jak zwierzę odzyskać utracone człowieczeństwo. Po zakończeniu współpracy z Wolverine’em Elektra zaliczyła kilka przygód w różnych komiksach, między innymi pracując dla S.H.I.E.L.D. Ponadto, gdy Hand porwało Wolverine’a, wyprało mu mózg i zaczęło używać jako broni przeciw S.H.I.E.L.D. i innym bohaterom, Elektra pozwoliła się zabić, wskrzesić i wcielić w szeregi złowrogiej organizacji, by zmylić wroga i w decydującym momencie przyczynić do pokonania armii ninja.
Po tych wydarzeniach – choć ujawnione zostało to lata później – Elektra została porwana przez Skrulli, zmiennokształtnych kosmitów przygotowujących się do podbicia Ziemi. Jeden z obcych podszył się pod nią i przez lata budował grunt pod inwazję. Skrull-Elektra ponownie dołączyła do Hand i z czasem stała się przywódczynią całej organizacji. To właśnie poprzez zabicie jej bohaterowie odkryli, że planeta została zinfiltrowana i że muszą stawić zagrożeniu, którego nie potrafią rozpoznać. Ostatecznie Skrullowie zostali pokonani, Elektra zaś, razem ze sporą grupą innych porwanych bohaterów i złoczyńców, powrócili na Ziemię. Gdy w trakcie wydarzeń opisanych w komiksie Shadowland Daredevil dał się oszukać Hand, został ich przywódcą i jego dusza w efekcie została skorumpowana, Elektra raz jeszcze zinfiltrowała tę organizację i pomogła bohaterom uratować swego ukochanego. Ostatnio kobieta była widziana jako część tajnej grupy Thunderbolts dowodzonej przez generała Thunderbolta Rossa.
Mimo bycia postacią drugoplanową, Elektra może pochwalić się kilkudziesięcioma występami gościnnymi w najróżniejszych grach komputerowych opartych o komiksy Marvela. Ponadto, Jennifer Garner wcieliła się w tę postać w aż dwóch filmach kinowych – w Daredevilu z 2003 roku oraz jego wydanym dwa lata później spin-offie Elektra, gdzie awansowała do roli tytułowej. Oba te filmy jednak, a zwłaszcza drugi z nich, prezentowały sobą wyjątkowo niską jakość. W drugim sezonie netflixowego Daredevila w Elektrę wcieli się Élodie Yung.
Zarówno Elektra, jak i Punisher, są postaciami znacznie brutalniejszymi od Daredevila. Nie boją się zabijać i podejście Murdocka do sprawiedliwości wydaje im się mocno naiwne. Czyni to konfrontacje między tymi postaciami bardzo interesującymi, a w wypadku Elektry do tego dochodzi kwestia balansowania na granicy dobra i zła oraz relacji miłosnych z głównym bohaterem. Filmowcy pracujący dla Netflixa mieli więc naprawdę dobrą okazję na stworzenie świetnego drugiego sezonu serialu. Czy im się udało – dowiemy się niebawem, gdyż drugi sezon Daredevila startuje już w piątek osiemnastego marca.