Nintendo Wii zostało w czasach swojej świetności wręcz zalane setkami mniej lub bardziej udanych party-game. Doszło nawet do tego, że przypięto konsoli łatkę sprzętu bez poważnych gier, jakże nieuczciwą, gdy spojrzeć dzisiaj chociażby na dowolną listę dwudziestu pięciu największych hitów z przepastnej biblioteki. Warto przy tym wiedzieć, że nie wszystkie party game na Wii były prostackimi zrzynkami z Wii Sports. Jednym z takich bardziej oryginalnych projektów okazał się Dokapon Kingdom.
Produkcja japońskiego studia Sting Entertainment to interesujące połączenie gry planszowej i RPG-a, w którym rywalizować mogą nawet cztery osoby. Każdy z uczestników wciela się w przybywającego do tytułowego królestwa herosa, by wspomóc miejscowego władcę w walce z bestiami, oswobodzić podległe mu miasta, zarobić fortunę i wygrać w podzięce rękę księżniczki. Schemat doskonale znany fanom RPG-ów, prawda? Nie jest to jednak w przypadku Dokapon Kingdom wadą, bo autorzy dość mocno konceptem się pobawili, wtykając przy okazji w całość mnóstwo humoru.
Efektem jest więc produkcja mieszająca nie tylko gatunki, ale też kolorową i sympatyczną stylistykę z niszczącą przyjaźnie rywalizacją. Szybko bowiem na pierwszy plan wysuwa się walka o prowadzenie w tabeli. Wszelkie początkowe założenia, by ramię w ramię oswobadzać krainę, idą w niepamięć i zaczyna się utrudnianie życia na dziesiątki sposobów. Bohaterowie nie tylko mogą mierzyć się w pojedynkach i wyłączać z gry na kilka tur, ale też wrzucać sobie negatywne statusy, ranić czarami, wykradać przedmioty, nadawać złośliwe ksywki, a nawet psuć wzajemnie wygląd. Wszystko w akompaniamencie słodkich gestów, radosnych melodii i pociesznych modeli postaci.
Jak się gra w Dokapon Kingdom? Każdy gracz w swojej turze może raz skorzystać z przedmiotu oraz zakręcić spinnerem, który określa liczbę jego ruchów od 0 do 6. Następnie przesunąć się o określoną liczbę pól na planszy i czekać na efekt zatrzymania na danym miejscu. A konsekwencje mogą być przeróżne. Od jednego z wielu zdarzeń losowych, po wizytę w sklepie, losowanie przedmiotu lub czaru z danej puli czy walkę z wrogiem. Same starcia toczą się na zasadach znanych z gry „papier, kamień, nożyce” i kończą się w danej turze po jednym ataku każdej ze stron. Tury przebiegają więc szybko i w miarę dynamicznie.
Dokapon Kingdom nie jest z rodzaju tych planszówek na kilkanaście minut. To bardziej produkcja, przy której spędza się godziny – taki pretekst na regularne spotkania ze znajomymi. Jest do czego wracać, bo cały czas pojawiają się nowe questy, profesje dla bohaterów, zwiększa się wraz z nowymi miejscówkami poziom trudności walk. Nie trzeba się przy tym martwić, gdy ktoś nagle zacznie od reszty stawki odstawać. Taki gracz wkrótce otrzymuje wsparcie demonicznych mocy i może szybko nadrobić straty, katując innych herosów z krainy potężnymi czarami i wyjątkowo złośliwymi statusami.
Jako party game DK jest więc interesującą propozycją, ale tylko jeśli planujemy regularne spotkania z daną ekipą znajomych, najlepiej miłośników RPG-owych wyzwań. Samotnicy teoretycznie też spędzą tutaj kilkanaście godzin, ale miałkie i płytkie tło fabularne nic im w zamian nie zaoferuje, a oszukująca sztuczna inteligencja, tylko kosztować będzie parę siwych włosów. Specyficzny tytuł, takie idealne uzupełnienie barwnej kolekcji gier wydanych na Wii.