Słowo Creed w ostatnich latach kojarzy się głównie z popularną serią gier Assassin’s Creed, a do tego niedługo dojdzie jeszcze jej ekranizacja. W świecie filmu Creed był jednak sławny już 40 lat temu, kiedy młody bokser Rocky Balboa mierzył się z wielkim mistrzem - Apollo Creedem. Po czterech dekadach i sześciu kolejnych filmach, tym razem z legendą mierzy się młody reżyser Ryan Coogler, a jego obraz to praktycznie nokaut - kto jednak znalazł się na deskach?
Cykl filmowy o perypetiach filadelfijskiego boksera o imieniu Rocky należy do moich faworytów. Dlatego też z chęcią sięgam po wszelkiej maści produkcje uderzające w tony tego klasyka. Właśnie to sprawiło, że zainteresowałem się dziwadełkiem promowanym jako symulator życia boksera z elementami RPG. Czy warto było zainteresować się Punch Club?
Jeszcze wczoraj, będąc lekko skacowanym, miałem szalony pomysł. Chciałem napisać tekst, śmiertelnie poważny, dowodzący że Marcin Najman został skrzywdzony i że jest moralnym zwycięzcą, nie tylko piątkowej, ale i poprzednich walk w formule MMA. Odechciało mi się, nie może przecież być tak, że w napisanie tekstu włożę więcej pracy niż gość w walkę w klatce.
Nie dalej jak wczoraj, kolega Cayack wyrazil na swoim facebookowym profilu zdziwnienie. Z lekkim opóźnieniem, ale to można wybaczyć, dotarła do niego informacja, że na najbliższej gali MMA Attack pojedynek stoczą Robert Burneika i Marcin Najman. Innymi – Cayacka – słowy, koleś który nigdy nie stoczył zawodowej walki i jest znany jako mem internetowy kontra dyżurny fajter od pojedynków celebrytów który zawsze przegrywa. Poczułem się, nie wiem czy słusznie, wywołany do tablicy bo mimo, że polskiego MMA niestety nie śledzę, to sam sport jest bliski mojemu sercu.
Walka świeżo za nami, emocje jeszcze nie opadły. Otoczka walki, stadion, kibice, hymn - to nie pozostawia wiele do życzenia, było optymalnie. Przyczepić można się jedynie do problemów z dostępnością transmisji w Polsce - kto chciał wykupił transmisję, kto inny (w tym ja) oglądał na RTL, a kto inny poszedł do pubu. Ale nie to jest najważniejsze. Pomówmy o samej walce.
To będzie chyba 4(?) "walka stulecia" w tym dziesięcioleciu. Ale mniejsza o to, bo jest na co czekać. Tomasz Adamek wyzywa Witalija Kliczkę do pojedynku o pas mistrza świata wagi ciężkiej federacji WBC. Już 10 września, na Stadionie Miejskim we Wrocławiu, który będzie jedną z aren EURO 2012. Jaki przewidujecie wynik?
Wynik jest jednoznaczny. Stosunkiem 7:3 starcie tytanów wygrywa konsola koncernu Sony. Xboks 360 posiada swoje zalety, ale konkurent ma ich zdecydowanie więcej. Czy werdykt branżowego serwisu położy kres bezustannym utarczkom pomiędzy fanami obu platform? Czy zagorzali miłośnicy Xboksa będą w stanie przełknąć gorzką prawdę?
Tomek Adamek pokazał dzisiaj (wczoraj?) charakter. Lubię takich ludzi, którzy przyjmują cios, a następnie oddają dwa. To świadczy o ich honorze, sile mentalnej, odwadze. Tak mniej więcej prezentowała się walka z Amerykaninem Grantem. Wyższy, silniejszy, cięższy rywal był miejscami po prostu bezradny, gdy góral z Gilowic błyskawicznie tłukł go kombinacjami. Pogromcę Gołoty uratował jedynie fakt, iż posiada facjatę z tytanu, no i że Adamek nie jest urodzonym bokserem wagi ciężkiej. Polak wygrał zasłużenie, wysoko na punkty, a przede wszystkim z klasą. Dla przeciętnego zjadacza chleba tajniki punktacji w walkach bokserskich są nie do ogarnięcia, więc wysoki wynik sędziów (117:111, 118:111, 118:110) może nieco dziwić z początku. Jeżeli jednak przyjrzymy się stylowi jaki obrał Adamek, jak również taktyce zasugerowanej przez trenera dojdziemy do wniosku, że Granta mógł uratować tylko solidny nokaut. Nie mogli zrozumieć tego jednak komentatorzy...