Zręcznościowe wyścigi są naprawdę sobą, gdy szybko się nudzą przy mocniejszym ogrywaniu? Można odnieść takie wrażenie, gdy spędzi się kilkanaście godzin z Burnout: Dominator na PSP. To świetny tytuł w trudne dni, gdy wokół piętrzą się problemy, a człowiek szuka nawet najprostszych metod na relaks. W dziele EA łatwo taką chwilę oddechu znaleźć, choć na małym ekraniku handhelda dzieje się bardzo dużo. Problem w tym, że gra nie nadaje się na dłuższe posiedzenia.
Po pierwszych kilkudziesięciu minutach na twarzy gracza bawiącego się Dominatorem maluje się tylko zachwyt. Możliwość przejechania całego okrążenia na turbo, z zawrotną prędkością, pompuje adrenalinę i sprawia, że nie sposób się nie uśmiechnąć. Powrót do opcji nieskończonego ładowania paska „boost”, dzięki ryzykownej jeździe, jest strzałem w dziesiątkę, a przy okazji otwiera twórcom furtkę na podniesienie poziomu trudności. W końcu, aby być najlepszym trzeba opanować taką jazdę na granicy do perfekcji.
Niestety Dominator to „tylko” zręcznościowe wyścigi, a to sprawia, że nie nadają się one na kilka kolejnych wieczorów z rzędu. Wtedy bowiem na jaw wychodzą liczne ograniczenia i uproszczenia gry. We znaki dają się powtarzające się trasy, mała liczba przeciwników na torze, ograniczona liczba zadań. Nie znajdziemy tutaj różniących się statystykami i inaczej prowadzących się maszyn, a jedynie kilkanaście pojazdów o różnych skórkach i innej prędkości maksymalnej. Sama „kariera” też jest bardziej zlepkiem podobnych wyzwań, niż wymagającą drogą od amatora do superkierowcy. To sprawia, że w praktyce do pokonywania kolejnych przeszkód motywują tylko odkrywające się powoli nowe auta do garażu.
Autorzy niestety wycięli też tryb Crash, a tym samym pozbawili edycję na PSP fajnej możliwości na zabawę wieloosobową z wykorzystaniem jednej konsoli. Takie „Crash Party” mogłoby się bardzo przydać i stanowić też dobrą odskocznię dla samotników, których zaczyna już nużyć jeżdżenie na złamanie karku. Tego niestety zabrakło.
Burnout ma jednak czym się bronić. Dominator zachował elementy charakterystyczne dla serii, a to znaczy, że świadomi nabywcy będą wiedzieli, czego mogą się po nim spodziewać. Audiowizualnie na małym ekranie PSP te wyścigi wypadają rewelacyjnie, a jedyne do czego można by się przyczepić to przeciętna ścieżka dźwiękowa. Momentami nie czuć tak też wrażenia pędu jak w wersjach na stacjonarne konsole, co wynika głównie z ograniczonych możliwości głośniczków PSP. To można jednak „naprawić” przy pomocy dobrych słuchawek.
Dominator nie jest więc rewelacyjny, ale jako zręcznościowe wyścigi na odprężenie sprawdza się znakomicie. Łatwo nim jednak przedawkować i dlatego warto go ogrywać z przynajmniej jednym innym tytułem. Wtedy wad po prostu nie zauważycie, bo będziecie bić rekordy i demolować rywali w kolejnej odsłonie jednej z najlepszych serii wyścigowych świata.