Kluczowy wpływ na moje dzieciństwo miały dwa filmy: Top Gun i Gwiezdne Wojny. Uwielbiałem samoloty z tego pierwszego i całą resztę z drugiego. Ace Combat 2 to gra, która połączyła te dwie miłości.
Bo ja swój tak.
Jestem zdania, że dobry dodatek nie daje więcej tego samego. Dobry dodatek powinien zmieniać zasady gry i przewracać jej świat do góry nogami, pozwalając spróbować czegoś nowego. Przy okazji Undead Nightmare Rockstar opanowało tę sztukę do perfekcji.
Mam marzenie, że pewnego dnia wszyscy gracze złapią za pada i zaczną grać bez macania przycisków po omacku. Mam marzenie, że odpalając tego samego dnia trzy różne gry nie będę przypadkiem rzucał sobie granatu pod nogi. Mam marzenie, że twórcy gier pójdą po rozum do głowy i stworzą jeden spójny schemat sterowania w grach.
„Chemistry is the study of matter, but I prefer to see it as the study of change” mówi do swoich uczniów Walter w pierwszym odcinku. Wśród wielu genialnych kwestii w Breaking Bad ta ma znaczenie szczególne.
Bo zmiana to motor napędowy tego serialu.
„Więcej, lepiej, bardziej kozacko” – to w wolnym tłumaczeniu motto przyświecające produkcji Gears of War 2. Gdybym miał ułożyć podobne hasełko odnoszące się do Gears of War 3, byłoby to chyba: „Tyle samo, inaczej, bardziej sentymentalnie”.
Od wydarzeń z Gears of War 2 minęło półtora roku. Jeśli już wtedy myśleliście, że sytuacja na Serze to koszmar i nie może być gorzej, to byliście w dużym błędzie. Ludzkość została zdziesiątkowana jeszcze bardziej, a bezpieczne (do czasu) miejsca, takie jak statek, na którym stacjonuje Marcus Fenix i oddział Delta można policzyć na palcach jednej ręki. Sytuacja na niespokojnej planecie pogarsza się z dnia na dzień. Koalicja rozpadła się po ucieczce Przewodniczącego Prescotta, zdobywanie pożywienia utrudnia niechęć, jaka niedobitki ludzkości darzy żołnierzy, a układ sił pomiędzy Szarańczą, a ludźmi roztrzaskało pojawienie się nowego wroga – Lśniących. A to dopiero początek problemów.
„Mad Men: określenie pracowników agencji reklamowych na Madison Avenue, wymyślone pod koniec lat pięćdziesiątych.
Sami je wymyślili.”
Tymi słowami zaczyna się największe dzieło współczesnej telewizji. Jeśli jeszcze go nie widzieliście, to za chwilę dowiecie się dlaczego musicie to zmienić.
Zboczenia, przyzwyczajenia, nawyki, tiki nerwowe – zwał, jak zwał, mamy je wszyscy. Także jeśli chodzi o gry.
Ileż to razy słyszeliśmy, że gdy w grach pojawi się guzik „gro, przejdź się sama” branża osiągnie dno. Gry wideo staną się festynem dla casualowych "Januszów", a hardkorowcy będą mogli przerzucić się na warcaby. Bzdura. Może być zupełnie odwrotnie.
Koniec lat 90. ubiegłego wieku, mieszkanie w centrum Szczecina, godziny poranne. Pewien 10-latek niechętnie podnosi się z łóżka, zerkając na szarą skrzynkę i plastikowe pudełko z rysunkiem zwierząt rolnych leżące pod telewizorem. To przełomowy moment, dzieciak pierwszy raz zasymulował chorobę, by zostać w domu i grać w grę.
Ten dzieciak to ja, a gra to Harvest Moon: Back to Nature.
Poprzedni artykuł skończył się leciutkim cliffhangerem, więc czas na kontynuację. Przed Wami kolejne 6 gier, które nie doczekały się sequela. A powinny.
Zabójca GTA czy kolejna byle jaka gra w miejsko-gangsterskich klimatach? Odpowiedź jak zwykle leży gdzieś pośrodku.
Bez przeciągania I durnych wstępów. Ktoś powinien beknąć za porzucenie tych gier.
Rzadko kiedy kończę grę od razu. Wrodzone ADHD sprawia, że napoczynam kilka gier, potem odkładam w kąt i wracam po tygodniu, dwóch albo i miesiącu. Ma to swoje wady, często zwyczajnie zapominam, o co chodzi. Ale wpadłem na pewien pomysł.
Nie będę się szczególnie rozpisywał, bo co sensownego można napisać o ogromnej kupie śpiewającej arię operową?