Najlepszy film Christophera Nolana? - recenzja Tenet
Niewidzialny człowiek - recenzja filmu
Długi tytuł, średnia zawartość - recenzja filmu "Ptaki nocy"
Recenzja filmu Terminator: Mroczne przeznaczenie - to nie jest film dla fanów dzieł Jamesa Camerona
Bez Michaela Baya może być lepiej! - recenzja filmu Bumblebee
Kontynuacja w rytmie dubstepu - recenzja filmu Deadpool 2
Witam serdecznie w ósmej odsłonie cyklu Cinema Paradiso, w którym przedstawiam najważniejsze (moim zdaniem) polskie premiery filmowe w najbliższym miesiącu. Ze względu na ograniczony dostęp do kin studyjnych listy obejmować będą wyłącznie tytuły wyświetlane w multipleksach (co nie wyklucza obecności dzieł nieamerykańskich). Dobór pozycji uzależniony jest przede wszystkim od wchodzącego na ekrany kin bogactwa, wliczając w to różnorakie opóźnienia w stosunku do reszty Europy i Stanów Zjednoczonych. Na samym dole w ramach uzupełnienia podaję kilka innych propozycji, które wyleciały z kręgu moich zainteresowań, aczkolwiek mogą wydawać się atrakcyjne dla innych. Zapraszam na ranking najbardziej oczekiwanych filmów grudnia!
Tego należało się spodziewać. Po wielu tygodniach ciszy i dziennikarskich śledztwach Robert Kubica zabrał wreszcie głos na temat stanu swojego zdrowia. Polak przekazał zespołowi Lotus Renault GP smutną wiadomość – zawodnik nie będzie gotowy na początku sezonu 2012. Krakowianin zapewnia, że rehabilitacja przebiega pomyślnie, a jej efekty zaskakują wszystkich, jednak dojście do pełnej sprawności zajmie jeszcze trochę czasu.
W tym momencie fani Kubicy mogą poczuć się zawiedzeni. Wielki powrót po ciężkim wypadku w rajdzie należy odłożyć w kalendarzu na później i czekać na kolejne wieści od menadżera, który dosłownie wczoraj zapewnił włoskie media, że Robert już w styczniu rozpocznie jazdę w bolidzie Formuły Renault. Plan ten jednak mogą pokrzyżować czynniki naturalne, w tym spowolniony proces odzyskania pełnego czucia w dłoni i zwinności palców. Wiadome jest, że dłoń Roberta nie będzie już taka sama jak przed wypadkiem, ale wierzę, że facet zrobi wszystko, aby opanować choćby podstawowe ruchy potrzebne do obsługi kierownicy w bolidzie.
Wczoraj o 20:00 na serwerze Gry-OnLine.pl | G4G.pl rozegrano Battlefield 3 Gry-OnLine.pl Event mający na celu integrację polskiej społeczności Battlefielda 3 z redakcyjnymi noobami, którzy jeszcze przed wejściem do gry pogodzili się z ewentualną porażką. Było to pierwsze tego typu przedsięwzięcie GOLa, mamy nadzieję, że nie ostatnie. W zabawie uczestniczyli też blogerzy Gameplay.pl w składzie: G40st, eJay, kwiść, omadaha oraz barth89. Redakcję reprezentowali T_bone oraz stary wyjadacz Modern Warfare 2 (a nawet 3) Gambrinus.
Od siebie mogę dodać, że pomimo wariackiego przygotowania eventu całość wypadła znacznie lepiej niż oczekiwałem. Czynnikiem, który delikatnie Nas zawiódł była sama gra, która wywalała się uczestnikom po kilka razy. Ci, którzy mieli przyjemność bezproblemowo pobiegać po mapach i powbijać noże w redakcyjne plecy na pewno nie narzekali na brak atrakcji. Tym bardziej, że wraz z meczami ruszył konkurs – czytelnicy Gry-OnLine.pl musieli uchwycić na zdjęciu dowolnego „Vipa” w dziwnej sytuacji. Zdjęcia należało wklejać w wątku do północy. Jako, że skończyliśmy batalię delikatnie po 22, czasu na segregację jpegowych skarbów był spory.
Attack the Block to film, w którym banda blokersów z Londynu przeciwstawia się armii kosmitów atakujących ich ukochane miejsce zamieszkania. Do walki z obcą formą życia używają bejsbola, katany, tasaka, kija i fajerwerków. Brzmi śmiesznie? No raczej. Ale to wszechobecny „lajt” powoduje, że seans mija szybko i na dodatek miło. Gdyby ktoś delikatnie zabrudził taśmę, dodał skwierczący dźwięk i nagrał na kasetę VHS pomyślałbym, że to naprawdę produkt minionej epoki.
Co mi się spodobało? Przede wszystkim to, że międzygalaktyczny konflikt sprowadzono do bitwy o dzielnicę. Bez generałów, amerykańskiej flagi, dzielnych żołnierzy (stróżów prawa potraktowano bardzo ostro!) i męskich, nieoogolonych herosów. Kosmici trafiają pod zły adres, bo okolica, w której chcą się porozmnażać należy do różnorakich gangsta, na dodatek spod znaku mieszanki etnicznej. Ktoś, kto próbował przejść nocą okrytymi złą sławą ulicami Londynu wie jaki opór czeka na słabą jednostkę. Na podobny hardkor natrafiają potwory i nie jest niespodzianką, że jest przez to śmiesznie.
Natura nie lubi próżni. Stacja HBO podobnie. Drugi sezon Boardwalk Empire (o którym skrobnę w późniejszym terminie) jest już na ukończeniu. Następna seria Gry o Tron pojawi się dopiero za kilka miesięcy. A co zapełni serialową dziurę w kalendarzu? Ja stawiam na Luck. Te sportowo-gangsterskie drama stworzone przy udziale Michaela Manna i Davida Milcha doczekało się właśnie pełnego zwiastuna. Urywki prezentują się po prostu pięknie, a wisienką na torce jest dwukrotne cięcie na Weronikę Rosati. Jak myślicie, czy nasz filmowy towar eksportowy dostanie w tej zacnej produkcji więcej niż 5 minut czasu ekranowego?
Jeszcze latem tego roku istniała realna szansa, że Bradley Cooper (Jestem Bogiem, Drużyna A) skrzyżuje łapy z Juanem Carlosem Fresnadillo (28 tygodni później) i obaj dowalą do pieca nową wersją Kruka. Cóż, trzymałem kciuki, aby się udało bo przygody Erica Dravena potrzebują przynajmniej rebootu (wszystko poza „jedynką” było tragiczne). Niestety projekt zaliczył krawężnik i wygląda na to, że długo się nie podniesie. Obaj panowie wycofali się i The Crow oczekuje teraz na kolejnego zbawcę. Tymczasem do sieci przedostały się concept arty ukazujące Coopera jako Dravena właśnie i cóż – szkoda, że pomysł nie przerodził się w film. Eric jako łażący brudas z gitarą na plecach i skrzydłami? Hmmm, mhrrookkkkk!
Grecka mitologia to niewyczerpalne źródło przygód, wojen i bohaterów. Nic dziwnego, że temat ten wraca na hollywoodzkie ekrany regularnie, aby dostarczyć widzom choćby minimalnej wiedzy dotyczącej tej wspaniałej kultury. Immortals (w Polsce reklamowani jako Bogowie i herosi 3D) nie będzie raczej materiałem do analiz dla studentów historii, ani dobrą wyprawką dla przyszłorocznych maturzystów. Obraz ten dość zgrabnie wpisuje się w realia 300 Zacka Snydera, przy czym nie ma z nim (prócz stylistyki) nic wspólnego. Film Tarsema Singha różni się także tym, iż zawiera „boży” pierwiastek. Kiedy trzeba, głównym bohaterom pomaga ekipa Zeusa.
Immortals to niezły kawał mitu, obrobiony tak, aby oglądało się go po prostu dobrze. Mamy więc młodego, ale silnego herosa Tezeusza, który kipi od dobroci i szlachetności. Kontrapunktem dla wieśniaka jest król Hyperion, nie znający litości władca pilnie poszukujący legendarnego łuku Epirusa. Ścieżki obu przecinają się w momencie gdy brutal z maską (Mickey Rourke łazi w fantastycznym stroju) z zimną krwią morduje matkę chłopaka. Tezeusz poprzysięga zemstę, ale zanim ona nastąpi musi wygramolić się z niewoli. A w niej spotyka niewiastę Fedrę przepowiadającą przyszłość dzięki wizjom.
Ok, teraz jestem potwornie wkurzony. Ta jesień na moim prywatnym ołtarzu miała stać 3 tytułami na PC: Battlefieldem 3, Batmanem: Arkham City oraz L.A. Noire. Pole Walki sprawdza się fajnie, czuję, że co najmniej do świąt będę regularnie opróżniał magazynki i zbierał nieśmiertelniki wrogów. Co z resztą?
Batman stale się opóźnia, ciągle coś przy nim dłubią, na konsolach gracze masterują rozgrywkę ile wlezie podczas gdy posiadacze kompów wciąż robią oczy jak kot ze Shreka. No i L.A. Noire. Gra niezwykła i zjawiskowa, dziwna, oryginalna, ociekająca klimatem i... doprowadzająca do katastrofy studio, które ją zrobiło. Miałem ochotę przetrawić przygody Cole'a Phelpsa ciurkiem, a tu w Stanach premiera i pierwsze „wąty” u klientów.
Na seans pierwszego kinowego Star Treka szykowałem się od dość dawna. Już nawet nie pamiętam co mnie tak nakręciło, ale serial (w tej najstarszej wersji) traktowałem raczej luźnio i z dystansem. Usłyszałem jednak, że film Roberta Wise'a to zupełnie inna para kaloszy, a nazwisko Asimov w creditsach podgrzało moje oczekiwania. Olałem więc tandetne stroje, kiepawego Shatnera, funky-fryca Uhury i postanowiłem spróbować. Efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Star Trek: The Motion Picture to wręcz wyborny kawał kosmicznej przygody z ambicją.
Jeżeli miałbym streścić fabułę dzieła Wise'a to zrobiłbym to w jednym zdaniu – kultowiec Kirk leci z ekipą Enterprise, aby ratować Ziemię przed wchłonięciem jej przez tajemniczą, podróżującą przez galaktykę „chmurę”. Brzmi niepokojąco i niedorzecznie, ale w rzeczywistości koncept ten sprawdza się znakomicie. The Motion Picture to przepakowana ciężkawym klimatem startrekowa epopeja, nakręcona z niesamowitą pasją i epą, którą można by rozdzielić z 15 letnich blockbusterów, a i tak zostałoby jeszcze coś na deser. Że co, że akcja? Nic z tych rzeczy. Jest to film niewygodny, powolny, jeżeli już przyśpiesza to tylko po to, aby za 30 sekund wrócić do swojego normalnego rytmu. Na dodatek bohaterowie zwracają się do siebie z takim powerem, że człowiek z ADHD mógłby na tym seansie zasnąć. A mimo tego jest w tym coś pięknego i klasycznego.
Witam serdecznie w siódmej odsłonie cyklu Cinema Paradiso, w którym przedstawiam najważniejsze (moim zdaniem) polskie premiery filmowe w najbliższym miesiącu. Ze względu na ograniczony dostęp do kin studyjnych listy obejmować będą wyłącznie tytuły wyświetlane w multipleksach (co nie wyklucza obecności dzieł nieamerykańskich). Dobór pozycji uzależniony jest przede wszystkim od wchodzącego na ekrany kin bogactwa, wliczając w to różnorakie opóźnienia w stosunku do reszty Europy i Stanów Zjednoczonych. Na samym dole w ramach uzupełnienia podaję kilka innych propozycji, które wyleciały z kręgu moich zainteresowań, aczkolwiek mogą wydawać się atrakcyjne dla innych. Zapraszam na ranking najbardziej oczekiwanych filmów listopada!