Ostatnie wydarzenia w rodzimej piłce nożnej wcale nie obracają się wokół tego, czego powinny dotyczyć – czysto piłkarskich wydarzeń, gry reprezentacji czy klubowych rozgrywek w ramach polskiej ekstraklasy, ale kwestii, która średnio co kilka miesięcy powraca do nas jak bumerang – kiboli. Ta niekończąca się plaga po kilku miesiącach względnego spokoju znów daje o sobie znać w sposób – dosłownie – wybuchowy. Problem znowu narasta, a szereg różnorodnych patentów mających zwiększyć bezpieczeństwo na stadionach zakończył się chyba tylko wyłącznie na konferencjach prasowych zwoływanych tuż po nieprzyjemnych stadionowych incydentach. Bo efektów na razie niestety w ogóle nie widać.
A możnowładca rzekł: „I zbudujcie mi twierdzę potężną i z kamienia, abym mógł chronić wasze mienie i dziatki wasze”. Tak też uczynili: budowla przetrwała już dziewięć lat, a choć piętno czasu odcisnęło się murach obronnych, nadal stanowi ona świadectwo znamienitości projektantów i wielkiego poświęcenia dziesiątek robotników, którzy na skraju wyczerpania wznosili przez lata majestat naszej chwały.
Pizza, pizza, pizza… Ach, ilu z nas w tym momencie nie chciałoby w tym momencie otwierać ogromnego kartonu z pachnącą „Margheritą” w środku? Jako, że to potrawa niezbyt świąteczna, a zajadanie pachnącej pizzuni może wprawić w szewską pasję zapracowanych domowników, może by tak samemu przyrządzić własną pizzę – na przykład na ekranie komputera?
W Niemczech symulatory maszyn i zawodów wszelakich mają swoje własne reklamy telewizyjne, oddzielne półki w sklepach z grami, billboardy i jeszcze inne fajne bajery – słowem, mają taką oprawę marketingową, jakiej nie powstydziłoby się 95% gier wydawanych w Polsce. Ja tego fenomenu osobiście nie ogarniam, nie mi jednak oceniać, czemu ktoś lubi kopać ziemniaki, wypasać bydło i jeździć wózkiem widłowym w wirtualnej rzeczywistości. U nas ta moda dopiero się rozkręca, ale już widać pierwsze symptomy wskazujące na to, że swojskie klimaty również i u nas znajdą rzesze oddanych zwolenników – wystarczy spojrzeć na sukces Symulatora Farmy. Zaglądając w plany wydawnicze polskich dystrybutorów coraz bardziej widać, że „oni to jednak tak na poważnie”: mamy dźwigi koparki, buldożery, piły spalinowe, słowem: wszystko, czego potrzeba prawdziwemu mężczyźnie. Do czego jeszcze zdolni są twórcy takich niszowych programików? Efekt moich rozmyślań możecie znaleźć poniżej – oto pięć bardzo wizjonerskich pomysłów na nowe odsłony tej serii!
Co prawda tenisowy sezon dopiero nabiera rumieńców, ale tegoroczne Australian Open pokazało, że możemy liczyć na naprawdę udane kolejne kilka miesięcy z największymi gwiazdami w roli głównej. Fani tej dyscypliny nie muszą z utęsknieniem patrzeć w kalendarz i odmierzać czas do kolejnego Wimbledonu czy Rolanda Garrosa. Wystarczy, że odpalą Top Spin 4.
Obserwując, jak rok po roku seria NBA 2K ewoluuje w stronę doskonałości można mieć spore wątpliwości, czy ktokolwiek jest w stanie zagrozić jej pozycji, przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie – pogrywając regularnie w kilka ostatnich odsłon wydaje mi się, że jedynym lepszym rozwiązaniem dla fanów basketu jest chyba tylko… wzięcie piłki i zagranie ze znajomymi na najbliższym boisku. Włodarze EA uważają jednak, że każdego króla da zrzucić się z tronu i jakiś czas temu zapowiedzieli powrót święcącej niegdyś triumfy serii NBA Live. No i tak czekamy, czekamy, czekamy, no i czekamy tak od 4 lat i tak prawdę powiedziawszy, na kilka miesięcy przed zapowiadaną premierą wiemy tyle, co nic. Wypatrując nowinek o produkcji studia EA Tiburon czasami czuję się jak były już komisarz ligi NBA David Stern, który podczas lokautu patrzył bezradnie to w stronę zawodników, to w stronę włodarzy klubów. I choć koniec okazał się w miarę szczęśliwy, to wszyscy z nerwów zapewne poobgryzali już swoje paznokcie. Nikt jednak nie powiedział, że w przypadku NBA Live 14 happy-end to jedyne możliwe rozwiązanie.
Spadł ŚNIEG. Niby nic nowego, a jednak jest jakoś tak specyficznie. Dzieciaki się cieszą, bo sanki wreszcie pójdą w ruch. Trochę starsi skaczą z radości, bo licea i technika będą jeszcze bardziej opustoszałe niż zwykle, a galerie handlowe zapełnią się ponad stan, natomiast ludzie zmierzający do pracy znowu będą siarczyście klnąć na drogowców, których jak zwykle zaskoczyła zima. Tjaaaa…
Ach, burmistrzem być… Ciepła posadka, wygodny hotel, godziwa pensja – archetypiczny obraz głowy miasta wygląda wręcz nierealnie. W SimCity do pewnego momentu radość z prowadzenia własnej metropolii jest wręcz niesamowita. Ale kiedyś muszą zacząć pojawiać się problemy, które wykończą niejednego domorosłego ekonomistę i projektanta.
Mimo iż Instytut Cervantesa leży zaledwie kilka minut drogi od krakowskiego rynku, w poniedziałek na ulicy Kanoniczej próżno było szukać osób zainteresowanych wystawą „Przeszłość i teraźniejszość hiszpańskojęzycznych gier komputerowych”. Wewnątrz budynku również nie było widać oznak zbliżającego się wydarzenia – brak jakichfkolwiek plakatów czy ulotek informujących, że coś takiego w ogóle ma miejsce nie nastrajał zbyt optymistycznie. Zielonego pojęcia nie miał też pan portier, panie w sekretariacie patrzyły na mnie zdziwionymi oczyma, a po kilku minutach gorączkowych poszukiwań miejsca prezentacji wreszcie udało natrafić się na osobę, która sprawnie pokierowała mnie do odpowiedniego pomieszczenia.
Jako że rok 2011 możemy uznać za oficjalnie rozpoczęty, pora zacząć zastanawiać się, co też ciekawego przyniesie nam kolejne dwanaściemiesięcy. Ja, niczym wróżbita Maciej… eee, nasz ukochany analityk Michael Pachter postanowiłem zabawić się w growego analityka i spróbować przewidzieć kilka nowych tytułów, trendów i ciekawostek. Będzie trochę śmiesznie, trochę poważnie – jakkolwiek by nie było, zapraszam do lektury.
Mortyr, Mortyr, Mortyr… Polska myśl programistyczna zawsze miała w zanadrzu ogrom dziwnych pomysłów. To gry porno i niesamowicie brutalne produkcje od Nekrosoftu, to znowu chyba najdziwniejsza platformówka polskiej sceny growej – Kostucha: Just One Fix, a przecież mieliśmy jeszcze całe zastępy Maluchów i Poldków, Detektywa Rutkowskiego – oj, było tego sporo. Rodzimi twórcy nie zapominali także o II Wojnie Światowej – wszak to temat chwytliwy jak mało który. W teoriach spiskowych, jak doskonale widać na przykładzie pierwszego Mortyra, też byli całkiem nieźli.
Jeśli do tej pory niedowierzaliście, że Tim Schafer to najbardziej oryginalny projektant gier, jakiego wydał świat, tak teraz nie macie prawa poddać tej tezy w jakąkolwiek wątpliwość. Zapraszam Was na wycieczkę do Krainy Metalu, gdzie wszystko jest kompletnie nielogiczne, w kopalni pracuje się waląc łbami o skałę, a w warsztacie samochodowym w rolę mechanika wciela się sam… Ozzy Osbourne!
…where the grass is green and the girls are pretty! Po długim i niezwykle owocnym kontakcie z dziełem wielbionego przez wielu studia Criterion aż chce się, w myśl piosenki Guns N’ Roses, wykrzyczeć: „Tak, weź mnie! I rób to częściej!”
O tym , że postać pułkownika Kuklińskiego, mimo właśnie mijających 10 lat od jego śmierci, cały czas jest mocno kontrowersyjna, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Dziesiątki filmów dokumentalnych i setki wypowiedzi osób będących wówczas głównymi decydentami na międzynarodowej scenie politycznej nadal nie dają jednoznacznej odpowiedzi. Kto by pomyślał, że nakreśli ją najnowszy obraz Władysława Pasikowskiego – Jack Strong – szumnie zapowiadany i reklamowany co najmniej od kilkunastu miesięcy. Trzeba przyznać, że zgiełk tej produkcji nie zaszkodził – to były bardzo intensywne dwie godziny seansu.
No właśnie, gdzie? Jeszcze kilka lat temu komputerowi ekonomiści mieli pełne ręce roboty, a teraz, szczerze powiedziawszy, nie mamy (bo i ja się do nich zaliczam) zbyt wielu sposobności, by pewnie ulokować wirtualną mamonę
Aby przekonać się, w jak fatalnej kondycji znajduje się obecnie ten gatunek, wystarczy powędrować myślami 7-8 lat wstecz. Wirtualni burmistrzowie zarywali wtedy nocki projektując miasta w genialnym Sim City 4 – teraz musimy zadowolić się podróbką niezbyt wysokich lotów, Cities XL. Przyszli maklerzy z kolei robili furorę na parkiecie w Capitalism II, osiągając kolejne szczyty notowań giełdowych, wyprzedzając konkurencję pod względem technologicznym i dokonując nieustannej analizy setek słupków, tabel i wykresów. Domorosłym przedsiębiorcom również wiodło się wspaniale – mieliśmy przecież nieskrywaną przyjemność zagrywać się w Industry Giant II. Posiadanie wirtualnej firmy transportowej również nie stanowiło żadnego problemu – do dyspozycji mieliśmy przecież genialnego i wciąż żywego wśród fanów Transport Tycoon czy równie wciągającą trylogię Railroad Tycoon. Na dyskach wielu z nas zawitał także Traffic Giant – symulacja przedsiębiorstwa komunikacji miejskiej czy – już mniej znane – Rails Across America, czyli 140 lat amerykańskiej kolei na jednym krążku CD. A przecież mieliśmy też troszkę młodsze, ale równie znakomite The Movies od Petera Molyneux, Pizza Syndicate, trzy części RollerCoaster Tycoon, Tycoon City: New York, Hotel Giant, Zoo Tycoon… Ech, naprawdę muszę dalej wymieniać?