Co prawda na gameplayu nikt z szanownych blogowiczów polityką się nie zajmuje (i dobrze, bo byłaby pewnie rzeźnia), ale od czasu do czasu zapewne każdy z nas lubi sobie zerknąć tu i ówdzie. Ja zerknąłem i uprzejmie donoszę, że na poważniej polityką postanowił zająć się Adrian Chmielarz, który właśnie umieścił pierwszą notkę (i drugą) (i trzecia - wooolniej) na Psych... znaczy się na Salonie 24. Albo ktoś sprytny, kto przyjął imię i nazwisko jednego z najbardziej znanych polskich twórców gier :) Tak czy siak obadajcie, bo temat dotyczy znanych w środowisku fantastów - panów Ziemkiewicza i Piekary.
Po raz dwudziesty pierwszy spotkaliśmy się na naGRAniu, by porozmawiać o tym, co ciekawego wydarzyło się w ciągu ostatnich tygodni w świecie gier. A że mamy połowę lipca i sezon ogórkowy w pełni, niespecjalnie było z czego wybierać. Dlatego też tym razem naraliśmy najkrótszy podcast w historii, trwający zaledwie 40 minut. W sam raz, byśmy za bardzo nie rozpraszali Waszego wakacyjnego odpoczynku.
Rozmawiamy trochę o sieciowych strzelankach ukierunkowanych na mikrotransakcje, trochę o oczekujących nas grach science-fiction, które jakby znowu zaczynają wracać do łask, trochę o coraz pewniej radzącym sobie w świecie rynku polskich gier, a trochę o ostatniej wyprzedaży na Steamie. Nastroje raczej letnie, więc nie oczekujcie ostrej dyskusji, jak poprzednio :)
Istnieje pewna grupa zachowań, które bardzo krótko i precyzyjnie można podsumować dwoma słowami: polskie piekiełko. Zwykle tyci, tyci problemik, nagle za sprawą jakiejś siły sprawczej urasta do rangi trąby powietrznej, wiru porywającego komentatorów, którzy z odsłoniętą piersią, niczym na obrazie Delacroix, biegną przed wyimaginowane barykady bez zażenowania machając przy tym sztandarem z napisem „moja prawda jest najmojsza”, jakby zupełnie nie zdając sobie sprawy ze stopnia manipulacji, jakiej zostali poddani. Zjawisko to dotyczy chyba praktycznie każdego aspektu życia, nie wyłączając przy tym branży gier i osób z nią związanych.
Zjawisko vlogów, czy też video blogów nikomu nie powinno być obce. To nowa forma komunikacji z widzami, ani lepsza, ani gorsza moim zdaniem od tradycyjnej formy, czyli tekstu pisanego. Gdybym chciał być złośliwy, co najwyżej dodałbym, że to forma komunikacji nie wymagająca aż takiego poświęcenia od odbiorcy. W dobie szybkiej cyfryzacji i zwiększania przepustowości łącz internetowych, posiadanie umiejętności sprawnego wysławiania się do kamery jest nie do przecenienia. Sprawnie nadany komunikat to gwarancja jego zrozumienia nawet tam, gdzie najprościej napisany tekst nie jest w stanie dotrzeć. Opierając się na teorii Marshalla McLuhana, środek przekazu jest przekazem.
Dlaczego poruszam tę tematykę na gameplayu? Powodują mną wydarzenia związane z premierą książki Krzyśka Gonciarza „Wybuchające beczki. Zrozumieć gry video” i spór jaki rozgorzał wokół niej. A właściwie fragment tego sporu, przeniesiony na grunt popularnego Yutube’a.
Dzisiaj będzie poważniej, bo i sprawa wymaga takiego, a nie innego podejścia. Pragnę także zaznaczyć już na wstępnie, że daleko mi do jakiegokolwiek "oszołomstwa", obojętnie co rozumieć pod tym pojęciem. Zwykle ważę racje i najchętniej określiłbym się człowiekiem środka. Dlatego też postaram się tylko zasygnalizować problem. Już kiedyś mieliśmy z nim do czynienia, a dotyczył on gry Death to Spies, w której wcielaliśmy się w agenta radzieckiej służby kontrwywiadu wojskowego. Niby nic szczególnego, tytułów stawiających nas w roli cichego "sprzątacza" niepożądanego elementu jest na rynku od diabła i ciut ciut, ale ten jeden, dla nas jest szczególny.
Czym był Smiersz nie będę wyjaśniał i odsyłam zainteresowanych do innych źródeł, jak chociażby Mr. Google. W skrócie wyjaśnię tylko, że była to taka tajna policja, coś w rodzaju Gestapo, która zajmowała się między innymi niszczeniem polskiego podziemia w trakcie i tuż po II wojnie światowej. Uogólniając, panowie lubili sobie postrzelać do Polaków.