Żyjemy w sfrustrowanym społeczeństwie. Dzień w dzień zastają nas sytuacje, od których podnosi się ciśnienie – a to kolega w pracy irytuje bezsensowną paplaniną, a to ktoś próbuje Cię rozjechać na pasach, gdy masz zielone światło, a kiedy indziej za Twoimi plecami w kinie siada para, która przez cały seans komentuje wydarzenia dziejące się na ekranie. W takich sytuacjach w człowieku budzi się demon lub chociaż chęć zemsty, wzięcia odwetu, jednak większość ogranicza się do wybujałych scenariuszy, które rozgrywa w swoich głowach. I to zdecydowanie nas odróżnia od bohaterów filmu Damiana Szifrona – Dzikie historie, którzy impulsywne plany wcielają w życie.
Los Angeles nocą wygląda jak wyludniona betonowa dżungla skąpana w pomarańczowym świetle latarni. Tu przejedzie samochód, tam szybko przejdzie samotny przechodzień. Pozorny spokój, ale gdy tylko na terenie metropolii wydarzy się tragedia - wypadek, zabójstwo, pożar - ściągają w jej kierunku różni ludzie. Gapie, służby miejskie, pomocnicy i oni - goście z kamerami, którzy filmują odrażające szczegóły. Wśród nich jest on - blady chłopak z wielkimi oczami, przetłuszczonymi włosami i kościstą twarzą. Lou Bloom, wolny strzelec (lub, jeśli wolicie, nocny pełzacz - nightcrawler).
Zanim Mamut - nowa płyta Tworzywa Sztucznego - ujrzał światło dzienne w pełnej krasie, pojawił się singiel pod tytułem Pył. Już po pierwszym odsłuchu sprawa wydawała się być przesądzona – jeśli cała płyta zawiera numery podobne do singla, czeka nas coś niesamowitego. Moje przypuszczenia potwierdziły się - Mamut to chyba najlepsza płyta w dorobku Fisza i Emade, czyli braci Waglewskich! Pytasz, jakiego gatunku muzycznego musisz być fanem, by po nią sięgnąć? Żadnego konkretnego, musisz kochać muzykę.
Jakub Grochola urodził się w 1992. Postanowiłam, że spokojnie może dołączyć do mojej kolekcji opatrzonej etykietą „młodsi ode mnie, cholernie zdolni i skazani na sukces”. W szufladce mieszkają już na przykład aktorka Emma Roberts czy perkusista NIN Ilan Rubin. Zupełnie nie pamiętam, czego poszukiwałam w przestworzach Facebooka, gdy trafiłam na fanpage Jakuba Grocholi. Pamiętam jedynie, że Malcolm od razu podbił moje serce. O czym mówię? O zdolnym rysowniku, twórcy komiksów, wydawcy komiksowego zina - Mydło.
Można rzec, że Gottland na ekranach kin pojawia się znienacka. O tym, że młodzi czescy twórcy z praskiej szkoły filmowej FAMU wzięli na warsztat reportaże Mariusza Szczygła, dowiedziałam się niecały miesiąc temu. W tym tygodniu w poznańskim kinie Muza miałam okazję uczestniczyć w przedpremierowym pokazie filmu wraz z video-spotkaniem z Mariuszem Szczygłem. Jak poruszające historie, opisane przez Szczygła, odnajdują się w wersji filmowej?
Drogi Jamesie Franco,
przyznaję otwarcie – mam do Ciebie słabość. Wykazuję tendencję do stawania w Twojej obronie. Zawsze staram się dojrzeć pozytywy w wybranej przez Ciebie roli czy też filmie. Zajmowanie się absolutnie wszystkim robi wrażenie. Tu malujesz, tam napiszesz artykulik do magazynu, tu zagrasz, tam wyreżyserujesz, a jeszcze gdzie indziej jesteś pilnym studentem, by za chwilę stanąć po przeciwnej stronie i nauczać. Godne podziwu, zwłaszcza kiedy robi się chłodniej, a mnie dopada jesienno-zimowa chęć wegetacji. Być może czas w Kalifornii biegnie inaczej – tego nie wiem, bo nigdy tam nie byłam. Jedno jest pewne – czas ma inny wymiar, kiedy jest się nastolatkiem – i tutaj już bez różnicy, czy jesteśmy w Kalifornii, czy w Koszalinie. Ja o tym wiem i Ty to wiesz. Do czego zmierzam? Obejrzałam film sygnowany Twoim nazwiskiem – Palo Alto. I nie będę tym razem stawała w Twojej obronie, bo naprawdę nie muszę.
Czy Mickiewicz używałby emotikonów? Czy znamienici profesorowie esemesują? Czy lubienie jest jednoznaczne z lajkowaniem? Czy studentom wypada mówić, że idą do szkoły? Kim jest reklamiarz? Czy o żonie powinniśmy mówić małżonka? Listę pytań można by ciągnąć w nieskończoność. Na szczęście, na większość z nich potrafią odpowiedzieć trzej wybitni polscy językoznawcy – Jerzy Bralczyk, Jan Miodek oraz Andrzej Markowski. Rozmowa profesorów z Jerzym Sosnowskim została zarejestrowana i uwieczniona w postaci książki o tytule – Wszystko zależy od przyimka. Czy warto po nią sięgnąć?
Czasem niewielkie odkrycie prowadzi nas do czegoś niezwykłego. Zaczęło się całkiem zwyczajnie. Wizyta w sklepie. Przyjemna muzyka z głośnika. Naprędce odpalony SoundHound, by poznać wykonawcę. Szybki rzut oka na nazwę, która okazało się – nic mi nie mówi. Po kilku dniach przypomniało mi się, by wpisać tu i ówdzie znaleziony zespół. Tak poznałam Half Moon Run, lecz to nie chłopcy z kanadyjskiej grupy będą bohaterami tego tekstu. Przesłuchałam płytę raz, dwa, trzy. Włożyłam do szufladki z etykietką „przyjemne”. Dwa utwory nie dawały mi spokoju. Wpisałam tytuły w Google'u i moim oczom ukazał się teledysk – bardzo oryginalny, poetycki, budzący pragnienie by oglądać i oglądać. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że za teledyskiem stoi Polak, a dokładniej Człowiek-Kamera. Jeśli jeszcze go nie znacie, czas najwyższy dowiedzieć się o jego istnieniu!
Do powstania filmu Porwanie Michela Houellebecqa przyczyniła się prawdziwa historia. W 2010 roku ukazała się kolejna powieść francuskiego pisarza pod tytułem Mapa i terytorium. W trakcie promocji książki Houellebecq niezapowiedzianie zniknął z życia publicznego na 3 długie miesiące. Początkowo nikogo to nie zaskoczyło, gdyż pisarz znany jest z tego typu zachowań. Niepokój pojawił się dopiero wtedy, kiedy zaczął się nie wywiązywać ze swoich zawodowych obowiązków. Wszelkie próby kontaktu wydawcy czy agenta zakończyły się niepowodzeniem. Wówczas pojawiły się w prasie spekulacje, że być może Houellebecq został porwany przez Al-Kaidę ze względu na swoje antyislamskie wypowiedzi. Inni uznali zniknięcie pisarza za prowokację wykreowaną przez niego samego.
Guillaume Nicloux uzał, że historia warta jest scenariusza. Nakręcił film, w którym sugeruje widzowi, co zdarzyło się w trakcie zniknięcia pisarza, a główną rolę postanowił powierzyć samemu Houellebecqowi.
Jesień przyszła do mnie zaskakująco wcześnie. W takim wczesnojesiennym nastroju chętniej sięgam po płyty już mi znane i przesłuchane setki razy, niż po nowości. Tym razem odświeżyłam jedenastoletni album jednopłytowego duetu Serart. To niesamowita mieszanka muzyki folkowej z rockowymi naleciałościami. Kto stoi za tym projektem? Dwóch muzyków z ormiańskimi korzeniami – Serj Tankian oraz Arto Tunçboyacıyan.