Gra Dark Souls w wersji na PC jest jak Lady Gaga. Albo się ją kocha, albo nienawidzi. Ja na szczęście należę do tej pierwszej grupy (w kwestii Dark Souls oczywiście) i mogę z czystym sumieniem oraz 140 godzinami na liczniku stwierdzić, że produkcja From Software jest dziełem znakomitym, nietuzinkowym i dostarczającym niesamowitej ilości rozrywki . Jeśli szukacie połączenia metroidvanii, zręcznościowego RPGa, głębokiego jak rów mariański systemu walki oraz klimatów dark fantasy rodem z Berserka, to nie mogliście trafić lepiej.
Od premiery filmu Indie Game: The Movie minęło ponad trzy tygodnie i jeszcze nikt z autorów Gameplay’a nie pokusił się o recenzję lub opisanie wrażeń po seansie. Wygląda więc na to, że będę pierwszym autorem, który podzieli się opinią na temat tego niezwykłego obrazu. I chociaż od czasu mojego pierwszego kontaktu z Indie Game: The Movie minęło już kilka dni, to ciężko mi poukładać wszystkie pozytywne i negatywne myśli kłębiące się w głowie. Mogę jednak śmiało powiedzieć, że obraz Jamesa Swirsky’ego i Lisanne Pajot to ogromna dawka najróżniejszych emocji, kilka ciekawostek ze świata game devu i bardzo interesujące spojrzenia na twórców niezależnych.
Od premiery Diablo III minął nieco ponad tydzień. Część z Was już pewnie zmaga się z poziomem Inferno i sprzedaje tony przedmiotów w domu aukcyjnym. Są jednak i takie osoby, które walczą z piekielnymi pomiotami na Koszmarze lub „Normalu”. Postanowiłem więc przedstawić Wam kilka porad, które ułatwią eliminację maszkar i sprawią, że rozgrywka w Diablo III będzie przyjemniejsza oraz bardziej satysfakcjonująca.
Pisząc jakiś czas temu tekst o Terrari nie planowałem tworzyć następnego artykułu w podobnym tonie. Okazuje się jednak, że niektóre gry niezależne mają na mnie specyficzny wpływ i powodują, że zaczynam mocno zastanawiać się nad konkretnymi elementami, które można poprawić lub zmienić tak, aby dany tytuł był (w mojej subiektywnej ocenie) lepszy, bardziej dopracowany i dający więcej frajdy. Tym razem, jak uważni czytelnicy zorientowali się po tytule, biorę się za barki z całkiem świeżą grą autorstwa fińskiego zespołu Almost Human, czyli Legend of Grimrock.
Seria Castlevania w ciągu swojego niespełna 26-letniego żywota miała lepsze i gorsze momenty. Do tych drugich można zaliczyć pokraczne trójwymiarowe odsłony na Nintendo 64, a do tych pierwszych niezapomnianą (w pewnych kręgach wręcz kultową) Symphony of the Night na PlayStation i Saturna. Omawiana dzisiaj Castlevania: Aria of Sorrow, jest w pewnym sensie duchową następczynią Symphony of the Night i zarazem jedną z najlepszych gier wydanych na przenośną konsolkę Game Boy Advance.
Edmund McMillen tworzy gry nietuzinkowe. Tak… to chyba najlepsze słowo, którym można określić takie tytuły jak Gish, Super Meat Boy i The Binding of Isaac. Każda z nich zaskakuje czymś innym. Gish pokazał nowe rozwiązania w kwestii mechaniki w grze platformowej, Super Meat Boy przypomniał nam czym jest hardcorowy poziom trudności, a The Binding of Isaac potrafił połączyć uzależniającą moc gier z gatunku roguelike z pozornie prostą strzelanką i maksymalnie popapraną fabułą.
Nie będę ukrywał, że seria Assassin’s Creed jest mi bliska. Nawet pomimo tego, że początki tej znajomości były nieco burzliwe. Do jedynki podchodziłem dwa razy, ale za to „dwójkę” i Brotherhood łyknąłem z niesłychaną przyjemnością i po zakończeniu każdej z nich wciąż było mi mało. Assassin’s Creed Revelations w pewnym sensie zaspokoiło mój głód. Na jak długo? Nie wiem. Wiem natomiast, że Revelations (i Embers) zamknęły historie zarówno Ezio, jak i Altaira w sposób idealny, a przy okazji zaserwowały to w akompaniamencie doskonale znanej i znakomicie wykonanej rozgrywki. Ale po kolei…
W ciągu ostatnich kilku tygodni wysyp tytułów AAA jest wprost porażający. Mniej więcej co tydzień, albo i częściej, pojawia się gra, na którą czekało miliony spragnionych wrażeń użytkowników. W związku z premierami pojawiają się liczne recenzje na serwisach zarówno rodzimych, jak i zachodnich. Te z kolei ciągnął za sobą fale „flejmu, hejtu i rejdżu” wylewające się na forach dyskusyjnych i komentarzach pod opiniami dziennikarzy. Mam w związku z tym jedno zasadnicze pytanie. Dlaczego?
Tak przynajmniej twierdzą badacze z Uniwersytetu w Hamburgu, którzy przeprowadzili badania dotyczące wpływu okazjonalnego grania na efektywność pracowników. Okazało się, że okazjonalne partyjki w niewielkie gierki dostępne online, nie tylko nie szkodzą, ale wręcz zwiększają produktywność zatrudnionych osób.
Poniższy wpis możecie potraktować jako moje przewidywania/proroctwa lub bardzo kiepsko napisany fanfic umieszczony w uniwersum Assassin’s Creed. Kilkanaście dni temu w sieci pojawiła się lista Osiągnięć dostępnych do zdobycia w Assassin’s Creed: Revelations. Dowiedzieć się z niej można kilku ciekawych rzeczy. Dla mnie jednak najbardziej intrygującymi pozycjami w zestawieniu są Osiągnięcia „Escape To New York” (Ucieczka do Nowego Jorku) oraz „The Rotten Apple” (Zgniłe Jabłko). Dlaczego właśnie te? Zapraszam do artykułu. [Uwaga będą spoilery!]
Kintaro Oe, bohater anime pt. Golden Boy, to młodzieniec ze wszech miar wyjątkowy. Był studentem prawa na prestiżowym Uniwersytecie Tokijskim (zdał wszystkie egzaminy, ale opuścił uczelnię przed zakończeniem edukacji), a obecnie podróżuje po Japonii na swoim wiernym rowerze Mikazuki 5 i chwyta się przeróżnych dorywczych prac, przy okazji ucząc się życia. Czego możemy więc spodziewać się po tym 6-odcinkowym mini serialu? Świetnego japońskiego poczucia humoru, szczypty dramatu, odrobiny nienachalnego moralizatorstwa, a także kropelki erotyzmu.
Kilka dni temu „skończyłem” Terrarię. Cudzysłów użyty z premedytacją, bo ciężko tak naprawdę powiedzieć o zaliczeniu gry, która jest sandboksem. W kampanii dla jednego gracza zdobyłem najlepsze zestawy zbroi, stworzyłem Night's Edge i pokonałem trzech bossów, więc można to podciągnąć pod przejście gry. Wszystko to od zera na planszy średnich rozmiarów. I muszę przyznać, że czasu spędzonego z Terrarią absolutnie nie żałuję. Oczywiście nie ma róży bez kolców i w Terrari można wciąż wprowadzić kilka poprawek, które teoretycznie powinny w znacznym stopniu uprzyjemnić i uatrakcyjnić obcowanie z tym tytułem.
Nadchodząca jesień to nie tylko chłodniejsze dni, szkoła i koniec sezonu ogórkowego w branży gier wiedo. Ostatni kwartał roku wiąże się także z powrotem na ekrany telewizorów znanych i lubianych seriali. Samymi książkami i grami człowiek nie żyje, więc od czasu do czasu, pomiędzy kolejnymi turniejami wielkiego szlema, wypada coś obejrzeć. Zapraszam więc do zapoznania się z mocno subiektywną listą seriali, na które z niecierpliwością czekam. Uwaga: spoilery większe niż w Need for Speed: Underground!
Pył po wczorajszej konferencji Sony opadł, więc czas najwyższy na jakieś mniej (lub bardziej) logiczne spostrzeżenia na temat tego, co japoński gigant zaprezentował w tym roku na targach gamescom w Kolonii. Jeśli miałbym podsumować prezentację jednym słowem to brzmiałoby ono: hardware.
Mamy dzisiaj środę – środek tygodnia i półmetek mozolnej metaforycznej wędrówki zwanej tygodniem pracy. Dlatego też, ten feralny dzień nazywany jest często angielskim określeniem „hump-day”. To okres, w którym potrzebujemy czegoś, co doda nam energii, by dotrwać do migoczącego na horyzoncie weekendu. Co więc powiedzielibyście na GMV (game music video) z Assassin’s Creed? Użytkownik kryjący się pod pseudonimem hamps19 zmontował jeden z najfajniejszych filmików, jakie ostatnio widziałem. Muzyka może nie trafić do części z Was, ale warto się przełamać. Zaprawdę powiadam Wam: jest Epicko!
W dalszej części wpisu mały bonus…