Wyobraźmy sobie, że siedzimy w szkole czy na uczelni na nudnym jak flaki z olejem wykładzie (a jak doskonale wiemy nie potrzeba wielkiej wyobraźni by to uczynić). Robimy więc to, co każdy szanujący się student zrobić powinien w takich okolicznościach przyrody – bezwiednie wyglądamy przez okno. Tylko że tym razem, zamiast burej pogody, tudzież ludzi palących fajki przed budynkiem widzimy spadający z nieba zeszyt. Po zakończeniu zajęć podnosimy go i czytamy znajdujące się w nim instrukcje. Okazuje się, że jeśli myśląc o jakiejś osobie wpiszemy do niego jej imię i nazwisko – ona umrze. Zostawiamy notes tam gdzie leżał, czy zabieramy go do domu i zaczynamy z niego korzystać? Tak czy inaczej będzie interesująco.
Kilka dni temu „skończyłem” Terrarię. Cudzysłów użyty z premedytacją, bo ciężko tak naprawdę powiedzieć o zaliczeniu gry, która jest sandboksem. W kampanii dla jednego gracza zdobyłem najlepsze zestawy zbroi, stworzyłem Night's Edge i pokonałem trzech bossów, więc można to podciągnąć pod przejście gry. Wszystko to od zera na planszy średnich rozmiarów. I muszę przyznać, że czasu spędzonego z Terrarią absolutnie nie żałuję. Oczywiście nie ma róży bez kolców i w Terrari można wciąż wprowadzić kilka poprawek, które teoretycznie powinny w znacznym stopniu uprzyjemnić i uatrakcyjnić obcowanie z tym tytułem.
Kintaro Oe, bohater anime pt. Golden Boy, to młodzieniec ze wszech miar wyjątkowy. Był studentem prawa na prestiżowym Uniwersytecie Tokijskim (zdał wszystkie egzaminy, ale opuścił uczelnię przed zakończeniem edukacji), a obecnie podróżuje po Japonii na swoim wiernym rowerze Mikazuki 5 i chwyta się przeróżnych dorywczych prac, przy okazji ucząc się życia. Czego możemy więc spodziewać się po tym 6-odcinkowym mini serialu? Świetnego japońskiego poczucia humoru, szczypty dramatu, odrobiny nienachalnego moralizatorstwa, a także kropelki erotyzmu.
Technologia rozwija się w zastraszająco szybkim tempie. To, co kiedyś było high-endowym sprzętem dziś już, co najwyżej, możemy podziwiać w muzeach lub szkolnych salach informatycznych. Ludzi starszych wiekiem to zjawisko przeraża. Młodsi konsumenci natomiast przyswajają wszystkie nowinki w mgnieniu oka. Zastanawialiście się jednak kiedyś, co by się stało gdyby właśnie tym najmłodszym pokazać sprzęt sprzed 20-30 lat?
Witam Was w drugiej i zarazem ostatniej części mojego bardzo subiektywnego Top 10. Chciałbym z tej okazji wyjaśnić, że lista jest kierowana głównie do osób, które na elektroniczną rozrywkę patrzą przede wszystkim przez pryzmat konsol ostatniej i przedostatniej generacji. Starzy PCtowi wyjadacze, którzy wymęczyli dziesiątki klawiatur i myszek raczej nic odkrywczego tu nie znajdą. Drugą częścią zapewne niektórych z Was przyjemnie zaskoczę. Innych z kolei...no cóż - myślę, że serwis GOLa zapewni mi opiekę przed stalkerami. Spóźnialskich natomiast odsyłam do pierwszej części listy. Tak więc bez zbędnego przeciągania przejdźmy do przedstawienia pierwszej piątki.
W związku z nową świecką tradycją na gameplay.pl, którą sam w tej chwili ogłaszam, postanowiłem co dwa tygodnie dostarczać wam nowy, świeży i pachnący „Top 10”. Mieliśmy już gry na PC, rozmawialiśmy o broniach, a dzisiaj nadszedł czas na coś zgoła innego. Gdy słyszycie zwrot cel-shading, to automatycznie w głowie macie obraz tego jak powinna wyglądać gra zrobiona w tym stylu. W związki z tym, że takich tytułów pojawiło się wiele, postanowiłem pochylić się nad problemem i wybrać 10 z nich, które mi najbardziej zapadły w pamięć.
W ciągu ostatnich kilku tygodni wysyp tytułów AAA jest wprost porażający. Mniej więcej co tydzień, albo i częściej, pojawia się gra, na którą czekało miliony spragnionych wrażeń użytkowników. W związku z premierami pojawiają się liczne recenzje na serwisach zarówno rodzimych, jak i zachodnich. Te z kolei ciągnął za sobą fale „flejmu, hejtu i rejdżu” wylewające się na forach dyskusyjnych i komentarzach pod opiniami dziennikarzy. Mam w związku z tym jedno zasadnicze pytanie. Dlaczego?
Od premiery Diablo III minął nieco ponad tydzień. Część z Was już pewnie zmaga się z poziomem Inferno i sprzedaje tony przedmiotów w domu aukcyjnym. Są jednak i takie osoby, które walczą z piekielnymi pomiotami na Koszmarze lub „Normalu”. Postanowiłem więc przedstawić Wam kilka porad, które ułatwią eliminację maszkar i sprawią, że rozgrywka w Diablo III będzie przyjemniejsza oraz bardziej satysfakcjonująca.
Braid, wydany sierpniu 2008 na XBLA, a rok później na PC, Mac i PlayStation 3 stał się grą kultową. Według niektórych Braid był tym dla niezależnych gier, czym dla rynku filmowego był obraz Stevena Soderbergha pt. Seks, kłamstwa i kasety wideo. Jednakże nie o samej grze będzie dziś mowa, lecz o jej wyjątkowej ze wszech miar ścieżce dźwiękowej, która nie tylko wpłynęła na stronę wizualną gry, ale i pozwoliła zbliżyć się Braidowi do miana dzieła sztuki.
PC – nieodłączny element życia każdego z nas. Używają go praktycznie wszyscy: od pani w urzędzie, która bez niego i Pasjansa nie wyobraża sobie dnia pracy, poprzez „sweetashne” nastki buszujące po portalach społecznościowych, aż po graczy, dla których PC jest dodatkową albo (o zgrozo!) jedyną opcją zanurzenia się w świecie elektronicznej rozrywki. Choćbyśmy nie wiem jak bardzo psioczyli na PeCety, jako maszyny do grania, to jednak ukazało się na nich kilka gier, które oprócz tego, że ostro kopią zady i lasują zawartość mózgoczaszki, to wydane zostały tylko na blaszaki (nie licząc dziwacznych konwersji). W związku z tym, że postawiłem sobie za zadanie dbanie o ogólną erudycję wśród graczy, niniejszym mam przyjemność przedstawić Wam listę gier, które pojawiły się (w głównej mierze) na PC i które powinny być „jazdą obowiązkową” każdego gracza.
Witam Was serdecznie w pierwszym odcinku nowego cyklu zatytułowanego WTFG, czyli Wielcy Twórcy Fantastycznych Gier, w którym to postaram się przedstawić Wam sylwetki najbardziej znanych wizjonerów elektronicznej rozrywki. Moim celem będzie opowiedzieć o nich, o tym jak zaczynali, dlaczego tworzą takie a nie inne gry oraz wspomnieć o kilku ciekawostkach dotyczących ich pracy. W dzisiejszym - premierowym - odcinku (a właściwie jego pierwszej części) zajmiemy się twórcą nietuzinkowym. Twórcą, który wielu z nas udowodnił, że gry wideo mogą być sztuką oraz pokazał jak za pomocą rozgrywki i interakcji przekazać ładunek emocjonalny tak charakterystyczny dla naszego ulubionego medium.
Każda dziedzina szeroko pojętego zbieractwa i kolekcjonerstwa ma swoje białe kruki – mityczne okazy, które nie dość, że niezwykle rzadkie, to jeszcze zazwyczaj kosztujące małe fortunki. Spore sumy trzeba zapłacić za pierwsze numery komiksów o superbohaterach, karty do Magic: The Gathering (sławny Black Lotus), ale również i za gry wideo, które zostały wyprodukowane w bardzo ograniczonych nakładach i są smakowitym kąskiem dla kolekcjonerów z zasobniejszymi portfelami. To, ile pieniędzy trzeba wysupłać na najbardziej pożądane tytuły, czasami wręcz szokuje. Dlatego też postanowiłem przybliżyć Wam krótką listę najbardziej pożądanych okazów z dziedziny kolekcjonowania gier wideo.
Pył po wczorajszej konferencji Sony opadł, więc czas najwyższy na jakieś mniej (lub bardziej) logiczne spostrzeżenia na temat tego, co japoński gigant zaprezentował w tym roku na targach gamescom w Kolonii. Jeśli miałbym podsumować prezentację jednym słowem to brzmiałoby ono: hardware.
Tak przynajmniej twierdzą badacze z Uniwersytetu w Hamburgu, którzy przeprowadzili badania dotyczące wpływu okazjonalnego grania na efektywność pracowników. Okazało się, że okazjonalne partyjki w niewielkie gierki dostępne online, nie tylko nie szkodzą, ale wręcz zwiększają produktywność zatrudnionych osób.
Pisząc jakiś czas temu tekst o Terrari nie planowałem tworzyć następnego artykułu w podobnym tonie. Okazuje się jednak, że niektóre gry niezależne mają na mnie specyficzny wpływ i powodują, że zaczynam mocno zastanawiać się nad konkretnymi elementami, które można poprawić lub zmienić tak, aby dany tytuł był (w mojej subiektywnej ocenie) lepszy, bardziej dopracowany i dający więcej frajdy. Tym razem, jak uważni czytelnicy zorientowali się po tytule, biorę się za barki z całkiem świeżą grą autorstwa fińskiego zespołu Almost Human, czyli Legend of Grimrock.