Poradnik powstał z myślą o osobach, które chcą rozpocząć swoją zabawę w świecie TF2. Czyli grze, gdzie dwie drużyny, czerwona i niebieska, toczą starcia w bogatym uniwersum [fabuła, choć mało istotna, jest i to wyraźnie rozbudowana] w trybie multiplayer w przywodzącej na myśl kreskówki oprawę. Charakter zabawy nie ma nic wspólnego z realizmem, a najważniejszą informacją, z punktu widzenia rozgrywki, jest podział na klasy – nie ma jednej uniwersalnej, ale każda ma swoją specjalizację, mocne i słabe strony. Członkowie drużyny muszą współpracować, aby wykorzystywać atuty i niwelować słabości. A więc do lektury!
15 maja bez wątpienia został odnotowany na kalendarzach wielu graczy. To czas premiery nowej gry Blizzarda, co samo w sobie stanowi zawsze sensację i tworzy front dla zmagań fanów i anty-fanów tej marki, stanowi kolejne narodowe święto Koreańczyków [wszak pewnie wiecie, że produkty tej amerykańskiej firmy są tam otaczane czcią?], a także licznych dyskusji pod postacią pytania "czy warto było czekać?". Tutaj zdania są podzielone na tyle, że po przeczytaniu setek opinii, wyłania się ciekawy, niejednoznaczny obraz tej produkcji.
Tworzenie elitarnych oddziałów nie jest wynalazkiem XX-wieku - do tej kategorii można było zaliczyć już nieśmiertelnych pod wodzą Persji, którzy zasłynęli tym, że na oddział zawsze składał się z tysiąca żołnierzy, bo na miejsce poległego wkraczał kolejny, czy kawalerię Aleksandra Wielkiego. I chociaż dzielą je tysiące lat historii, łączy je jedno - były nieocenionym narzędziem każdego dowódcy, po który sięgano w wyjątkowych sytuacjach.
Świat nie stoi w miejscu. Zwłaszcza branża elektroniczna, która choć świadoma ograniczonej liczby surowców na kuli ziemskiej, eksploatuje je na potęgę, wydając na świat kolejne „Iphone’y”, czy inne „Ipady”. Z doskonałym skutkiem zresztą, bo dzięki nim dziś każdy pożąda telefonu dotykowego, a tablety przestają uchodzić za produkt dla gadżeciarzy. Sam takowy nabyłem przed kilkoma tygodniami i w tym tekście chciałbym się podzielić z Wami następującą myślą: mianowicie, do kogo jest on zasadniczo kierowany?
Długi czas stawiałem opór przed sięgnięciem po książkę ["ale dobra jest, no weź!"], albo lekturę serialu [zmęczony poddałem się i obejrzałem niezbyt porywający epilog]. Wszystko to do czasu, gdy narzeczona spytała się pewnego dnia:
- Słyszałeś o czymś takim jak "Gra o Tron?"
- Owszem - odrzekłem. I wpadłem po uszy, bo zachciała obejrzeć.
Internet ma to do siebie, że jest tak wielki i nieprzebrany, iż ponoć tylko sam Chuck Norris jest go w stanie umieścić na dyskietce. Tak, tak, żarty o tym panu stały się niemodne, bo teraz nowym trendem jest tekst wygłaszany przez NPC'ów w Skyrimie, który brzmi: "Then I took arrow to the knee", co w wolnym tłumaczeniu znaczy tyle co "dostałem strzałą w kolano". W dużym ogólniku - tłumaczą one swoje życiowe porażki tym prostym zdaniem ;D
Ps. W rozwinięciu filmik.
Przecieki mają to do siebie, iż są niekontrolowane. Po ostatnich plotkach na temat pojawienia się szóstej odsłony, Capcom postanowił więc najwyraźniej nie czekać i ujawnić karty już teraz. A przy tym fakt, iż niegdyś postrzegana jako przygodówka seria, wraz z szóstą odsłoną stała się pełnoprawną grą akcji. Jak to widzę?
Szeroka definicja, która dotyka coraz to większą część społeczeństwa, a w szczególności, ludzi młodych. Stało się na tyle powszechnym problemem, że definiuje kierunki studiów, które wybieramy, albo zmusza do emigracji za chlebem. A obecnie w Grecji staje się plagą narodową i przyczyną rozłamu w narodzie. Często w swoim środowisku jestem świadkiem retorycznych pytań pokroju "kto jest za to winny?". Tymczasem odpowiedź nie jest ani łatwa, ani przyjemna.
Zakupione za ciężkie pieniądze pakiet pięciu gier [Orange Box] w momencie premiery wydawał się być piekielnie kuszącą pozycją. Wszystkie, aktualne odsłony serii Half Life, zachwalany zewsząd Portal mający stanowić kamień milowy gier logicznych, a wreszcie Team Fortress 2. O którym nie wiedziałem nic, poza faktem, że to pełnoprawny tytuł moda, który spopularyzował klasy postaci w multiplayerowych FPS’ach. Summa summarum to jemu poświęciłem właśnie najwięcej czasu.
Moja przygoda z "Osadnikami" zaczęła się jeszcze za czasów Amigi. Potem niezabowiązujący romans z "trójką", oraz stosunkowo przelotna znajomość z "czwórką". Ten sam, bawiący rzesze od lat schemat nie zestarzał się, czego dowodem jest niezliczona ilość odsłon. Zaś z racji popularyzacji rynku gier casual i F2P, kwestią czasu było tylko pojawienie się edycji online.
Niniejszym owym wpisem otwieram cykl poświęcony serialom emitowanym/dystrybuowanym w Polsce. Nie zamierzam tracić Waszego czasu opisując słabe produkcje, więc na pierwszy ogień idzie "Supernatural". Tytuł, który oglądać możemy w TVN7, a opowiada o perypetiach dwójki braci. Na codzień zajmującymi się zwalczaniem zagrażających zwykłym ludziom zjawisk nadprzyrodzonych (...)
Czyżby sam Szatan ingerował w proces dystrybucji "Diabolo III"? Bo im bliżej premiery, tym więcej zawirowań wokół faktu, że chyba większa część osób zostanie skazana na oglądanie gry zza ramienia kolegi, albo filmów na "YT", niż zabawę za sprawą własnego egzemplarza. Te bowiem wydają się być limitowane na półkach sklepowych niczym płatki owsiane za czasów PRL'u. O co chodzi? Jak żyć?
Stopień trudności - zwykło się uważać, że oddziela grubą krechą tych, którzy grają od czasu do czasu, w sposób zupełnie niezabowiązujący, po tych, którzy katują dany tytuł, bo developer umieścił w nim stosowne wyzwanie, mówiąc niejako: "hej, nie dacie temu rady!" [tak przynajmniej próbowali nam wmówić autorzy "Diablo III" na przedpremierowych filmach o inferno]. Sądzę jednak, iż mądrym posunięciem jest tak zaprojektowana mechanika, by oba te światy wzajemnie się ze sobą przenikały. A w jaki sposób tego dokonać, jeśli na chwilę zapomnieć o suwaku stopnia trudności? Na wiele sposobów.
Zbliżające się E3 to doprawdy wspaniały moment dla graczy. Zapowiadane są nowe tytuły, choć umysły graczy rozpalają w szczególności znane i lubiane marki. A nie ma osoby, która nie słyszałaby o przygodach Lary Croft, nie ma gracza, który nie sam nie spróbowałby swych sił w plądrowaniu starych, zapomnianych grobowców, a przy tym nie ma już na rynku marki, która przetrwała taki szmat czasu. Po pierwszych, sześciu odsłonach, nastąpił reboot serii, a sprawę oddano w ręce brytyjskiego studia. Legends, za które odpowiedzialne było Crystal Dynamics, okazało się być godnym następcą poprzedniczek. Anniversary to udany powrót do dawnych wspomnień, a Underworld okazał się być dla wydawcy, firmy Eidos, rozczarowaniem finansowym, które zmusiło firmę do zastanowienia się co dalej.
Pieniądze nie leżą na ziemi. A nawet, jeśli to w kwotach, po które nikomu nie będzie chciało się schylać. Co innego internet – to medium, które już przy relatywnie niskim nakładzie pracy pozwala zarabiać każdemu, nawet leżąc do góry brzuchem. Poniżej znajdziecie, więc porady dla początkujących. Pamiętaj jednak, że to tylko wierzchołek góry lodowej, toteż zachęcam do własnych poszukiwań. I dzielenia nimi w komentarzach. A nuż sam się czegoś jeszcze nauczę.