ACTA? Tak jestem ZA. - Matio.K - 5 lutego 2012

ACTA? Tak, jestem ZA.

Tak, tak chwytajcie za widły i pochodnie - popieram ACTA. Dłuższy czas przyglądałem się całości z punktu widzenia bezstronnego obserwatora, nie ulegając trendowi bycia przeciw. Zamiast tego poświęciłem się analizie opinii ekspertów i wypowiedzi prawników, a przecież mogłem, wraz z pozostałymi, wyjść na ulicę i krzycząc "STOP ACTA", bogatszy o wiedzę zawartą w materiale "STOP THE KRAKEN".

Zdawałoby się, że skoro wszyscy krzyczą o jednym, to najwyraźniej coś jest na rzeczy i muszą mieć rację. Zjednoczywszy się więc jak jeden mąż, młodzież występuje przeciw zakusom państwa na ograniczanie wolności swoich obywateli, za którą stoją w rzeczywistości korporacje. Pozwólcie, że bez eufemizmów wyjadę z grubej rury: naprawdę nie wiem skąd wzięły się stwierdzenia o cenzurze. Odnoszę wrażenie, że zaangażowano owe słowo, by wydźwięk całej sprawy był donoślejszy, ukrywając rzeczywisty powód jakim niechęć do rezygnacji z nieformalnego przyzwolenia na kradzież intelektualną w internecie. Cenzura to bowiem działania ograniczające informację. A mp-trójki, czy filmy takową nie są. Nie chcemy po prostu rezygnować z elementu, który wrósł się na dobre w nasze życie, czyli swobodnej, nieskrępowanej wymiany plików. Lubimy oglądać seriale, filmy, słuchać muzyki, czy przeglądać elektroniczne edycje papierowe. A w szczególności za darmo. I na samą myśl o odebraniu nam tego, wychodzimy na ulice.

A pomyśleć, ze nie zdołały zjednoczyć nas takie wydarzenia jak śmierć naszych polskich żołnierzy w Afganistanie, marcowy protest pielęgniarek, afera wokół leków refundowanych, czy uroczystości beatyfikacyjnytch śp. Jana Pawła II. Wydarzenia na świecie, takie jak rewolucja w Egipcie, wojna w Libii, śmierć Bin Ladena po ponad 10 latach poszukiwań, również nie skłaniały nas do refleksji. 

--

Pierwszy punkt konstytucji USA mówi, że nigdy nie zostanie uchwalone prawo mogące godzić w podstawy demokracji. I jego politycy oraz obywatele na to przystało, podobnie jak i kilka innych, podczas, gdy Polska jest jedynym społeczeństwem, które reaguje tak histerycznie. Tylko nam wydaje się, że policja będzie pukać do drzwi obywateli, którzy ściągnieli nie ten plik co trzeba, a wypowiedzi takie jak poniższa, tworzą przekłamany i wyolbrzymiony obraz całej sytuacji:

- Ustawa ogranicza prawa obywateli. Przykładowo chce karać nawet za nieumyślne kopiowanie zdjęć. Wiele osób może popełnić przestępstwo nawet o tym nie wiedząc. Nawet, jeśli zrobię przypadkowo zdjęcie z wakacji, a w tle znajdzie się czyjaś własność intelektualna to również za to odpowiadam. To absurd – podkreśla Paweł Szymodaj, jeden z protestujących z Legnicy. Jeden z mitów narosłych wokół sprawy.

Wypowiedź prawnika mówi jasno: pobieranie pliku nie jest przestępstwem. Ponadto możemy posiadać własną kopię dla siebie i przekazywać ją w kręgu bliskich nam osób. Z kolei nielegalne jest już ściąganie programów [w tym gier], a także rozpowszechnianie plików objętych prawem autorskim. Tym samym nie możemy korzystać z sieci P2P, nazywanych potocznie torrentami, gdyż są tak skonstruowane, iż pobierając, zarazem stajemy się osobą udostępniającą je dalej. I tyle. Ustawa ma polować na grube ryby – serwisy takie jak niedawno zamknięty Megaupload właśnie. Nie ma potrzeby ścigać pojedyńczych osób, bo wystarczy stopniowo czyścić internet z źródeł nielegalnej zawartości, by problem rozwiązał się właściwie sam.

Najbardziej kontrowersyjny punkt ACTA, tj. art. 27 ustęp 4, na mocy którego przewidziana została „możliwość wydania przez swoje właściwe organy dostawcy usług internetowych nakazu niezwłocznego ujawnienia posiadaczowi praw informacji wystarczających do zidentyfikowania abonenta, co do którego istnieje podejrzenie, że jego konto zostało użyte do naruszenia” prawa. Wprowadzenie tego typu przepisu do polskiego porządku prawnego jest pozostawione do uznania polskiemu ustawodawcy. Bądźmy szczerzy – czy ktoś naprawdę będzie zawracał sobie głowę tym, że podlinkowaliśmy piracki plik? Żadne państwo nie będzie marnotrawić środków na tego rodzaju działania.

--

Owszem, pomysłodawcą ACTA są duże wytwórnie. Których motywacje doskonale rozumiem, bo oni właśnie tracą najwięcej. Wkładając w coś dużo wysiłku, chcemy, aby zostało to uszanowane. Wyobraźcie sobie sytuację w której latami pracujecie nad książką – inwestujecie w nią mnóstwo pieniędzy i nieprzespanych nocy, licząc, że po jej wydaniu cały włożony w to wysiłek zwróci się z nawiązką. Tymczasem ktoś wrzuca do sieci skan, a wy nie macie na to najmniejszego wpływu, bo, zgodnie ze starą, ludową prawdą, to co raz znajdzie się w sieci, już tam zostaje. Nie można nikogo winić za to, że tylko walczą o swoje. Zresztą, aby nie szukać daleko, za przykład posłuży mi serwis tvgry.pl. Mają swój partnerski kanał na youtube, ale nie wrzucają tam wszystkich swoich materiałów, gdyż nie byłoby to w ich interesie. Nie byłoby reklamodawców i wyższych wyników oglądalności, która zawdzięczają wysokie wyniki m.in. skupieniu contentu w jednym miejscu, zamiast rozsiewania go po całej sieci. Gdyby ktoś zuploadował ich właność intelektualną i wyświetlał pod własnym adresem, oni również wnioskowaliby o kasację tegoż.

--

Na chwilę obecną premier uległ pod ciężarem całej sytuacji i niezadowolenia społecznego. Zawiesił więc sprawę na rok, otwierając zarazem panel dyskusyjny dla wszystkich zainteresowanych. Miejmy nadzieję, że ludzie, zamiast ślepo podążać za tłumem, samodzielnie zaczną się wzgryzać się głębiej w temat, zastanawiając się właściciwie przeciw czemu się nie zgadzają, mając do tego podstawy prawne i dużo czasu, przestając bazować jedynie na tym co powiedział/a kolega/koleżanka. Bo zabawa w głuchy telefon skonczyła się tym, iż pisze o nas zagraniczna prasa i to bynajmniej w nienajlepszym kontekście.

Matio.K
5 lutego 2012 - 12:22